Gdyby Aleksander Ford dziś kręcił "Krzyżaków", nie miałby problemów ze znalezieniem statystów. W Polsce jest kilka tysięcy rycerzy, którzy z ogromną ochotą wzięliby udział w kolejnej grunwaldzkiej bitwie. Jakiekolwiek byłyby powody, dla których Polacy wkładają zbroje i uczą się sztuki władania mieczem, faktem jest, że średniowiecze jest teraz bardzo modne. Bractwa rodzą się jak grzyby po deszczu, a gwar bitew rozlega się od morza do Tatr.
To lepsze niż komputer
Rycerze mają swoją publiczność. W lipcu tego roku inscenizację bitwy pod Grunwaldem oglądało 45 tysięcy widzów. Tylko w Opolu, gdzie bractwo działa od niecałych dwóch lat, na zeszłotygodniowy festyn rycerski przyszło kilka tysięcy Opolan.
- Od samego początku wiedziałem, że w Opolu rycerze się łatwo przyjmą - mówi Edward Andrzej Kowalczyk, założyciel i komes opolskiego bractwa. - Na pierwsze spotkanie przyszło kilkunastu młodych ludzi. Twierdzili, że mają dosyć wirtualnych czy komputerowych gier z rycerzami. Chcą przeżyć coś prawdziwego - mówi.
Rycerstwo zobowiązuje
Kandydaci na rycerzy to ludzie młodzi, najczęściej studenci. Interesują się historią, dwa, trzy razy w tygodniu trenują szermierkę, uczą się tańców średniowiecznych, studiują historyczne książki, szukając informacji o rycerzach, ich obyczajach i sposobie życia.
- Rycerzem jestem dla idei - mówi Paweł Ryś z załogi grodu raciborskiego. - Gdzie w dzisiejszych czasach jest miejsce na uczciwość, skromność i przede wszystkim honor? - pyta. - To wartości, z których wszyscy się śmieją. Wszędzie tylko pieniądze, konsumpcja, każdy amerykański kicz wywołuje zachwyt. Rycerstwo to polska odpowiedź. Tu liczą się cnoty - przekonuje.
Rycerze mają dwa życia: współczesne, szare i mniej ciekawe, oraz to kolorowe, kiedy zakładają średniowieczne stroje, wyjeżdżają na turnieje, zdobywają chwałę niezwyciężonych w boju.
- Zadając pytania o rycerstwo, proszę nie nazywać tego zabawą. Wiele osób może się obrazić - przestrzega Krzysztof Czarny Rycerz, kasztelan będziński. - Rycerstwo trzeba mieć w sercu. Jest wielu rycerzy, którzy nie jeżdżą na turnieje. To według nich działanie na pokaz. Czują się jak małpy w zoo, obserwowane przez widzów. Rycerstwo uprawiają dla siebie - opowiada kasztelan.
Wielu członków bractw podczas turniejowych spotkań używa drugich, średniowiecznych imion. Dlatego kasztelan będziński przedstawia się jako Krzysztof Czarny Rycerz, jego żona (kasztelanowa) to Sygryda. Zwycięzca turnieju opolskiego to rycerz Kane (czyt. z ang. Kejn), a przywódca wrocławskiej drużyny wikingów to Kriss Thornsson.
- Kiedy jesteśmy rycerzami, staramy się zostawić współczesny świat za sobą - mówi kasztelan będziński.
- Wstydem jest używanie czegokolwiek z naszych czasów. Jemy na zwykłych ławach, z glinianych mis. Pijemy z naczyń, które przypominają średniowieczne. Rycerz z telefonem komórkowym to jakieś nieporozumienie.
Rycerzy można rozpoznać nawet ubranych "po cywilnemu".
- To ludzie, którzy w sklepach szukają nietypowych tkanin, płyt ze starodawną muzyką. Kiedy przejeżdżają obok zamku, choćby największej ruiny, muszą go zwiedzić - mówi Sygryda, kasztelanowa będzińska.
Te rany są prawdziwe. Rycerz dostał toporem po głowie od białoruskiego woja. Ramieniem pomaga Andrzej Kościuk z Opola.
(fot. Fot Sebastian Stemplewski)
NAJPRAWDZIWSI RYCERZE PRZETRWALI
Niewiele osób wie, ale także i w Polsce działa jedyny rycerski zakon. Tak zwani bożogrobcy, czyli Rycerski Zakon Grobu Bożego. W Polsce reaktywowany został przed siedmioma laty. Zakon powstał w średniowieczu na terenie Królestwa Jerozolimskiego. Zrzesza osoby duchowne i świeckie (również pozostające w związkach małżeńskich). Zadania rycerzom, członkom zakonu wyznacza Stolica Apostolska. Głównie opiekują się oni Bazyliką Grobu Bożego w Palestynie. Pracują w szpitalach i szkołach palestyńskich, roztaczają opiekę nad żyjącymi tam chrześcijanami. Na świecie jest około 19 tysięcy bożogrobców (głównie w USA, Kanadzie, Niemczech i we Włoszech), w Polsce zrzeszonych jest 73 rycerzy i dam. Pierwsze pasowanie rycerskie odbyło się 25 marca 1996 roku w archikatedrze warszawskiej. Wśród pierwszych pasowanych rycerzy był ks. prymas Józef Glemp.
JAK TO SIĘ ZACZĘŁO
Początki współczesnego polskiego rycerstwa związane są z zamkiem w Gniewie. W 1993 roku zorganizowano tam jeden z pierwszych turniejów rycerskich kuszniczych o miecz Jana III Sobieskiego. Wówczas też powstała tzw. "Smocza Kompania", inspirowana literaturą fantasy i nawiązująca do średniowiecznego rycerstwa najemnego. W połowie lat 90. imprezy na zamku w Gniewie przekształciły się w turnieje międzynarodowe. Przyjeżdżali tam rycerze z Niemiec, Czech i Szwecji. W efekcie podobne turnieje organizowano na zamkach w Bolkowie, Bytowie, Chojniku, Gdańsku, Szczytnie, Wolsztynie i w Warszawie. W 1997 roku właśnie na zamku w Gniewie doszło do założenie Kapituły Rycerstwa Polskiego, najwyższej rycerskiej władzy w Polsce.
ILE KOSZTUJE STRÓJ RYCERZA
Zbroja 1,2 tys. - 2 tys. złotych
Kolczuga 400-600 złotych
Hełm 60-350 złotych
Buty 50-300 zł
Tarcza 40-120 złotych
Miecz 150-450 złotych
Sztylet 40-120 złotych
Kusza 250-1 tys. złotych
Łuk 170-420 złotych
Kamizelka 120-250 złotych
Tunika (kaftan rycerski) - od 200 do 400 złotych.
Rękawice 30-200 złotych
Pas 40-200 złotych
Włócznia 40-60 zł
Czapka 20-50 złotych
Bielizna lniana 20-30 zł
Gatki 20-30 zł
Podsumowując: Na najskromniejszy przyodziewek i uzbrojenie rycerz musi więc wydać 2880 złotych. Wyposażenia "na bogato" kosztuje już 6550 złotych. Zestawianie obejmuje jedynie ceny standardowe. Bogaty współczesny rycerz może kupić samą zbroję (posrebrzaną)
za 15 i więcej tysięcy złotych.
Nie dla chamów
i gwałtowników
Bractwa proponują nie tylko sielankową zabawę w zdobywanie zamków. Obowiązuje w nich ścisła hierarchia. Na samej górze jest kasztelan lub namiestnik. Potem szambelani oraz kapituła rycerska. Oni podejmują decyzje dotyczące bractw, organizują pasowania rycerskie. Nowo przybyły członek bractwa nie może od razu stać się rycerzem., przez co najmniej rok musi być giermkiem. Najmłodsi członkowie bractw, poniżej 16. roku życia są paziami. Uczą się tańców, obyczajów średniowiecznych, ale nie ćwiczą się w walce.
Aby zostać rycerzem, trzeba się wykazać znajomością 7 sztuk rycerskich: władaniem mieczem, strzelaniem z łuku lub kuszy, jazdą konną, rzutem oszczepem. Prawdziwy rycerz musi też umieć tańczyć, pływać i przede wszystkim znać kodeks honorowy. Są tacy, którzy rycerzami stali się w innych okolicznościach.
- Przed dwudziestu laty byłem pasowany przez generała. Zostałem oficerem, szabla dotknęła mojego ramienia, jestem więc rycerzem - mówi Andrzej Kościuk, szambelan opolskiego bractwa. - W moim przypadku zamiana munduru wojskowego na rycerską zbroję przyszła bardzo naturalnie. Dlatego dziwi mnie, że wojskowi nie garną się do rycerstwa. Od dawna zachęcam do tego w internecie. Na razie tylko jeden oficer wyraził na to ochotę - dodaje. Honor to dla rycerza rzecz święta. Nakazuje on godne zachowanie. Wśród rycerzy na ogół nie ma kłamców, oszustów, chamów, brutali i głupków.
- Choć jak w każdej grupie społecznej zdarzają się czarne owce - zastrzega kasztelan będziński.
Jeśli ktoś zachowa się nieprzyzwoicie, natychmiast jest wyrzucany z turnieju i nie ma tam prawa wstępu.
- Dostaje wilczy bilet. Może iść tylko tam, gdzie jeszcze się na nim nie poznali - dodaje opolski szambelan.
- Dobrym przykładem jest nasz ostatni festyn. Zabrakło na nim wody, ale nie piwa. Rycerze pili go litrami i nie było żadnej burdy czy bójki. Ludzie tańczyli, śpiewali, ale nie kłócili się - mówi Edward Andrzej Kowalczyk.
Zresztą kiedy rycerze pokłócą się, zawsze mogą założyć zbroje, hełm, wziąć tarcze, miecz, wyjść na stronę i tam rozwiązać problem. - Wiem, że takie pojedynki odbywały się. Ale chodziło w nich raczej o sprawdzenie swoich umiejętności - dodaje Kościuk.
- Honor rycerski to przereklamowana sprawa - uważa Kriss Thornsson, jarl (wódz) wrocławskich wikingów. - Rycerze byli, będą i są opojami. Jeżeli mam być opojem z kodeksem honorowym lub bez kodeksu, wybieram to drugie - dodaje. On i jego ludzie wyglądają rzeczywiście jak dzika banda, która wyszła prosto z lasu. Wszyscy w szmatach obszywanych futrem, wszyscy z włosami długimi do ramion. Mówią tylko o gwałtach, zabijaniu i łupieniu, jak to wikingowie na turnieju rycerskim. W "cywilu" natomiast to ludzie o wysokiej kulturze osobistej. Ojcowie dzieciom i studenci.
Dopóki przeciwnik
nie padnie
Walka rycerska na pierwszy rzut oka przypomina dzikie, bezładne okładanie się mieczem. W rzeczywistości wymaga systematycznego treningu. Broń waży około półtora kilograma. W pełnym słońcu, w 20-kilogramowej zbroi, podczas dynamicznej walki, rycerz opada z sił już po 90 sekundach.
- Średniowieczne walki wyglądały podobnie do dzisiejszych - uważa Adam Dziuba, szermierczy trener opolskich rycerzy. - O zwycięstwie decydowała szybkość, siła i przede wszystkim wola przetrwania. Uderzenia mieczem na ogół nie przebijały stali. Przeciwnika się powalało, a potem dorzynało sztyletem.
Ze względów bezpieczeństwa podczas turniejów rycerskich zakazane są pchnięcia mieczem. Jeżeli rycerz zwycięży w kilku turniejach, jego sława zaczyna go wyprzedzać.
- Idzie potem taki przez obóz i wszyscy wiedzą, kim jest - mówi Andrzej Kościuk.
- Walka na miecze to ogromna przyjemność. Zawsze czuję przed nią obawę. Chcę pokonać przeciwnika, ale nie chcę robić mu krzywdy. To swego rodzaju dyscyplina sportowa - mówi rycerz Kane z Będzina, wielkie chłopisko, który w sposób niezrównany włada mieczem. Na opolskim turnieju nie miał sobie równych. W świecie teraźniejszym pracuje (niestety - jak twierdzi) przy komputerze. Koledzy z pracy wiedzą, że ma hobby związane z rycerstwem, ale nie przypuszczają, że jest mistrzem miecza.
Najbardziej szalonymi rycerzami w Europie są Białorusini. Opolanie oglądali ich niedawno, bawiąc na turnieju w Nowogródku.
- Walczą, jakby chodziło o przeżycie. Idą ławą i nie patrzą, gdzie biją. Niszczą wszystko przed sobą, a na dodatek każdy z nich jest wielki jak dąb - opowiada Andrzej Kościuk. Jeden z polskich rycerzy, który próbował stawić im poważniejszy opór, został zdzielony toporem przez hełm. Musieli interweniować lekarze. Podczas tegorocznej inscenizacji bitwy pod Grunwaldem ktoś nieostrożnie skierował grupę Białorusinów na rycerzy przybyłych z Włoch. Przerażeni sposobem walki wojowie z południa ulegli w ciągu kilku chwil. Jednego z pechowców, trafionego toporem w obojczyk, z pola bitwy zabrał helikopter medyczny.
- Planujemy zimą urządzić w opolskim Okrąglaku turniej rycerski. Zaprosimy wówczas Białorusinów, aby pokazali tzw. "bogurd", czyli walkę, która kończy się dopiero wówczas, gdy jeden przeciwnik powali drugiego - mówi opolski szambelan.
Rycerz nie może być
golcem
Zabawa w rycerstwo to hobby, do którego większość ludzi dopłaca. Dlatego bractwa zaczynają żądać pieniędzy za swoje występy. Zwykle są to niewielkie sumy. Dwugodzinny występ na festynach, piknikach, otwarciach marketów wyceniany jest na kilkaset złotych.
- Za te pieniądze można jedynie opłacić transport i żywność. Ale i tak się cieszymy, bo mamy okazję poćwiczyć i nie musimy do tego dopłacać - mówi Andrzej Kościuk.
Gazeta rycerska w jednym ze swoich numerów wydrukowała nawet wykaz taryf, które powinny obowiązywać rycerzy. 12-osobowa zbrojna grupa za jeden godzinny pokaz może wziąć do 5 tysięcy złotych. W rzeczywistości takie pieniądze są udziałem nielicznych. Zwykle niewielkich grup rycerskich, doskonale wyposażonych, wytrenowanych i nastawionych jedynie na komercyjne pokazy. Najsłynniejsi to warszawska Liga Baronów. Chodzą słuchy, że za dwudniowy występ potrafią wziąć 40 tysięcy złotych. Baronowie grali polskich huzarów w ekranizacjach "Ogniem i mieczem" i "Pana Tadeusza". Generalnie jednak są nielubiani przez "pospolite" bractwa. Być może z powodu bogactwa, a może z powodu komercjalizowania ruchu rycerskiego.
Faktem jest, że rycerz nie może być "golcem". Za dużo ta zabawa kosztuje. Zbroja to wydatek rzędu 2 tysięcy złotych, choć można kupić ją także za 15 i 20 tysięcy złotych. Całe (choć skromne) wyposażenie rycerskie to koszt prawie 3 tysięcy złotych. Dla członków bractw to ogromna kwota, zwłaszcza że większość z nich to studenci.
- Wiele rzeczy staramy się robić metodami chałupniczymi. Kolczugi na przykład można wykonać samemu. Robi się je, tnąc sprężyny na małe kółka. Część rycerzy rekrutuje się z biznesu. Tych stać na kupno wyposażenia - mówi Kościuk.
Co ciekawe, ubiory białogłów, towarzyszącym rycerzom są znacznie tańsze. Za kilkaset złotych kobieta może stać się damą dworu.
- Problem polega na tym, że duża część dziewczyn zamiast być księżnymi, chce walczyć. Nie dość, że muszą kupić zbroje, to jeszcze mężczyźni nie chcą dawać im pola. Wojowniczki mówią wówczas, że jak w średniowieczu, tak i teraz kobiety są dyskryminowane przez mężczyzn - kończy Sygryda, kasztelanowa będzińska.
Nie może być jednak inaczej, skoro do dziś na turniejach rycerze śmieją się z pewnego pechowca, który dał się w walce pokonać kobiecie-rycerzowi. Mężczyznom w tym przypadku równouprawnienie w ogóle się nie opłaca.