Protest weterynarzy. Czy zabraknie mięsa i wędlin w sklepach

Jolanta Jasińska-Mrukot
- Boję się, że od poniedziałku nie będę miał co zawiesić na tych hakach - mówi Robert Blach, współwłaściciel ubojni w podopolskich Górkach.
- Boję się, że od poniedziałku nie będę miał co zawiesić na tych hakach - mówi Robert Blach, współwłaściciel ubojni w podopolskich Górkach.
Z powodu protestu weterynarzy już w najbliższy weekend w wielu opolskich sklepach może być problem z zakupem mięsa i wędlin.

W niektórych małych ubojniach i sklepach na Opolszczyźnie już w ostatnich dniach brakowało mięsa i wędlin. W sobotę puste haki straszyły klientów np. w jednym ze sklepów koło Prószkowa. To skutek protestu weterynarzy, którzy masowo wypowiadają Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej umowy na badanie mięsa w ubojniach.

- U mnie tylko do końca tego tygodnia będą badali - skarży się Robert Blach, właściciel ubojni w Górkach pod Opolem. - I nikt nie potrafi powiedzieć, co będzie dalej.

Weterynarze protestują, bo domagają się wyższych stawek za badanie mięsa, które nie zmieniły się od kilkunastu lat. A żadna półtusza, żadne mięso bez wcześniejszego badania i opieczętowania przez lekarza weterynarii nie ma prawa opuścić ubojni.

- Do następnego uboju przyjedzie sam powiatowy weterynarz - mówi Stanisław Wasiel z Brzeziny w powiecie brzeskim, właściciel ubojni-przetwórni.

Jerzy Kil, szef Inspekcji Weterynaryjnej w Brzegu, twierdzi, że nie ma innego wyjścia. - Dotychczas było 16 lekarzy weterynarii, którzy mieli uprawnienia do badania mięsa - tłumaczy. - Teraz w ich zastępstwie pozostanę ja i jeszcze jeden pracownik inspekcji.
Podobnie jest w Oleśnie, gdzie Sebastian Konbant, powiatowy inspektor weterynarii, wyjechał w teren, żeby m.in. w ubojniach badać mięso, bo 16 weterynarzy nie przedłużyło umów.

Powiatowi lekarze weterynarii nie pozostawiają złudzeń - nie są w stanie zastąpić protestujących weterynarzy. A protest trwa od piątku i nie wiadomo, kiedy się skończy.

- Rozmowy z ministerstwem rolnictwa wznowimy w najbliższy piątek, jesteśmy na dobrej drodze - mówi dyplomatycznie Tomasz Pięknik, prezes Opolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej (a także członek Krajowej Izby Weterynaryjnej), który uczestniczy w negocjacjach. - A to, co się dzieje teraz, to próba skonfliktowania weterynarzy z rolnikami oraz właścicielami ubojni.

Janusz Związek, główny lekarz weterynarii, potwierdza, że w piątek negocjacje w sprawie podwyżki stawek za badanie mięsa zostaną wznowione. Wspomina jednak także o sankcjach, które mogą być nałożone na tych weterynarzy, którzy nie podejmą dalszej współpracy z inspekcją. Ci jednak nie boją się żadnych sankcji. - A jeśli minister sądzi, że robotę wykona siłami inspekcji weterynaryjnej, to chcemy na to popatrzeć - ironizuje jeden z opolskich weterynarzy.

Można przewidzieć dalszy ciąg wydarzeń. Duże zakłady mięsne sobie poradzą - mają swoich weterynarzy do badania mięsa, których dobrze opłacają. Ale w małych przetwórniach, hurtowniach i sklepach za kilka dni skończą się zapasy przebadanego mięsa i w efekcie przed weekendem w wielu miejscach zobaczymy puste haki, jak w najgorszych czasach PRL.
Niezależnie od tego, kiedy skończy się protest, w mięsnych zobaczymy wkrótce wyższe ceny. - Jak weterynarze dostaną więcej za badanie, to podniosę cenę wyrobów i mięsa - mówi Stanisław Wasiel z Brzeziny.

Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska