- Przedstawiliśmy nasze argumenty i umówiliśmy się na cykliczne spotkania - mówi Ireneusz Szafraniec, ratownik z Nysy i koordynator protestu w województwie opolskim.
Postulaty ratowników, którzy od 24 maja prowadzą protest w całej Polsce, dotyczą głównie dwóch spraw: upaństwowienia ratownictwa medycznego (dziś w naszym regionie duża część karetek należy do prywatnej firmy Falck) i podwyżki płac.
Ratownicy oczekują m.in., że ich zarobki będą zrównane z płacami pielęgniarek jeżdżących w zespołach ratowniczych. Te, dzięki wywalczonym cyklicznym podwyżkom, zarabiają teraz o 800 zł więcej niż ich koledzy. A za dwa lata ta różnica wyniesie już 1,6 tys. zł. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia proponuje ratownikom podwyżkę o 800 zł (do 2018 r.).
Na razie protest nie wpływa na pracę ratowników. - Czerń niezbyt miło się kojarzy, więc pacjenci są zaniepokojeni - mówi Szafraniec.
- Tłumaczymy im wtedy, że warunki naszej pracy wpływają na ich bezpieczeństwo - trudno się ratuje życie ludzi, jeśli ratownik nie ma spokoju psychicznego i martwi się o to, czy wystarczy mu na czynsz, z czego utrzyma dzieci.
Dziś wynagrodzenie ratownika (bez dodatków) to na rękę około 1900 zł. Dlatego, jak podkreślają opolscy medycy, z powodu niskich płac z zawodu odchodzi wielu doświadczonych, mających po kilkanaście lat stażu ratowników.
- Szkoda, że państwo pozwala sobie na takie straty, bo młodzi, którzy przychodzą w ich miejsce, będą potrzebowali kilku lat, zanim nabiorą odpowiedniego doświadczenia - podkreślają protestujący.
Opolskie info 26.05.2017
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?