Przepis na tatara z łososia

fot. deliciousday.com
fot. deliciousday.com
To potrawa równie prosta, co pożywna. Trzeba złowić (albo kupić) łososia. Koneserzy zaklinają się, że musi to być łosoś dziki, a nie z hodowli.

Ale kto by tam wychwycił różnicę? Koneserzy lubią na przykład popisywać się w restauracjach pytaniami o świeżą rybę, po czym jak dzieci dają się oszukiwać mrożoną.

Mamy zatem łososia. Filetujemy go, co jest sztuką nie lada, ale do opanowania, trzeba tylko mieć ostry i cienki nóż.

A potem tniemy filety na drobne kawałki, które następnie miażdżymy widelcem, aż osiągną konsystencję mięsnej pulpy.

Potem już jak w tatarze klasycznym: cebulka, ogóreczek, grzybki, sól, pieprz, maggi. Olej z oliwek lub jakikolwiek inny poza samochodowym.

Uwaga: nie dodajemy tylko żółtka. Żółtko się z łososiem gryzie.

Gdy kto oszczędny albo dużo zapłacił za łososia (a w Norwegii na pewno zapłacił dużo), może jeszcze nożem zeskrobać mięso przylegające do kręgosłupa i ościstych żeber (najsmaczniejsze).

Danie jest bogate w białko, a ubogie w tłuszcz, dobre więc dla tych, którzy dbają o linię.

Miseczka tatara wikinga daje niezłą porcję energii, a nie zamula jak np. pieczeń wieprzowa.
W Opolu trafiłem na takiego tatara w Rybeksie na Krakowskiej.

Cena przyzwoita, a smak - jakby prosto z fiordów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska