W listopadzie ubiegłego roku Dariusz K. - radny PiS w powiecie prudnickim - źle się poczuł. Telefonicznie zadzwonił po poradę do swojego lekarza rodzinnego, który mimo niewielkich i niecharakterystycznych objawów, skierował go na test na koronawirusa. Jak ustalono w śledztwie, lekarz nie poinformował wtedy radnego, że powinien przebywać w kwarantannie.
Godzinę po teleporadzie radny pojechał do starostwa w Prudniku, żeby wziąć udział w sesji rady. Sesja odbywała się zdalnie, większość radnych uczestniczyła w obradach za pośrednictwem Internetu, ale dwóch radnych PiS wolało przyjechać do urzędu, bo wcześniej mieli problemy komunikacyjne.
Wchodząc do urzędu Dariusz K. odkaził ręce i założył maseczkę, miał też mierzoną temperaturę, która nie była podwyższona. Na sali obrad przebywali w czasie sesji wyłącznie pracownicy starostwa, dlatego przewodniczący rady odesłał obu radnych PiS do innego pokoju w urzędzie. Informatyk starostwa udostępniła im osobne komputery i zostawiła ich samych w pomieszczeniu. Mieli kontakt z pracownikami starostwa, ale trwał on najwyżej kilka minut.
Radny PiS z zarzutem narażenia życia i zdrowia 69 osób
Radny dopiero po sesji pojechał pobrać wymaz do badań. Wieczorem dostał też urzędową wiadomość sms, że ma przebywać w domu. Cały czas jednak czuł się dobrze i nie miał objawów choroby.
Następnego dnia Dariusz K. zadzwonił do komisariatu policji, żeby na wszelki wypadek podać swój aktualny adres. Policjant poinformował go, że przyjadą do niego na kontrolę, gdy otrzymają z Sanepidu aktualną listę osób skierowanych do kwarantanny. Dopiero po dwóch dniach Dariusz K. otrzymał na telefon wiadomość, że wynik testu jest pozytywny, a on zostaje skierowany do 10-dniowej kwarantanny.
Dzień po sesji pracownica starostwa, która miała tego dnia osobisty kontakt z Dariuszem K., też poczuła objawy choroby. Testy potwierdziły, że miała koronawirusa. Zarząd powiatu prudnickiego zdecydował się zawiadomić o sprawie prokuraturę, która po czynnościach sprawdzających postawiła nawet radnemu Dariuszowi K. zarzut narażenia życia i zdrowia 69 pracowników starostwa w Prudniku przez szerzenie choroby zakaźnej.
Prokuratura umorzyła postępowanie
Ostatecznie jednak uwzględniono wnioski dowodowe obrońcy Dariusza K. i składane przez niego wyjaśnienia. Sprawę umorzono. Decyzja nie jest jednak prawomocna, zarząd powiatu zastanawia się nad odwołaniem.
Kodeks karny (art. 165) przewiduje karę nawet 8 lat więzienia dla osoby, która sprowadza niebezpieczeństwo na innych, świadomie powodując zagrożenie epidemiologiczne. Jeśli sprawca działa nieumyślnie zagrożenie karne jest niższe, kodeks przewiduje tu karę do 3 lat pozbawienia wolności.
Zdaniem prudnickiej prokuratury zachowanie radnego Dariusza K. nie wyczerpało znamion umyślnego czy choćby nieumyślnego narażenia innych na zachorowanie. Jego objawy chorobowe były niewielkie i nie charakterystyczne dla Sars – Cov – 2. Nikt, ani lekarz, ani pielęgniarz pobierający wymaz do badań, ani też policjant z komisariatu, nie powiadomił radnego o zasadności poddania się kwarantannie już po skierowaniu go na wymaz, a regulacje prawne w tej sprawie się zmieniały.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?