Przepełnione schronisko dla zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Psiaki są urocze, a mimo to nikt ich nie chce.
Psiaki są urocze, a mimo to nikt ich nie chce. fot. Daniel Polak
W kędzierzyńsko-kozielskim schronisku psów jest już 120, a miejsc 70. Trafiają tu zwierzaki z kilku gmin całego powiatu. W Opolu jest inaczej.

Skorek to pięcioletni łagodny kundelek. Pół roku temu ktoś wyrzucił go z domu w Krapkowicach. Psa znaleziono na ulicy ze złamaną łapą.

- Po opatrzeniu przez weterynarza przywieziono go do nas. Szukamy mu domu, ale na razie nikt go nie chce - mówi Andrzej Zębala, kierownik schroniska dla bezdomnych zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu.

Niestety, nie tylko jego. W przytulisku przebywa obecnie ponad 120 psów, a miejsc jest tylko na 70.
- Sytuacja zaczyna być tragiczna - przyznaje Zębala.

Z powodu przepełnienia w niektórych klatkach tłoczy się po siedem, osiem czworonogów. Pracownicy schroniska mają też problem z izolowaniem agresywnych zwierząt. Dlatego nierzadko psy rzucają się sobie do gardeł. I ludzie muszą je rozdzielać.

- Nawet nie chcę opowiadać, w jaki brutalny sposób czasami się to odbywa, ale nie mamy innej możliwości - tłumaczy szef schroniska.

Nie dość, że przed schroniskiem nie ustawia się kolejka chętnych do zaopiekowania się choćby jednym zwierzakiem, to zdarza się, że te, które zostały już zaadoptowane, wracają.
- Tak stało się między innymi z Rodą - mówi Dorota Bugiel, pracownica przytuliska. - Po kilku miesiącach nam ją zwrócono. Opiekunowie tłumaczyli, że dziecko ma alergię na psa.

Więcej szczęścia miała mała suczka, która trafiła do schroniska z nierozwiniętą lewą przednią łapką. W schronisku dostała imię Nasza, bo mało kto wierzył, że kaleka znajdzie swój dom. Stało się inaczej.

- Kiedy pojechałam po psa do schroniska, od razu zwróciłam na nią uwagę. Pomyślałam: jeśli ja jej nie wezmę, to już chyba nikt. Chwilę później siedziała w moim aucie - opowiada Agnieszka z Kędzierzyna-Koźla.

Ludzi, którzy chcą adoptować zwierzęta, jest jednak coraz mniej.
- Wcześniej dom znajdowało od 25 do 30 psów miesięcznie. Teraz nie więcej niż 10 - przyznaje kierownik schroniska.

Główną przyczyną tłoku w kędzierzyńskim przytulisku dla zwierząt jest fakt, że trafiają tu bezdomne psy z ościennych gmin. Każda płaci jednorazowo 1000 zł za jednego psa.

- Musimy to zmienić - mówi Grzegorz Chudomięt, szef Rady Miasta Kędzierzyna-Koźla. - Albo gminy wezmą na siebie część kosztów utrzymania zwierząt w schronisku przez cały czas, albo same muszą znaleźć dla nich jakieś miejsce. Gdybyśmy mieli więcej pieniędzy, moglibyśmy schronisko rozbudować.

- Jeśli usłyszymy konkretną propozycję, będziemy się dogadywać - deklaruje Ryszard Gołębowski, wójt Bierawy.

Grzegorz Chudomięt rozważa też inne rozwiązanie:
- Żeby do schroniska trafiały bezdomne psy tylko z naszej gminy.

Taką zasadę przyjęto w Opolu. Tu zwierzaków jest 85. Tyle, ile miejsc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska