Najczęściej są to sprawy ważne, często smutne. Ale jest też grupa petentów, którzy swoimi wizytami czynią nieco barwniejszą urzędniczą dniówkę czy dyżur radnego.
- Przyszedł do mnie kiedyś pewien jegomość i mówi, że sprawa jest ważna: pod jego kamienicą nie ma żadnej ławki, a powinna być. I pan powinien coś w tej sprawie zrobić - wspomina Piotr Grabuś, przewodniczący Rady Miejskiej Kluczborka. - Może uda się to od ręki załatwić - pomyślałem. Porozmawiałem z kim trzeba. W ciągu kilku tygodni ławka stała już pod domem jegomościa. Nie mija kilka dni i człowiek pojawia się na moim dyżurze...
- Może przyszedł podziękować - myślę. Już chcę powiedzieć, że nie trzeba, że cieszę się, że mogłem pomóc. Tymczasem słyszę: Przychodzę do pana w takiej oto sprawie. Wiesz pan, ta ławka... Ona jest za twarda i na dodatek strasznie ciśnie. Proszę coś z tym zrobić. Do widzenia.
Pewnego dnia na dyżur do biura rady przychodzi jakaś zaaferowana kobieta. Siada i zaczyna wyciągać z podręcznej torby jakieś ciuchy. W ciągu kilku minut na biurku pana przewodniczącego ląduje znaczna część jej garderoby, nie pierwszej zresztą czystości, w tym... bielizna osobista. Nieco zakłopotany polityk, nie bardzo zgaduje intencje. Wreszcie kobieta się odzywa: - Panie przewodniczący, niech pan wreszcie coś zrobi. Złośliwi sąsiedzi, albo nie wiem już kto, włamują mi się notorycznie do mieszkania i wsypują mi popiół do weków. Wyobraża sobie pan? A ubrania? Przyniosła na dowód, że to samo robią z jej garderobą. - Nie chciała słuchać, że policja, że zgłoszenie. - Pana proszę, żeby to załatwić. I koniec...
Burmistrz Kluczborka Ginter Jendrsczok ma też pełen komplet podczas poniedziałkowych dyżurów. Ale w niektórych "palących" sprawach obywatele dopadają go w domu. Ostatnio? - O czwartej rano, jak był ten atak zimy, zadzwoniła do mnie pewna pani i tonem nie znoszącym sprzeciwu: proszę natychmiast odśnieżyć moją ulicę.
Zdarzają się też wśród petentów, stali bywalcy, jak "adwokat". Człowiek, który nigdy nie pracował, ale ma głębokie poczucie misji i biegłość w pisaniu podań. A to pisze, że trzeba węgiel dla kogoś załatwić. To znów skarży się w czyimś imieniu na opiekę społeczną.
Jednym z takich namolnych, ale skutecznych był pewien mieszkaniec Kluczborka, który przez lata wydeptywał ścieżkę do urzędu i burmistrza, żeby wyasfaltować ulicę, przy której mieszka. Po którejś interwencji w urzędzie napisał do Trybunału w Strasburgu, że taka nieutwardzona i podziurawiona droga to skandal i łamanie praw człowieka. Kilka miesięcy później burmistrz Jendrsczok otrzymał z Warszawy pismo, że Komisja Praw Człowieka przy ONZ zobowiązała polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych do złożenia wyjaśnień w sprawie obywatela z Kluczborka i jego drogi. Taki był finał jednej z obywatelskich interwencji. Historia trafiła do mediów. A droga wygląda dziś jak nowa...
Starostę kluczborskiego Stanisława Rakoczego regularnie odwiedza obywatel zatroskany, w ogólności, losem społeczeństwa. Przekonuje, że ma zdolność jasnowidzenia i przekazuje swoje wizje, zarówno ustnie, jak i na piśmie. Z klauzulą tajności rzecz jasna. Na razie żadna z przepowiedni na szczęście się nie sprawdziła.
- Moim częstym gościem jest też obywatel, który ma zawsze plik spraw do załatwienia. W razie odmowy ma oczywiście możliwość odwołania. - Pisze więc do wojewody - mówi starosta. - Jak mu nie w smak decyzja wojewody, skarży się na niego do Rzecznika Praw Obywatelskich. Jak i ten nie weźmie sprawy, wraca do mnie, ze skargą na rzecznika...
Ale jest też taki rodzaj obywateli, którzy u urzędnika, jak u księdza, wszystko wyspowiadają. Do wiceburmistrza Wołczyna Leszka Wiącka, przyszedł kiedyś petent w sprawie węgla. - Z marnej renciny nie kupię - mówi. - A jeszcze alimenty płacę. Bo jestem po rozwodzie - wyjaśnia. - A jakie ma pan mieszkanie? - pyta wiceburmistrz. Tu pada metraż. - To niemałe - odpowiada urzędnik. - No tak, ale dodatek mieszkaniowy mam. - Czyli nie mieszka pan sam? - No nie, z żoną. - Mimo że po rozwodzie? - A czemu nie... - No to może żona niech jakieś pieniądze z opieki dostanie? - Ale ona już pozyskuje - odpowiada obywatel. - Dla siebie. A ja węgla potrzebuję. - A nie możecie się jakoś podzielić? - My już dzielimy, panie wiceburmistrzu. Łoże. - Jak to, przecież jesteście po rozwodzie. - Ale ja lubię z żoną spać...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?