Przyroda wokół nas: Miasto bez drzew umrze, dajmy im i sobie szansę!

Redakcja
Krystyna Słodczyk, znana opolska ekolożka, oprowadza mieszkańców po zielonych zakątkach Opola.
Krystyna Słodczyk, znana opolska ekolożka, oprowadza mieszkańców po zielonych zakątkach Opola. Fot. Fot. Archiwum k.słodczyk
Opole nie jest wcale zielonym miastem - mówi dr Krystyna Słodczyk z Opola. - A szkoda, bo kiedyś słynęło z ulic obsadzanych drzewami wedle specjalnego planu oraz ze śródmiejskich małych parków.

Stolica województwa postrzegana jest powszechnie jako oaza zieleni, zielone miasto. To prawda?

Rzeczywiście osoby, które przyjeżdżały do Opola po II wojnie światowej miały prawo odbierać to miejsce jako zielony zakątek, ostoję przyrody. Jednak zieleni tej nie udało się utrzymać w mieście. Stało się tak z różnych powodów. „Zielone” - to ostatnie określenie, jakie pasuje do naszego miasta. Mówię to też jako pewien sygnał, ostrzeżenie dla innych miast województwa, którym wydaje się, że te enklawy zieleni, jakie mają teraz - są na zawsze, i że przyroda się obroni. Odniosę się do pewnego rankingu portalu obywatelskiego „Moja Polis”. Portal ten zrobił zestawienie terenów zielonych w granicach miast. Opole wypadło tam bardzo słabo, w połowie stawki, na 41. pozycji. Więc opowiadanie o tym, że Opole jest zielonym miastem, jest nieuzasadnione. Kiedyś tak. Dziś - nie. Proszę sobie wyobrazić, że wyprzedzają nas takie miasta jak Katowice, Chorzów! Miasta z Górnego Śląska, kojarzące się z degradacją terenów zielonych. Tymczasem Opole ma mniej drzew i zieleni niż one!

Jak to miasto wyglądało 50 lat temu, gdy przyjeżdżali tu przesiedleńcy, dlaczego zachwycali się zielenią?

Trzeba sięgnąć do przełomu wieków XIX i XX. Wtedy miasto weszło w fazę budowlanego, jak się teraz określa - boomu, a kiedyś mówiono o fazie budowlanego renesansu. Po zakończeniu wielkich budów charakterystycznych dla Opola, takich jak na przykład gmach dyrekcji kolei, gmach poczty, wszystkie te pałace secesyjne na ulicy Krakowskiej, - pomyślano o tym, że Opole wymaga także pięknej zielonej oprawy. Powstało Towarzystwo Upiększania Miasta Opola. Jednym z celów jego działania było „ubranie” Opola w szatę roślinną. Powstały plany nasadzeń, oddzielne da każdej dzielnicy, ulicy... Dzięki temu każda część miasta miała indywidualny styl. Ulica Katowicka była obsadzona lipami, po wojnie były to już dorodne drzewa, było się czym zachwycać. Ulica Dubois - była wysadzona głogami, do tej pory parę z nich się ostało. Kwitną na piękny ciemnoróżowy kolor. Katowicka była ulicą wiązów, a ulica Żeromskiego czy Kośnego - słynęły z czeremch...

To teraz niektórzy z naszych Czytelników wiedzą już, dlaczego jeden z lokali przy tej ulicy ma w nazwie czeremchę...

Choć czeremchy już nie ma. Warto nagłośnić działalność i plany tego towarzystwa. Bo to była przemyślana polityka, która sprawiała, że miasto było zielone, ładniejsze, ale i zdrowsze dla jego mieszkańców. Stąd zyskało miano zielonego.

Dlaczego te drzewa zniknęły? Wycięto je, uschły?

Po pierwsze zmieniły się warunki sanitarne dla drzew, są one o wiele gorsze. Mamy zanieczyszczone powietrze, głównie z powodu większego ruchu samochodowego, do tego mamy wyjałowioną glebę. Doszła inwazja szkodników kasztanowców. Opieka nad drzewami jest zaś praktycznie zerowa.

Mam wrażenie, że ta opieka to głównie przycinki i wycinki, no jeszcze oklejanie kasztanowców taśmami przeciw szkodnikom...

W znacznej mierze tak jest. Przy pielęgnacji drzew nie nadążamy za pogarszającymi się warunkami, na przykład glebowymi. Drzewa nie są na przykład podlewane, tymczasem poziom wód gruntowych w mieście się bardzo obniżył. To podstawowy problem. W ogródkach drzewa podlewamy.

O ile skurczył się procent udziału terenów zielonych z drzewami w Opolu od czasu drugiej wojny?

Przed wojną było to około 70 procent. Teraz niespełna 13 procent Opola to tereny zielone z drzewami.

Jestem zaskoczona, to drastyczna różnica.

W tych statystykach bierze się pod uwagę nie skwer, gdzie rośnie tylko trawa, ale tereny zielone gdzie są drzewa. Drastycznie zmniejszyła się powierzchnia właśnie terenów z drzewami. Trawnik to nie jest teren zielony w sensie biologicznym, nie produkuje tlenu, nie pochłania pyłów, nie prowadzi fotosyntezy w takim stopniu jak drzewa.

I tak, w trakcie naszej rozmowy, mit Opola - zielonego miasta padł. Czy to jakość utracona bezpowrotnie?

Mamy wciąż ogromny potencjał. Pięknie urządzoną wyspę Bolko i park Nadodrzański. Wciąż możemy zadbać o zadrzewione skwery, które jeszcze 30 lat temu funkcjonowały praktycznie jako malutkie parki w środku miasta. Mam na myśli skwer na rogu ulic Reymonta i Ozimskiej, park przed kościołem św. Piotra i Pawła i park przy dworcu centralnym, czyli plac Daszyńskiego. Czemu w tych parczkach nie usytuować huśtawek dla dzieci, miniplaców zabaw, nie zadbać o rosnące tam drzewa. Szczególnie boleję nad upadkiem parku koło kościoła św. Piotra i Pawła, to przecież dość znaczny teren... To wszystko przyniosłoby ogromną korzyść: teraz latem narzekamy na brak cienia, a przez cały rok - na wtórne zapylenie powietrza, tym bardziej, że nie spłukujemy ulic, bo brakuje na to rzekomo pieniędzy. Może to, co mówię, brzmi dla niektórych jak truizm.

To nie truizm. Mówimy przecież nie tylko o drzewach, ale o jakości naszego życia, o naszym zdrowiu.

To proszę napisać, że w samym Opolu umiera rocznie 400 osób, a powodem ich śmierci są choroby, do których powstania przyczynia się zapylenie powietrza. Drzewa mogą to zapylenie zniwelować.

Może powinno powstać kolejne Towarzystwo Upiększania Opola i wraz z ogrodnikiem miejskim pomyśleć o nowych nasadzeniach drzew, tyle że może powinny to być gatunki bardziej ciepłolubne, odporne na suszę? Jakieś palmy?
Nie trzeba sprowadzać jakichś palm! Bronię platanów - one są wyjątkowo odporne na zanieczyszczenia i świetnie dają sobie radę w miejskim środowisku pełnym spalin.

Powróćmy do potencjału Opola. Można mu przywrócić miano zielonego miasta?

Ależ oczywiście. Wyspa Pasieka słynie przecież z wielu magnolii. To się stało jakoś tak oddolnie - mieszkający na Pasiece opolanie zaczęli w swych ogródkach sadzić magnolie, które teraz pięknie kwitną, zachwycają swym widokiem...

Także przed redakcją nto...

No właśnie. Wytyczmy więc turystyczno-spacerową trasę Szlakiem Magnolii. Ta trasa wiodłaby wzdłuż pięknych willi, z detalami architektonicznymi, które można podziwiać, fotografować. W willach tych mieszkały znamienite osobistości związane z historią Opola. Taki szlak magnolii funkcjonuje już w Łodzi - w mieście, które nam kojarzy się z uprzemysłowieniem. I jest to tam hit!

Mamy też w Opolu drzewa historyczne, z którymi związane są piękne legendy... Choćby o piastowskim dębie.

Mówi pani o drzewie z wyspy Bolko. Jego wiek szacuje się na około 450 lat. Ponoć dąb kazał posadzić książę Jan II Dobry w miejscu, gdzie udało mu się po ciężkiej walce pokonać niedźwiedzia. Około 50 lat po tym wydarzeniu, za panowania króla Jana Kazimierza, Polska była w stanie wojny ze Szwedami. Król Jan Kazimierz musiał uciekać na Śląsk. W czasie podróży był między innymi w Opolu, gdzie spędził kilka dni. Władca poprosił księcia opolskiego, aby ten pokazał mu najpiękniejsze miejsca w okolicy. Książę zaprowadził wtedy króla na wyspę Bolko do dębu. Król oparł o pień drzewa głowę i otrzymał ponoć natchnienie do dalszych walk.

Ale to niejedyne takie legandarne drzewo w Opolu. Mamy też w Wójtowej Wsi topolę, która zasłynęła z tego, że trafił ją piorun. Ale to nie był przypadkowy piorun: oto pod topolą zatrzymali się na noc kupcy. W nocy zostali napadnięci przez zbójów, którzy zabili kupców, a zagarnięte im towary i pieniądze zakopali pod drzewem. Umówili się, że odkopią je za rok. Jeden ze zbójów chciał być jednak sprytniejszy i wykopał skarb wcześniej. Gdy już trzymał go w rękach, nagle uderzył piorun i zabił złoczyńcę.

Często też pokazuję zainteresowanym osobom opolskie pojezierze...

Mamy coś takiego?

Tak na swój użytek nazywam stawy malińskie. W ogóle od Maliny do Grotowic wiedzie fantastyczna trasa przyrodnicza. To piękne widoki, jak z pojezierzy, i unikatowa przyroda, rosną tu chronione rośliny, okolice stawów aż kipią życiem, no i są drzewa!

A wyrobisko Odra I?

To fantastyczny teren! Mamy tu i krajobraz klifowy, i strumień, niemal górski, który zamienia się w wodospadzik. Na trasach pionowej ściany można by było zaaranżować ogrody tarasowe. Wyrobisko to doskonały teren na ścieżkę przyrodniczo-dydaktyczną. Sporo tu stanowisk storczyków i innych roślin. To byłby hit na skalę kraju. Jednak wyrobisko należy do cementowni i na razie trudno tu cokolwiek planować. Ale to miejsce z ogromnym potencjałem. Według mnie można by było zrobić tu nawet drugi Eden.

Taki jak ten słynny Eden pod kopułą w Wielkiej Brytanii? Nie stać nas na to!

Pani redaktor, jeśli będzie nas stać mentalnie, to będzie nas stać i finansowo, jest gdzie sięgać po fundusze, zaś ogród, składający się np. z paru stref klimatycznych albo stref roślinności charakterystycznej dla różnych części kraju - to mógłby być hit.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska