Protest w żegludze śródlądowej

fot. Sławomir Mielnik
Po Odrze pływają barki z czarnymi flagami i łopocącymi na nich dwiema błękitnymi wstążkami.
Po Odrze pływają barki z czarnymi flagami i łopocącymi na nich dwiema błękitnymi wstążkami. fot. Sławomir Mielnik
Właściciele barek domagają się od rządu inwestycji w drogi wodne.

- Symbolizują one stan na Odrze i Wiśle, to są jedyne nieuregulowane rzeki w Europie - podkreśla kpt. Czesław Szarek z Opola, właściciel trzech barek transportowych pływających po polskich rzekach. - Niedostrzeganie tego problemu przez rząd doprowadzi do zdegradowania stanu naturalnego wód. A przede wszystkim całkowicie się zniszczy żeglugę śródlądową.

Czesław Szarek to już unikat, pływa tylko po Odrze i Wiśle, kiedy prawie 90 proc. polskich armatorów żeglugi śródlądowej transportuje towary po niemieckich, francuskich, holenderskich czy nawet czeskich rzekach.

- Stopnie wodne na Odrze i cała infrastruktura są sprzed sześćdziesięciu laty, czyli jeszcze poniemieckich czasów - zauważa kpt. Szarek. - Nasze rządy nie inwestują w rzeczną infrastrukturę. To wszystko skończy się całkowitym zniszczeniem transportu rzecznego. A jest on pięciokrotnie tańszy i bezpieczny dla środowiska od kolejowego czy drogowego. Na zachodzie większość towarów masowych i niebezpiecznych - np. węgiel lub chemię - transportuje się tylko rzekami. A w Polsce tiry i wagony jeżdżą po bardzo złych drogach albo drogich torach.
- Wszystko przez to, że żegluga śródlądowa podlega pod ministerstwo środowiska, zamiast pod ministra infrastruktury - tłumaczy Zbigniew Garbień, szef Związku Armatorów Polskich ze Szczecina. - A teraz urzędnicy każą nam udowodnić, że transport rzeczny jest opłacalny, wtedy poszukają pieniędzy na inwestycje. Ale jak mamy to zrobić, kiedy nie ma po czym pływać? To tak jakby kolejarzom kazano jeździć po drogach…
W Polsce zostało już tylko 70 armatorów, ale żeby się utrzymać, pływają po zachodnich rzekach. Transport rzeczny w Polsce to zaledwie 0,8 proc. przewożonych ładunków. W starych krajach UE ten wskaźnik sięga 40 procent. Nawet w takiej Rumunii 7 proc. transportu idzie wodą.

- W 2006 roku Bruksela wystosowała komunikat w sprawie zagospodarowania i wykorzystania rzek - mówi Mariusz Przybylski, szef Urządu Gospodarki Żeglugi Śródlądowej w Kędzierzynie-Koźlu (jeden z trzech na Odrze, po Wrocławiu i Szczecinie). - Chodzi o to, by coraz więcej towarów transportować wodą, bo to taniej i korzystniej dla środowiska. Tyle, że dyrektywa unijna zobowiązuje, a u nas nic nie wskazuje, by ktoś zainteresował się problemami żeglugi śródlądowej. Na pewno sytuacja na rzece się zmieni. Względy ekonomiczne i ekologiczne to wymuszą. Niestety, w Polsce dotąd brak pomysłu strategicznego, jak gospodarka wodna ma wyglądać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska