MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prywatyzacja tak - ale z głową

Rys. Andrzej Czyczyło
Rys. Andrzej Czyczyło
Komisja konkursowa do jutra ma ocenić oferty prywatyzacyjne przychodni "Zaodrze". Tymczasem pacjentom jest obojętne, kto ich będzie leczył, byleby to robił dobrze.

Najważniejsza jest ciągłość leczenia, bo wśród 14 tysięcy pacjentów zapisanych do publicznej przychodni "Zaodrze" przy ul. Licealnej jest wielu emerytów - tak twierdzi Czesław Skiba, który nie tylko mieszka naprzeciwko, ale też leczy się w tej przychodni od 30 lat.
- Pamiętam, jak była rozbudowywana - mówi pan Czesław - jak miasto odremontowało ją po powodzi. Różne były opinie na temat obsługi, zdarzały się narzekania na niepunktualność niektórych lekarzy, pamiętamy przypadek pani ginekolog, która przyszła do pracy pod wpływem alkoholu. Znam tam jednak wielu lekarzy i pielęgniarek, którzy są fachowcami, chciałbym, żeby oni dalej nas leczyli. Powstała apteka, jest kiosk z gazetami, a przede wszystkim mamy tutaj blisko. Chciałbym po prostu, żeby ktoś rządził tutaj dobrą ręką.

Do "Zaodrza" należy także Grażyna Mika-Kobylińska. Nigdy nie miała żadnych problemów z przyjęciem do lekarza, ale też nie było szczególnych powodów do zachwytu. Razem z mężem Lechem Kobylińskim uważają za nieuzasadnione i przedwczesne obawy, że prywatny właściciel przychodni będzie np. oszczędzał na skierowaniach do specjalistów.
- Czy prywatyzować? Jasne, że tak - mówi pan Lech. - Tam, gdzie była prywatyzacja, tam nie ma problemów.
Po naszej wczorajszej informacji o konkursie na wybór firmy, która przejmie od publicznego zakładu opieki zdrowotnej świadczenie usług medycznych, do redakcji zgłosił się Ireneusz Sołek, przewodniczący sekcji ochrony zdrowia NSZZ Solidarność Śląska Opolskiego.

- Apeluję do władz miasta o wstrzymanie procedury prywatyzacyjnej - mówi Sołek. - Czy prezydent rozważył wcześniej inne możliwości? Nie jestem przeciwnikiem prywatyzacji, ale musi być ona właściwie przeprowadzona, żeby nie zdarzyło się tak, jak z przychodnią "Na Wyspie", w której pacjenci zostali bez lekarzy, a personel bez opłaconego ZUS-u.
Sołek ma zastrzeżenia do obydwu spółek chętnych do przejęcia "Zaodrza" - i do "Medycyny Rodzinnej" z Warszawy, i do Medicusa "Za Odrą" z Opola. Wcześniej, bo już w listopadzie zeszłego roku, przedstawiał prezydentowi Ryszardowi Zembaczyńskiemu i wiceprezydentowi Januszowi Kwiatkowskiemu swoją koncepcje połączenia trzech publicznych przychodni - "Zaodrze", "Śródmieście" i "Centrum". Jego zdaniem można by było zaoszczędzić na administracji, na odczynnikach do laboratorium itd.

Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta, twierdzi, że przeciwko takiemu wariantowi przemawia choćby likwidacja wielkiego Zakładu Opieki Zdrowotnej "Budowlanych", który słusznie podzielono kilka lat temu na mniejsze publiczne samodzielne ZOZ-y.
Prywatyzacja została wykorzystana w wielu samorządach i się sprawdziła - mówi Pietrucha. - Korzystamy z tych doświadczeń.
Podstawową korzyścią z prywatyzacji ma być fakt, że prywatna firma spłaci długi przychodni "Zaodrze" (382 tys. zł), wynajmie komunalny budynek i do prowadzenia usług medycznych nie będą już dokładane pieniądze z budżetu Opola.
Na wybranie lepszej z dwóch ofert komisja konkursowa ma czas do jutra.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska