Targi nto - nowe

Prowokacja Gliwicka rozpoczęła się słowami "Babcia umarła". Mija 85 lat od wydarzeń, które miały obwinić Polskę

Paweł Kurczonek
Wideo
od 16 lat
Na moment przed wybuchem II Wojny Światowej, 31 sierpnia 1939, Gliwice stały się areną akcji przeprowadzonej przez niemieckie grupy dywersyjne. - Była to operacja, która miała na celu przygotowanie podłoża do rozpoczęcia II Wojny Światowej, zamierzeniem było udowodnienie, że to Polacy rozpoczęli działania wojenne – mówi Zbigniew Gołasz, historyk Muzeum w Gliwicach. Mija 85 lat od tamtych wydarzeń.

Spis treści

Prowokacja Gliwicka miała obwinić Polaków

Choć Prowokacja Gliwicka jest najbardziej znanym incydentem przeprowadzonym przez niemieckie grupy dywersyjne, faktem jest, że tym podobnych działań na pograniczu niemiecko-polskim w sierpniu 1939 było więcej. Ich celem było oskarżenie Polski o chęć naruszenia granic Trzeciej Rzeszy i przedstawienie niemieckiej agresji jako obrony przed polskimi atakami.

- Dlaczego Niemcom na tym zależało? W 1939 roku Polska miała sojusz wojskowy z Francją. Francja i Wielka Brytania udzieliły Polsce gwarancji, że na wypadek wojny z Niemcami, przyjdą Polsce z pomocą. Ten sojusz obowiązywał wyłącznie w sytuacji, gdyby Niemcy zaatakowały Polskę – wyjaśnia Zbigniew Gołasz.

Jak mówi historyk, atak Polski na Niemcy dawał naszym sojusznikom furtkę, by nie przystępować do wojny z Niemcami. Akcją w Gliwicach dowodził oficer SS Alfred Naujocks.

- Akcja została bardzo starannie przygotowana przez agentów niemieckich. Wytypowano osoby, które posługiwały się językiem polskim. Przebrano ich w ubrania cywilne, mieli udawać powstańców śląskich. To pokazuje, jak wielowarstwowa jest to akcja, są odwołania do konfliktu, który miał miejsce w latach 1919-1921 – podkreśla Zbigniew Gołasz.

By jeszcze bardziej uwiarygodnić cała sytuację, grupa Naujocksa zatrzymała powstańca śląskiego – Polaka Franciszka Honioka. Mężczyzna miał zostać zamordowany na terenie radiostacji.

„Babcia umarła” – jak przebiegała Prowokacja Gliwicka

Grupa dowodzona przez Naujocksa pojawiła się w Gliwicach w połowie sierpnia 1939 roku. Dywersanci zamieszkali w hotelu Haus Oberschlesien – obecnie w tym budynku mieści się Urząd Miejski. Na hasło „babcia umarła”, będące sygnałem do rozpoczęcia akcji, czekali prawie dwa tygodnie. Adolf Hitler praktycznie do samego końca nie wiedział, czy może rozpocząć wojnę.

- Nie wiedział, jak się zachowają Francuzi i Brytyjczycy, a przede wszystkim nie wiedział, jak się zachowa Stalin. Po 23 sierpnia wszystko się wyjaśniło, mamy pakt Ribbentrop-Mołotow, Hitler wie, że Stalin mu nie przeszkodzi, wie, że będzie jego sojusznikiem w zbrodni, jaką będzie wywołanie wojny – wyjaśnia Zbigniew Gołasz.

Sygnał do rozpoczęcia akcji w Gliwicach przychodzi telefonicznie 31 sierpnia w godzinach wieczornych. Grupa pojawia się na terenie radiostacji ok. godz. 20:00 i wchodzi do budynku przez pomieszczenie maszynowni, a następnie dostaje się do pomieszczenia, w którym pracują niemieccy radiotechnicy. Prowadzeni przez Naujocksa dywersanci terroryzują załogę radiostacji i przedstawiają się jako polscy bojownicy.

- Po sprowadzeniu skrępowanych pracowników radiostacji, rozpoczynają poszukiwania mikrofonu, by nadać stąd komunikat, że miasto i radiostacja zostały opanowane przez polskich powstańców – opowiada historyk.

Komunikat miał być nadany w językach polskim i niemieckim.

Dywersanci nie sprawdzili ważnego szczegółu

W tym momencie okazało się, że starannie przygotowana operacja, jednak nie była dopracowana w każdym aspekcie. Po wejściu do budynku radiostacji dywersanci Naujocksa szybko dowiadują się, że obiekt pełni jedynie funkcję radiostacji przekaźnikowej. Studio nagraniowe i mikrofony potrzebne do nadania przekazu znajdowały się kilka kilometrów dalej, przy ul. Radiowej 2. W budynku znajduje się obecnie szpital.

W tej sytuacji grupa dywersantów mogła co prawda pojechać na ul. Radiową i stamtąd nadać komunikat, ale było to bardzo ryzykowne.

- Byli w pewnym sensie zdekonspirowani, akcja już ruszyła i jazda przez miasto była niebezpieczna. Byli przebrani za Polaków, mieli biało-czerwone opaski, mieli ze sobą broń. Miasto było pełne wojska i policji, przecież jutro miała się zacząć wojna. Mogli zostać zatrzymani – wyjaśnia Zbigniew Gołasz.

Historyk dodaje, że dodatkowym utrudnieniem był fakt, że w czwartki, czyli w dzień akcji, w budynku przy ul. Radiowej prowadzone były prace konserwatorskie i cała aparatura była wyłączona. Dziś nie byłby to problem, ale przed laty korzystano z urządzeń lampowych.

- Włączenie wymagało czasu, to wszystko musiało się nagrać, a oni tego czasu nie mieli. Musieli improwizować. Przeszukali jeszcze raz pomieszczenie i znaleźli mikrofon, który pełnił funkcje awaryjne. Służył do ostrzegania mieszkańców np. o nadchodzących anomaliach pogodowych – mówi historyk.

Z powodów technicznych, nieumiejętności podłączenia mikrofonu bądź w wyniku interwencji jednego z pracowników radiostacji, udało się wyemitować jedynie krótki fragment przygotowanej odezwy: „Uwaga, tu Gliwice! Radiostacja znajduje się w rękach polskich…”. Kolejnym mankamentem rozwiązania był niewielki zasięg mikrofonu, urządzenie mogło nadać sygnał zaledwie na przestrzeni kilku kilometrów.

- Grupie nie udało się osiągnąć zamierzonego efektu. W godzinach wieczornych sygnał Radiostacji Gliwickiej był słyszany daleko poza granicami Niemiec – w Paryżu i Londynie. Nadany stąd komunikat miał być tam słyszany i sam w sobie miał być dowodem na to, że Polacy są na terenie Rzeszy. Korzystając z mikrofonu awaryjnego tego celu nie udało się osiągnąć – wyjaśnia Zbigniew Gołasz.

W trakcie nadawania grupa Naujocksa robiła, celowo, dużo hałasu. Śpiewali polskie pieśni patriotyczne, strzelali w powietrze. Usłyszał to jeden ze strażników mieszkający w domu obok. Zaalarmowany hałasem wszedł do pomieszczenia, w którym znajdowali się dywersanci. Gdy zorientował się, co się dzieje, udało mu się uderzyć jednego z napastników, wydostać z budynku i zaalarmować policję. W tej sytuacji grupa Naujocksa musiała uciekać. Zastrzelili wytypowaną wcześniej ofiarę, Franciszka Honioka, a następnie opuścili radiostację.

Prowokacja Gliwicka nie wypaliła – co dalej?

Hitler i jego świta pilnie nasłuchiwali, czy radiowy komunikat z Gliwic do nich dotrze. Gdy okazało się, że akcja nie przebiegła tak, jak powinna, konieczne było podjęcie dalszych działań.

- Zapadła decyzja, by newsa, czy w zasadzie fakenewsa, o tym, że radiostacja w Gliwicach została zaatakowana przez Polaków, nada Radio Berlin. Tak się stało, ok. godz. 22.00 berlińskie radio nadało komunikat – mówi Zbigniew Gołasz.

Polacy stanowczo zaprzeczają, jednak informacja zaczęła żyć własnym życiem. Niemal każda niemiecka gazeta 1 września opublikowała doniesienia o polskim ataku na niemiecką radiostację. Jak pokazały późniejsze wydarzenia – ani Francuzi, ani Brytyjczycy nie uwierzyli informacjom rozpowszechnianym przez Trzecią Rzeszę.

Radiostacja Gliwicka dzisiaj

Drewniana wieża nadawcza wraz z przyległymi budynkami powstała w 1935 roku. Konstrukcja o wysokości prawie 111 metrów została wykonana z modrzewia syberyjskiego, połączyło ją 16 tys. mosiężnych śrub. Takie rozwiązanie pozwalało na wyeliminowanie zakłóceń sygnału, który nadawany był z zawieszonej wewnątrz anteny.

W 2005 roku obiekt został przekazany Muzeum w Gliwicach, które do dziś sprawuje nad nim pieczę. W 2017 roku Radiostacja Gliwice została wpisana na listę Pomników Historii. Obiekt należy również do Szlaku Zabytków Techniki oraz Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego.

Wieża do dziś służy celom komunikacyjnym. Znajduje się na niej kilkanaście anten należących do lokalnych rozgłośni radiowych i służb ratunkowych, a także nadajników sieci komórkowych. A w pobliskich budynkach można obejrzeć dawną aparaturę radiową.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska