Straszne nerwy poniosły mieszkańców, kiedy im podwyższono opłaty za ogrzewanie. Wkurzyli się nawet ci, którzy wcześniej psioczyli tylko po cichu i ci, którym do tej pory było wszystko jedno. Człowiek może się przecież przyzwyczaić do wszystkiego: do wiecznego braku światła na klatkach schodowych, do psujących się wind, do ścian misternie zapisanych brzydkimi wyrazami.
Moment, kiedy obudził się gniew, a zaraz za nim bunt - taki prawdziwy, jednoczący ludzi - nadszedł po wielu latach bezsilności. Barykadę wzniesiono w ciągu kilku dni. Z nazwaniem wroga nie było najmniejszych problemów: to Turhand-Ret, spółka z ograniczoną odpowiedzialnością.
Egipskie ciemności
Jako jedna z pierwszych nie wytrzymała Danuta Juraszek z trzeciego piętra. To ona wezwała na pomoc media.
- Przyjedźcie, zobaczcie, jak my żyjemy - prosiła. - Choćby zaraz. Zawiadomię sąsiadów.
Dojechaliśmy w 20 minut. Późnym popołudniem przy ulicy Sieradzkiej, w wojewódzkim mieście Opolu, panowały egipskie ciemności. Blok jest olbrzymi. Pięć klatek schodowych, kilka wejść, wreszcie "dziewiątka". Na parterze półmrok. Ściany odrapane jak w slumsach z amerykańskich filmów. Tylko winda jakby z innej bajki: kolorowa, przestronne wnętrze, wrażenie nowoczesności.
W ciągu 20 minut na trzecim piętrze zebrało się około 70 osób. Ludzie ledwo się mieszczą w korytarzu. Z początku buntują się po cichu, oparci o ściany. Zaraz wyleją swoje żale.
- Bo o nas, pani redaktor, mówią w Turhandzie, że jesteśmy środowiskiem patologicznym, że przy Sieradzkiej jest wylęgarnia zbirów. Czy my wyglądamy na środowisko patologiczne? Zapraszamy do naszych mieszkań - to nie są meliny. Znajomym musimy wyjaśniać, dlaczego klatki schodowe nie były malowane od 15 lat. Te ściany, pani redaktor, nie świadczą o nas. Świadczą o Turhandzie. A my...? My dotychczas nic nie mogliśmy zrobić.
- Na zebranie zwołane przez spółkę przyszło tylko pięciu lokatorów, bo inni o 15.30 byli w pracy - mówi Andrzej Mysona. - Trójka została wybrana do zarządu wspólnoty. Ja też, chociaż niedawno się wprowadziłem. Nie orientuję się we wszystkim.
- My do pana nic nie mamy - uspokajają go sąsiedzi.
Zsyp na piątym piętrze przy Sieradzkiej 9 śmierdzi ubikacją.
Mniejszość nie decyduje
Blok ma około 1200 mieszkańców i - na swoje nieszczęście - zbyt wielu właścicieli. Gmina Opole, Wojskowa Agencja Mieszkaniowa, Gospodarstwo Pomocnicze Komendy Wojewódzkiej Policji, "koncentraty" - dziś "Ovita", "wagonówka", województwo opolskie, a więc szpitale na Witosa i na Wodociągowej, nawet Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego - do niedawna UOP. Niektórzy właściciele mają kilka mieszkań, inni - kilkadziesiąt.
W 1998 roku, po przetargu badanym potem przez prokuraturę, mienie gminne trafiło w Opolu pod zarząd trzech nowo powstałych prywatnych spółek. Turhand był jedną z nich. Na każdej z klatek schodowych przy Sieradzkiej powstała osobna wspólnota mieszkaniowa, która - głosami przedstawicieli zakładów i instytucji - podjęła uchwałę: ta spółka będzie zarządzała naszymi zasobami. Nastały rządy Turhandu. W bloku pod numerem 9, ale też 3, 5, 7 i 11 - właścicieli prywatnych było wówczas niewielu. Dzisiaj pod "dziewiątką" prywatni są ciągle 40-procentową mniejszością. Większość stanowią tylko pod "jedenastką".
Zdzisław Marczak, dyrektor gospodarstwa pomocniczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu, nie pamięta, aby któryś z lokatorów 35 policyjnych mieszkań się skarżył. Skargi nie trafiły także do Zofii Lachowicz, naczelnika wydziału lokalowego urzędu miasta, ani do Henryka Adamowicza, do niedawna dyrektora WAM w Opolu.
- Dzwoniliśmy bezpośrednio do Turhandu - wyjaśniają lokatorzy. - A spółka nas lekceważyła.
Gdzie są nasze pieniądze?
- Winda została wyremontowana po tym, jak moje dziecko wpadło do szybu - mówi Mariola Kowalczyk. - Całe szczęście, że to się stało na parterze. Tylko dlatego nie wydarzyło się nieszczęście.
- Na co idą pieniądze z opłaty eksploatacyjnej? - pytają ludzie. - Na sprzątanie? Tu jest brudno! Na co idą pieniądze z funduszu remontowego? Przecież nie na malowanie klatek schodowych. Nie mamy domofonów. Remont dachu ciągnął się cztery lata. W blokach spółdzielczych ludzie od dawna mają termozawory, a u nas montowali je teraz, po rozpoczęciu sezonu grzewczego. Trzeba było spuszczać wodę z kaloryferów i napełniać je na nowo. Koszt każdej czynności to 66 zł od pionu. Kto za to zapłacił? My.
Co Turhand zrobił dla nas przez te lata dobrego?
Dobrze podnosił czynsze.
Karmen Maciejewska, w Turhandzie dyrektor do spraw technicznych, prywatnie mieszkanka osiedla ZWM, nie ukrywa, że z Sieradzką i z jeszcze jednym blokiem na Rondzie od zawsze były kłopoty, bo tam mieszka patologia.
- To wieczna walka z tymi ludźmi - wyjaśnia. - Gdzie dwóch Polaków - tam trzy zdania. Termozawory montowaliśmy w październiku, bo wcześniej wspólnota nie miała pieniędzy. Malowanie miało być w tym roku, ale wspólnota przeznaczyła pieniądze na remont dachu. Zresztą wątpię, czy efekt malowania byłby trwały. Lokatorzy spod "dziewiątki" porównują swój blok z naszą nową siedzibą przy ulicy Luboszyckiej, a ja pytam: czy my w siedzibie Turhandu piszemy po ścianach albo wkładamy pety w kaloryfery?
Patologiczna pani sekretarz
- To znaczy, że i ja jestem środowiskiem patologicznym, bo od 1988 roku mieszkam na Sieradzkiej 7? - pyta Jolanta Cisek, sekretarz miasta Opola. - Jestem zbulwersowana zrzucaniem na nas odpowiedzialności za ich nieudolność. Jedyne, co zostało zrobione za Turhandu, to wymiana drzwi wejściowych i kolejne naprawy dachu. Mówienie, że źle wychowaliśmy nasze dzieci i że dewastujemy klatki schodowe, to skandal.
- Dewastuje młodzież z Sieradzkiej - twierdzi Karmen Maciejewska. - To nieprawda, że nie montujemy nowych żarówek - mieszkańcy zamieniają je na przepalone.
- Pani Maciejewska wiele razy tak się na nasz temat wypowiadała - mówi Alicja z Sieradzkiej. - Tutaj mieszkają policjanci, wojskowi, urzędnicy, nauczyciele, lekarze. Jeśli my kradniemy żarówki, to ja nie wiem, co się dzieje w innych blokach.
Karmen Maciejewska mieszka w zasobach spółdzielczych. Jej klatka schodowa została odmalowana i efekt jest trwały. Lokatorzy o to dbają. Obcym dostępu broni domofon. Młodzież nie przesiaduje na półpiętrze.
No i oczywiście nikt nie sika na ściany.
Jak w slumsach
Zsyp na piątym piętrze przy Sieradzkiej 9 śmierdzi ubikacją. - Jadwiga Wądłowska uprzedza, że wrażenie będzie niezapomniane.
- Znowu nie ma światła - zauważa Wojciech Czyrek, który właśnie wykupił swoje mieszkanie od wojska.
Od piątego w górę od lat organizowane są tutaj młodzieżowe warsztaty plastyczne: sprośne i dowcipne rysunki wrosły w ściany - jeden obok drugiego. Między nimi dowody amatorskiej twórczości literackiej: dupa obok kurwy, wyznania miłości i nienawiści.
- U nas jest tak samo - mówi Ewa Łyko z klatki numer 7. - Niedawno zsyp się palił.
- Winda nie działa od półtora miesiąca - dodaje Krystyna Pietras.
Policja często jest na Sieradzką zapraszana.
- To są anonimowe zgłoszenia, bo ludzie boją się odwetu ze strony sprawców - mówi aspirant Jerzy Deberny, kierownik II rewiru dzielnicowych. - Przyjeżdżamy, ale trudno kogoś złapać na dewastacji. Musimy mieć dowody, z fusów przecież nie wróżymy.
Rada policjanta jest prosta: ludzie muszą działać wspólnie, przestać się bać i walczyć w Turhandzie o domofon.
- Wszędzie go można założyć - twierdzi Deberny - nawet w klatkach takiego dużego bloku. Domofon to zawsze utrudnienie dla nieproszonych gości.
Nie czują się dłużnikami
Podwyżka za ogrzewanie, która tak zdenerwowała ludzi, wyniosła 46 procent. Zamiast 2,60 zł za mkw. w listopadzie i grudniu trzeba płacić 3,81. Ludzie zadzwonili do Energetyki Cieplnej Opolszczyzny. Dowiedzieli się, że to Turhand jest autorem podwyżki. W ECO ceny wzrosły dla Opola o 0,8 procent, na ZWM-ie stawka wynosi ok. 2 zł. Okazało się też, że wspólnota z Sieradzkiej ma ponad 50 tys. długu, bo Turhand nie przekazywał pieniędzy od wiosny.
- Nie czujemy się dłużnikami - mówią lokatorzy. - Płaciliśmy za ciepło. Mamy dać pieniądze drugi raz na to samo?
- Gdyby tak było, to ja powinienem siedzieć nie w pracy, tylko w prokuraturze - odpowiada Jerzy Franiczek, dyrektor do spraw rozliczeń w Turhandzie. - Ustalone wcześniej stawki były po prostu za niskie. Podnieśliśmy opłaty, żeby zbilansować tegoroczne koszty, bo zużycie ciepła było większe od przewidywanego.
- Nie wiem, czy składki miesięczne były za niskie, czy to opieszałość albo nieuczciwość zarządcy - mówi Katarzyna Graboś, kierownik działu marketingu i obsługi klienta w ECO. - Zadłużenie powstało i ja się nie dziwię ludziom regularnie płacącym czynsze, że się buntują, kiedy mają płacić odsetki. Podobne sprawy mamy także w innych wspólnotach, ale najwięcej problemów jest z Turhandem.
Pułkownik Kazimierz Mydlarz, dyrektor oddziału terenowego WAM we Wrocławiu, dowiedział się o długu za ciepło od "NTO". - Mamy w tym bloku 60 z 400 mieszkań - mówi. - Jeśli były jakieś nieprawidłowości, to sprawa trafi do sądu.
- Może spółce nie płacić? - zastanawiają się lokatorzy.
- Trzeba płacić - odzywa się jakaś kobieta. - Nie będziemy przecież postępować jak ten Turhand.
Zarządcę można zmienić
Najnowsze wieści z pola walki: ludzie spod "dziewiątki" napisali list do prezydenta Opola Ryszarda Zembaczyńskiego. Zamiast "Brońmy swego opolskiego" ułożyli hasło "Brońmy swego źle zarządzanego".
- Zażądaliśmy już od Turhandu pełnych rozliczeń kosztów - mówi Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta. - W tej chwili mogę podpowiedzieć mieszkańcom, że jest możliwość zmiany zarządcy. Daje ją artykuł 23 ustawy o własności lokali: 20 procent właścicieli może doprowadzić do zmiany sposobu głosowania. Oni nie są skazani na Turhand.
Spółka Turhand-Ret od kilku miesięcy zarządza mieniem komunalnym na terenie dwóch trzecich miasta. Do redakcji wpływają kolejne sygnały o długach wobec ECO.
Tymczasem 1 grudnia spółka powiadomiła wspólnotę z Sieradzkiej 9, że zapłaciła w ECO część należności - 34 tys. zł. Drugie tyle wpłaci, kiedy ściągnie pieniądze od ludzi.
Pod "trójką" od wtorku montowany jest domofon.
Lokatorzy spod "siódemki" zażądali zwołania zebrania wspólnoty na 12 grudnia. Zamierzają zrezygnować z usług Turhandu.
Na klatkach schodowych zrobiło się jakby jaśniej.