Przemoc w szkole. Gorzej jest tylko na ulicy

Redakcja
Przemoc w szkole to nie tylko problem wielkich miast i dużych szkół, ale również wiejskich podstawówek.
Przemoc w szkole to nie tylko problem wielkich miast i dużych szkół, ale również wiejskich podstawówek. Paweł Stauffer
Aż 30 procent wszystkich rozbojów, wymuszeń i kradzieży rozbójniczych ma miejsce w szkołach - wynika z raportu MSW.

Czternastoletnia Anna (imię zmienione) wróciła ze szkoły z siniakami i otarciami na twarzy. Opowiadała, że dziewczyny z III klasy tłukły jej głową o ścianę i wykręcały ręce. Obdukcja lekarska, na którą zdecydował się dziadek dziewczyny, potwierdziła, że ma ona także powybijane palce.

Anna skarżyła się też, że była wyzywana od k..., bała się przychodzić na lekcje. - Powołaliśmy zespół wychowawczy z udziałem rodziców i opiekunów, aby rozwiązać ten konflikt. Wśród uczniów skumulowały się pewne żale i doszło do aktów przemocy.Udało nam się jednak zintegrować te dzieci - wspomina Zofia Godlewska, dyrektor gimnazjum nr 6 w Opolu, w którym wydarzyła się ta historia. Do rozwiązania problemu zaangażowano policję, a także kuratorium.

Podobne zdarzenia mają miejsce w wielu innych placówkach. Z raportu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wynika, że szkoła stała się drugą najbardziej niebezpieczną przestrzenią publiczną, zaraz po ulicy. To w podstawówkach i gimnazjach ma miejsce aż 30 procent wszystkich rozbojów, wymuszeń i kradzieży rozbójniczych (na ulicy 35 proc.).

W 2007 roku na terenie polskich szkół odnotowano 17,5 tys. przestępstw, a rok temu aż 28 tysięcy.Jeszcze bardziej niepokojąco wyglądają tegoroczne statystyki - od stycznia do czerwca w szkołach popełniono 20 tys. przestępstw i wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie rekordowy.

Obszerny raport o bezpieczeństwie w placówkach oświatowych przygotował InstytutSocjologii Uniwersytetu Warszawskiego w ramach ogólnopolskiego programu "Szkoła bez przemocy". 9 procent przepytanych uczniów przyznało, że jest dręczonych przez kolegów.

W szkołach podstawowych problem dotyczy co ósmego ucznia, wśród gimnazjalistów - co dziesiątego, a w szkołach ponadgimnazjalnych - co dwudziestego. Aż 14 proc. uczniów przyznało, że według nich szkoła nie jest bezpiecznym miejscem. Potwierdziło to jednak zaledwie 2 procent przepytanych nauczycieli.

- Dyrektorzy szkół bardzo się boją tego, że wizerunek kierowanych przez nich placówek zostanie nadszarpnięty. Niektóre przestępstwa zamiata się pod dywan i nie wzywa policji, by nie robić rozgłosu. Dlatego 98 procent pedagogów utrzymuje, że wszystko jest w porządku - twierdzi nauczycielka jednej z opolskich podstawówek, prosząc jednocześnie o anonimowość.

Rośnie agresja w opolskich szkołach

Teodozja Świderska, rzeczniczka kuratorium oświaty, potwierdza, że ta instytucja nie zawsze jest informowana o problemach z przemocą wśród uczniów. - Odpowiedzialni za bezpieczeństwo są dyrektorzy szkoły. Rzadko proszą nas o pomoc, być może również dlatego, że nie chcą pokazać, że sobie nie radzą - mówi Teodozja Świderska.

Raport "Szkoły bez przemocy" obala też mit, że w małych szkołach jest bezpieczniej niż w dużych. "W zbadanej próbie nie ma żadnej zależności między wielkością szkoły a poziomem przemocy. Wbrew potocznym opiniom nie można też mówić, że przemoc w szkole to problem miast. Skala przemocy na wsi jest praktycznie taka sama jak w mieście" - piszą autorzy raportu.

Jak mówią opolscy policjanci, szkoły w naszym regionie nie różnią się pod względem bezpieczeństwa od placówek w innych regionach kraju. W zeszłym roku w naszych podstawówkach i gimnazjach odnotowano 343 przestępstwa. Najwięcej - bo aż 73 - było kradzieży. Drugie na liście były rozboje (41). Do policjantów dotarło też 9 informacji o bójkach i pobiciach.

- Fakt, że liczba przestępstw w polskich szkołach rośnie, nie musi jednak oznaczać, że jest tam coraz bardziej niebezpiecznie - twierdzi podinspektor Maciej Milewski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Funkcjonariusze są coraz skuteczniejsi, mają lepsze rozpoznanie środowiska uczniowskiego. W związku z tym dociera do nas coraz więcej informacji o przestępstwach.

Podobną diagnozę stawia Ministerstwo Edukacji Narodowej, które rosnącą liczbę przestępstw tłumaczy tym, że częściej są one zgłaszane policji. Funkcjonariusze zapewniają, że szczególnie dobrze mają rozpracowane środowisko młodych ludzi eksperymentujących z narkotykami.

Bywa jednak, że dopiero nasilenie agresji w szkole pozwala zdiagnozować problem. Kilka lat temu w gimnazjum nr 1 w Kędzierzynie-Koźlu zaatakowano Henryka, trzynastoletniego Roma. - Najpierw usłyszałem, że jestem małpą i czarnuchem, a potem dostałem "z bańki" - skarżył się chłopak.

Na korytarzu doszło do szamotaniny, uczniów rozdzieliła jedna z nauczycielek. Po lekcjach chłopcy znów spotkali się jednak pod szkołą i ponownie wywiązała się bójka. Poturbowanego Henryka matka zawiozła do lekarza, który zdiagnozował wstrząśnienie mózgu. Chłopiec trafił do szpitala. W Koźlu, gdzie mieszka duża społeczność romska, obawiano się kolejnych aktów przemocy na tle narodowościowym. Sprawa była bardzo poważna, ale ostatecznie szkoła dobrze odrobiła tę lekcję.

- Weszliśmy w ścisłą współpracę ze strażą miejską i policją. Uzmysłowiliśmy młodym ludziom, że podlegają pod prawo karne i wszelkie przejawy agresji mogą mieć bardzo nieprzyjemne skutki - mówi Radosław Lipski, wicedyrektor gimnazjum nr 1 im. Orląt Lwowskich w Kędzierzynie-Koźlu.

Uczniowie w ramach lekcji byli też wysyłani na rozprawy do sądu. - Dla wielu z nich był to wstrząs. Ale uzmysłowił im, że nie są już małymi dziećmi i że będą odpowiadali za swoje czyny - dodaje dyrektor Lipski.

MEN ogłosił rozpoczęty niedawno rok szkolny mianem Roku Bezpiecznej Szkoły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska