Jest pan "weteranem" naszego plebiscytu, bo to już dziesiąta nominacja do tytułu, ale nigdy nie było zwycięstwa. Tym razem miał pan jakieś przeczucia?
- Po cichu liczyłem, iż znajdę się w czołowej dziesiątce, jednak nie sądziłem, że mogę wygrać. Naprawdę jestem bardzo zaskoczony i jest mi z tego powodu niezmiernie miło.
- To był najlepszy rok w karierze Przemysława Wachy?
- Za nami bardzo trudny, bo olimpijski sezon. Każdy sportowiec szlifował formę, by zakwalifikować się na tę imprezę, a potem wypaść w niej jak najlepiej. Mi się to udało, więc mam powody do sporej satysfakcji.
- Przy wyborze naszych Czytelników decydujący był właśnie sierpniowy występ na igrzyskach olimpijskich w Pekinie?
- Na pewno udział w igrzyskach olimpijskich miał spory wpływ na przychylność kibiców, ale nie tylko. Zanim pojechałem do Pekinu, w kwietniu rozgrywane były mistrzostwa Europy, podczas których zdobyłem dwa brązowe medale. To był bardzo duży sukces i też miał wpływ na ocenę całego roku w moim wykonaniu oraz na wybór kibiców.
- Który moment w olimpijskim sezonie był przełomowym w walce o nominacje?
- Kwalifikacje olimpijskie trwają przez dwanaście miesięcy - od maja, do maja - i w tym czasie trzeba utrzymywać równą i wysoką dyspozycję. W tym okresie rozgrywamy szereg turniejów o różnej skali trudności, podczas których gromadzimy punkty rankingowe. Od początku byłem wysoko notowany, ale do zamknięcia listy, w maju zeszłego roku, nie mogłem być pewny swego. W tym okresie rozegrałem kilka dobrych turniejów, awansowałem do półfinału Swiss Open, zająłem trzecie miejsce w międzynarodowych mistrzostwach Danii, wcześniej dotarłem do półfinału prestiżowego turnieju China Masters, wygrałem zawody Złota Lotka Tuluzy.
- Mimo porażki z Chińczykiem Chunlaiem Bao w turnieju olimpijskim był pan zadowolony z występu. Z perspektywy kilku miesięcy, uważa pan, że w tych zawodach nie dało się wygrać więcej?
- Byłem zadowolony ze swojej postawy w całym turnieju. Cztery lata wcześniej w Atenach odpadłem w pierwszej rundzie praktycznie bez walki. Teraz doszedłem do trzeciej rundy, w której spotkałem się z zawodnikiem ze ścisłej światowej czołówki. Mimo porażki byłem zadowolony, ponieważ postawiłem rywalowi trudne warunki. Nie przegrałem do zera, to był mecz walki i stał na bardzo wysokim poziomie. Musiałem uznać wyższość rywala, bo był ode mnie lepszy, a nie dlatego, że się go przestraszyłem.
- Myśli i marzenia pewnie już sięgają kolejnych igrzysk w Londynie?
- Oczywiście chciałbym pojechać na następna olimpiadę i przez najbliższe sezony to będzie mój sportowy cel.
- Nie mógł pan osobiście uczestniczyć w finałowej gali. Dlaczego?
- Od tygodnia jestem w Malezji, gdzie trenuję i biorę udział w turnieju. Niestety, kalendarz badmintonowych imprez jest tak ułożony, że zawsze na początku roku mamy kilkutygodniowy wyjazd do Azji. Bardzo żałuję, bo faktycznie od wielu lat jestem nominowany w plebiscycie na sportowca Opolszczyzny, ale nie mogę uczestniczyć w finałowej gali. Dlatego od lat w moim imieniu na imprezach bywa mama i odbiera za mnie wyróżnienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?