Skorek to pięcioletni łagodny kundelek. Pół roku temu ktoś wyrzucił go z domu w Krapkowicach. Psa znaleziono na ulicy ze złamaną łapą.
- Po opatrzeniu przez weterynarza przywieziono go do nas. Szukamy mu domu, ale na razie nikt go nie chce - mówi Andrzej Zębala, kierownik schroniska dla bezdomnych zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu.
Niestety, nie tylko jego. W przytulisku przebywa obecnie ponad 120 psów, a miejsc jest tylko na 70.
- Sytuacja zaczyna być tragiczna - przyznaje Zębala.
Z powodu przepełnienia w niektórych klatkach tłoczy się po siedem, osiem czworonogów. Pracownicy schroniska mają też problem z izolowaniem agresywnych zwierząt. Dlatego nierzadko psy rzucają się sobie do gardeł. I ludzie muszą je rozdzielać.
- Nawet nie chcę opowiadać, w jaki brutalny sposób czasami się to odbywa, ale nie mamy innej możliwości - tłumaczy szef schroniska.
Nie dość, że przed schroniskiem nie ustawia się kolejka chętnych do zaopiekowania się choćby jednym zwierzakiem, to zdarza się, że te, które zostały już zaadoptowane, wracają.
- Tak stało się między innymi z Rodą - mówi Dorota Bugiel, pracownica przytuliska. - Po kilku miesiącach nam ją zwrócono. Opiekunowie tłumaczyli, że dziecko ma alergię na psa.
Więcej szczęścia miała mała suczka, która trafiła do schroniska z nierozwiniętą lewą przednią łapką. W schronisku dostała imię Nasza, bo mało kto wierzył, że kaleka znajdzie swój dom. Stało się inaczej.
- Kiedy pojechałam po psa do schroniska, od razu zwróciłam na nią uwagę. Pomyślałam: jeśli ja jej nie wezmę, to już chyba nikt. Chwilę później siedziała w moim aucie - opowiada Agnieszka z Kędzierzyna-Koźla.
Ludzi, którzy chcą adoptować zwierzęta, jest jednak coraz mniej.
- Wcześniej dom znajdowało od 25 do 30 psów miesięcznie. Teraz nie więcej niż 10 - przyznaje kierownik schroniska.
Główną przyczyną tłoku w kędzierzyńskim przytulisku dla zwierząt jest fakt, że trafiają tu bezdomne psy z ościennych gmin. Każda płaci jednorazowo 1000 zł za jednego psa.
- Musimy to zmienić - mówi Grzegorz Chudomięt, szef Rady Miasta Kędzierzyna-Koźla. - Albo gminy wezmą na siebie część kosztów utrzymania zwierząt w schronisku przez cały czas, albo same muszą znaleźć dla nich jakieś miejsce. Gdybyśmy mieli więcej pieniędzy, moglibyśmy schronisko rozbudować.
- Jeśli usłyszymy konkretną propozycję, będziemy się dogadywać - deklaruje Ryszard Gołębowski, wójt Bierawy.
Grzegorz Chudomięt rozważa też inne rozwiązanie:
- Żeby do schroniska trafiały bezdomne psy tylko z naszej gminy.
Taką zasadę przyjęto w Opolu. Tu zwierzaków jest 85. Tyle, ile miejsc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?