Przyczyny katastrofy w Smoleńsku. Raport MAK. Ostatnie minuty lotu - rekonstrukcja video

mak.ru
wciąż leży na lotnisku w Smoleńsku.
wciąż leży na lotnisku w Smoleńsku. mak.ru
Załoga samolotu nie była przygotowana do lotu, przełożony dowódcy wywierał na niego presję, załoga nie reagowała na ostrzeżenia systemu TAWS, brak zgody wieży na lądowanie, dwie postronne osoby w kabinie - tak przyczyny katastrofy określiłaTatiana Anodina, szefowa MAK.

Rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy przedstawił dzisiaj raport w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu 10 kwietnia 2010 roku. MAK stwierdził, że załoga prezydenckiego Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem, była niewłaściwie przygotowana do lotu. Szefowa MAK - Tatiana Anodina - podkreśliła, że współpraca w załodze samolotu była niewystarczająca, a przełożony dowódcy samolotu Tu-154M wywierał na niego presję. Poinformowała również, że we krwi szefa polskich sił powietrznych, generała Andrzeja Błasika, który nalegał na lądowanie w Smoleńsku, wykryto 0,6 promila alkoholu.

Niedostatki w infrastrukturze lotniska w Smoleńsku i nie najlepszy stan techniczny urządzeń rejestrujących na lotnisku nie były przyczyną katastrofy - oświadczyła Tatiana Anodina. Według niej piloci powinni wziąć pod uwagę ostrzeżenia rosyjskie i białoruskie o bardzo złej pogodzie na lotnisku w Smoleńsku. Dodała, że polska załoga wielokrotnie dostawała informacje, że warunki na lotnisku nie odpowiadają minimum potrzebnemu do lądowania. Powiedziała również, że w takiej sytuacji załoga powinna zrezygnować z lądowania i skierować maszynę na lotnisko zapasowe.

Szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego zastrzegła, że określenie czyjejkolwiek winy za katastrofę nie wchodzi w kompetencje śledztwa.

Według MAK, nie było zgody na lądowanie polskiego samolotu z prezydentem na pokładzie na lotnisku w Smoleńsku, a w organizacji lotu były błędy, ponieważ nie wybrano lotnisk zapasowych na wypadek złej pogody. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy zaproponował, by by w ustawie o poprawie bezpieczeństwa lotów zapisać, iż osoby postronne nie mogą przebywać w kokpicie.

MAK orzekł też, że samolot przed wylotem był sprawny. Silniki oraz inne systemy działały prawidłowo, nie było też wybuchów przed zderzeniem z ziemią. Tatiana Anodina powiedziała też, że lot do Smoleńska miał status rejsu międzynarodowego. Oznacza to, że to jego dowódcy są odpowiedzialni za jego przebieg i biorą odpowiedzialność za wszelkie decyzje podjęte na pokładzie.

Rozpatrzone polskie uwagi do raportu, ale nie mają charakteru technicznego - powiedział wiceszef komisji technicznej MAK Aleksiej Morozow. Dodał, że śledztwo techniczne powinno być obiektywne i nie podlegać politycznym naciskom. Przedstawiciele MAK zapewnili, że śledztwo w sprawie katastrofy polskiego tupolewa było prowadzone zgodnie z prawem rosyjskim i przepisami konwencji chicagowskiej.

Tatiana Anodina podkreśliła, że do wyjaśnienia katastrofy zostali zaproszeni międzynarodowi eksperci do spraw lotnictwa. Byli to przedstawiciele Rosji, Polski i Stanów Zjednoczonych.

Wiceprzewodniczący Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Alieksiej Morozow powiedział, że strona rosyjska uwzględniła niektóre pytania strony polskiej do raportu Komitetu.

Morozow powiedział, że pozostałe polskie pytania nie miały charakteru technicznego. Odpowiedź na nie nie wchodzi więc w zakres działań tego gremium.

Morozow podkreślił, że aspekty techniczne zostały rozpatrzone przez komisję i uwzględnione w raporcie końcowym. Niezależnie od tego strona rosyjska wprowadziła do raportu szereg wyjaśnień, dotyczących różnych fragmentów tego dokumentu. Zdaniem Morozowa są one odpowiedzią na polskie pytania.

- Nie powiem dokładnie w procentach, ale jeśli chodzi o rząd wielkości - to uwzględniliśmy ich jakieś 20 - może 25 - powiedział przedstawiciel Komitetu..

Odpowiedzi i wyjaśnienia, udzielone przez stronę rosyjską mają zostać opublikowane w raporcie końcowym. Uczestnicy konferencji nie przedstawili ich zebranym na konferencji prasowej. Powiedzieli tylko, że część z nich dotyczyła obszaru, na którym zostały rozrzucone szczątki rozbitej maszyny.

Jarosław Kaczyński o raporcie MAK

Prezes PiS Jarosław Kaczyński jest zdania, że raport MAK dotyczący przyczyn katastrofy to efekt decyzji, które podjął premier Donald Tusk. Decyzje te, jak powiedział na konferencji prasowej, sprowadziły się między innymi do oddania śledztwa Rosjanom i zaniechania wszystkich działań, które by pozwoliły na zaangażowanie w tę sprawę międzynarodowych podmiotów, takich jak Unia Europejska.

Prezes PiS stwierdził, że raport MAK obarczający Polaków winą za katastrofę, jest jednostronny i nieoparty na żadnych dowodach. Jako przykład spekulacji podał domniemanie ekspertów MAK, że były psychologiczne naciski, aby samolot wylądował w Smoleńsku, choć nie ma na to żadnych dowodów w czarnych skrzynkach.

Jarosław Kaczyński za wątpliwą uznał rosyjską tezę, że generał generał Wojsk Powietrznych Andrzej Błasik miał we krwi niewielką ilość alkoholu. Zauważył, że nawet gdyby tak było, to w żadnym wypadku nie jest udowodnione, że przełożyło się to na decyzje o lądowaniu.

- Jedyne, co można uznać za element jakiejś prawdy to to, że były rzeczywiście przekazane złe karty lądowania i źle ustalony kąt lądowania, i że niektóre urządzenia techniczne nie działały w sposób właściwy - podkreślił na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński. Jak dodał, twierdzenie ekspertów MAK, że te czynniki nie miały wpływu na katastrofę, nie jest podparte żadnymi dowodami.

Jarosław Kaczyński zwrócił uwagę, że w raporcie nie ma odpowiedzi na wiele pytań, na przykład dlaczego kontrolerzy lotu mówili, że samolot jest "na kursie", czyli schodzi na pas lądowania. Podkreślił, że nie poddano także analizie kwestii rozmieszczenia latarni.

- Nie ma informacji na temat rozmów wieży kontrolnej z Moskwą, choć są przesłanki, że miały one miejsce - powiedział szef PiS. Jarosław Kaczyński stwierdził ponadto, że nie ma żadnych dowodów na presję na załogę, by lądowała w Smoleńsku.

Prezes PiS zwrócił także uwagę, że nie był to samolot prezydencki, tylko rządowy i to rząd podejmował wszystkie decyzje dotyczące lotu i samolotu.

Bogdan Klich: Były naciski na kontrolerów lotu w Smoleńsku

Były naciski na kontrolerów lotu w Smoleńsku, żeby sprowadzać polski samolot - powiedział IAR pułkownik Edmund Klich, akredytowany przy rosyjskim MAK.
- Tu nie chodzi o winę i odpowiedzialność. Chodzi o to, żeby opisać działanie kontrolerów i także nacisków, które były na kontrolerów. A takie były. Bo jak rozumieć takie zdanie, cytuję: No tak powiedzieli, cholera sprowadzać, na razie - cytuje zapisy z rozmów z kontroli wieży lotów Edmund Klich.
Dodaje, że z materiałów, jakie posiada strona polska wynika, że rosyjscy kontrolerzy kontaktowali się z jakimś bliżej nieokreślonym generałem.

- Tam są również takie zdania jak: Towarzyszu generale, do trawersu podchodzą. Wszystko włączone i reflektory na dzień. Wszystko włączone. Kto to jest generał? Powinno być wyjaśnione. Wszystkie osoby, które brały jakikolwiek udział w rozmowach z wieżą kontrolną powinny być przesłuchane, a ich rola w tym wszystkim oceniona. Nie chodzi o ustalenie odpowiedzialności, bo tym zajmuje się prokuratura - mówi pułkownik Edmund Klich.

Zdaniem polskiego akredytowanego przy MAK raport jest niepełny. Dodaje, że z jego prezentacji wynika, że całą winą za katastrofę obarczono stronę polską, a nasze uwagi nie zostały uwzględnione.

- Nie wiem, być może pracowali dzień i noc i sto pięćdziesiąt stron to nie jest aż taki wielki dokument, żeby się nie zapoznać. Ale podejście pewnie było takie, że przyjęli z góry założony plan i tak jak to mieli we wnioskach, to według mnie niewiele to zmienili - mówi Edmund Klich.

Podczas konferencji prasowej MAK, przewodnicząca komitetu Tatiana Anodina zapewniła, że polscy specjaliści brali udział we wszystkich kluczowych badaniach i naradach.

- Niestety to jest kłamstwo. Jestem w pełni świadom co mówię. Oprócz odpraw w Smoleńsku już na żadne odprawy i dyskusje nie byłem zapraszany w Moskwie mimo, że wnioskowałem - mówi Klich.

Pułkownik dodał, że Rosjanie nie wdawali się w dyskusje z polskimi ekspertami: - Nigdy nie przekazywano nam materiałów do dyskusji tylko narzucano nam swój pogląd. Przedstawiono nam materiały z oblotu z którymi się absolutnie nie zgodziliśmy. Próbowano nam podstawić dokument, żebyśmy podpisali. Powiedziałem, że nie i jeśli oni chcą nas traktować tak jak podczas prezentacji, to niech nie uważają, że po drugiej stronie są ludzie niekompetentni. Że zgodzą się na podpisanie dokumentów niepełnych, czy często nieprawdziwych - mówi Edmund Klich.

Zdaniem pułkownika nie można także twierdzić, że całą winę za katastrofę ponoszą piloci.

- Nie było dobrego zabezpieczenia, nie było dobrego szkolenia, piloci i ich działanie to skutek zaniedbań w szkoleniu, braku pieniędzy na symulatory, braki pieniędzy na szkolenie w technologii współpracy w załodze itd. Katastrofa smoleńska jest powtórką katastrofy Casy, po której zalecenia mimo, że było ich dużo okazały się nieskuteczne" - powiedział Klich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska