Schronisko dla bezdomnych zwierząt istnieje w mieście od grudnia 1997 roku. Wtedy przyjęto do niego pierwszego psa. - To był niewielki kundelek o imieniu Kubuś - wspomina Teresa Rosiak, pracownik schroniska. - Przyprowadziła go do nas mieszkanka Koźla, która znalazła go błąkającego się po mieście. Piesek był u nas przez miesiąc i znalazł nowych właścicieli, u których jest do dziś.
KAŻDY ZA 10 ZŁ
Z okazji Światowego Dnia Zwierząt do 10 października schronisko prowadzi sprzedaż wszystkich psów za symboliczną kwotę 10 złotych.
Po tym terminie psy kosztować będą odpowiednio: 30 złotych - duży mieszaniec, 60 złotych - duży pies rasowy oraz 10 złotych - szczeniak.
Schronisko mieści się przy ul. Gliwickiej 20. W dni robocze czynne jest od 8.00 do 18.00, natomiast w weekendy i święta od 11.00 do 13.00.
Schronisko powstało na gruzach starego wysypiska śmieci. Przez pięć lat schronienie otrzymało tam ponad 1200 czworonogów. Większość z nich właśnie tam znalazło również swoich właścicieli.
- Mamy bardzo dużą rotację zwierząt. W ubiegłym roku trafiło do nas 330 psów, a 280 zostało zaadoptowanych - wylicza Andrzej Zębala, pracownik schroniska.
Jednak pracownicy schroniska i ich podopieczni nieczęsto mają okazje do radości. To właśnie tam na ogrodzonym stalową siatką placu widać, jak okrutny potrafi być człowiek dla czworonogów.
- W ubiegły piątek odebrałem jednemu facetowi dwie suczki. Psy są strasznie wygłodzone. Ich szkielety obciągnięte są tylko skórą, która też jest chora: bez sierści i pokryta bąblami - opowiada Andrzej Zębala. - Teraz próbujemy psy przywrócić do zdrowia. Podajemy im witaminy, jedzą tyle, ile mają ochoty, i są pod stałą opieką weterynarza.
Innym razem pan Andrzej przywiózł ze Zdzieszowic dwa wyczerpane rott-weilery. Psy były wychudzone i gnieździły się w malutkim kojcu.
- Natomiast w tym roku przywiozłem z Krapkowic psa po wypadku samochodowym. Jego grzbiet obdarty był ze skóry tak, że było widać mięso, na którym wiły się już robaki. Myślałem, że zwierzę tego nie przeżyje. Dzięki usilnym staraniom lekarza pies nie tylko wylizał się, ale nabrał wagi i jest zdrów jak ryba. Dla takich chwil warto jest żyć - cieszy się pan Andrzej.
Nawet w schronisku psy nie mogą czuć się całkiem bezpiecznie. Kilka razy zdarzały się już włamania i kradzieże czworonogów. We wrześniu jeden z mieszkańców ukradł rottweilera oraz pootwierał klatki i wypuścił zwierzęta. Siedemnaście psów uciekło na miasto. Po trzech dniach 15 z nich wróciło, a jedną sukę przejechał samochód.
- Mimo wszystko psy mają u nas jak w domu. Codziennie jedzą gotowane mięso z kaszą, makaronem i ryżem, a w weekendy i święta karmione są suchą karmą - opowiada pani Teresa.
Nawet gdy pies opuści schronisko i znajdzie nowego właściciela, wciąż może liczyć na pracowników schroniska. Mogą oni bowiem sprawdzać wyrywkowo, w jakich warunkach mieszkają zwierzaki. Jeśli pies jest źle traktowany, z powrotem trafia do schroniska.
Właścicielom pozostawiono również furtkę. Mogą oni oddać z powrotem psa do schroniska, jeśli im się nie spodoba.
- Rekordzistą jest Dingo, cocker-spaniel, który już trzy razy do nas wracał. Po prostu właściciele nie potrafią sobie go ułożyć. Jest agresywny, gryzie i nie chce się słuchać - kończy Andrzej Zębala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?