Przeszli chrzest

Fot. Maciej Haraziński
Powyżej obrazek konkursu "załóż gumę na instrument".
Powyżej obrazek konkursu "załóż gumę na instrument". Fot. Maciej Haraziński
Tory przeszkód, serie pytań z haczykami i litry napojów do wypicia mieli otrząsani, świeżo upieczeni studenci.

W ubiegły czwartek w studenckim klubie politechniki "Graffiti", a przedwczoraj w uniwersyteckiej auli starsza brać studencka chrzciła studentów pierwszego roku.
Kociarni już przy wejściu na obu imprezach odebrano legitymacje, by w razie potrzeby wyrywać do odpowiedzi co mniej aktywnych. A zadania proste nie były. Uniwersytecka brać przygotowała młodym żakom iście bojowy chrzest. Ekipa samorządu studenckiego UO dopięta na ostatni rzep munduru strażackiego - rzep, bo jak się przekonał jeden z wyrwanych do odpowiedzi, strój strażacki guzików nie ma - maglowała z wiedzy o straży pożarnej.

Wśród pytań pojawiło się właśnie to o ilość guzików w mundurze strażaka, o długość węża strażackiego, rodzaje gaśnic i tym podobne. Kociarnia musiała też pokonać strażacki tor przeszkód - tunel z krzeseł i obowiązkową - drabinę.
- My, starsi koledzy, chcemy być dla was taką właśnie ofiarną strażą pożarną, która wybawi was z każdej opresji - deklarował prowadzący zabawę Jacek Kaczor.
Najsilniejszą kobiecą reprezentacją były studentki socjologii. Owację męskiej części widowni zebrała Kamila Ziółkowska - jako jedyna pokonała tor przeszkód w spódnicy.
Tekst przysięgi otrzęsinowej, którą odczytywał prof. Leszek Kuberski, prorektor ds. kształcenia, powtarzano stojąc. Pierwszoroczni zobowiązali się godnie reprezentować brać studencką na imprezach, koncertach i baletach, co przysięgały na rektora kapelusz filcowy, pani sprzątaczki uśmiech bezzębny i na pani z dziekanatu nogi owłosione. Gwiazdą uniwersyteckich otrzęsin był Kabaret Moralnego Niepokoju.

Pierwszoroczni na politechnice też nie mieli lekko. Organizatorzy postawili tu z kolei na konkursy "z podtekstem". Dziewczęta wyrwane do konkursu "załóż gumę na instrument" naciągały prezerwatywy na butelkę i przekładały partnerom z jednej nogawki do drugiej kiwi - owoc był oczywiście pod spodniami. Panowie pili sok marchwiowy z butelki, którą partnerki trzymały nogami, a dziewczyny zjadały na czas banana trzymanego w ten sam sposób przez panów. Było też oczywiście picie kociego przysmaku, czyli mleczka, i piwa - napoju studenckiego - przez butelkę ze smoczkiem.
- Najgorsze, że nigdzie nie było miejsca - narzekał Maciek Maj, student I roku wychowania fizycznego na PO. - Sala była wciąż pełna i mnóstwo osób stało na korytarzach i schodach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska