Slady gołębi nie tylko szpecą, ale przede wszystkim niszczą elewacje budynków, spędzając sen z oczu zarządcom budynków i wspólnotom mieszkaniowym.
Problem ma m.in. ratusz, którego budynek ptaki upodobały sobie szczególnie. Odchody gołębi zanieczyszczają schody przed wejściem, kostkę brukową wokół budynku i samą elewację. Często "ozdobione" są także stojące w pobliżu dwie budki telefoniczne.
- To nie jest przyjemny widok, ale przecież gołębie są we wszystkich większych miastach - przyznaje Łukasz z Warszawy, który wczoraj wspólnie ze znajomymi zwiedzał opolski Rynek.
CZY GOŁĘBIE SĄ GROŹNE?
Sanepid, do którego wpływają skargi od mieszkańców miasta, dotąd nie zajmował się sprawą gołębi.
- Problem powinni rozwiązać zarządcy budynków i do nich odsyłamy w takich przypadkach. Ptaki te są na pewno w mieście uciążliwe, ale nie powodują bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia - mówi Józef Boryczka, kierownik działu higieny komunalnej w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-
-Epidemiologicznej w Opolu.
Tymczasem - jak twierdzi lekarz weterynarii Marek Tymowicz - właśnie odchody gołębi są najbardziej niebezpieczne. Ptaki te są nosicielami salmonellozy i chlamydiozy (choroba zakaźna wywołana przez bakterie, które przenoszą głównie ptaki). Chore zwierzęta szybko padają, ale nie usunięte
odchody długo jeszcze mogą być groźne dla ludzi.
Faktycznie, ratusz bitwę z gołębiami przegrywa.
- Na Rynku ptaków jest najwięcej. Nic nie możemy na to poradzić, bo ptaki są tutaj dokarmiane przez ludzi, a przecież nie możemy tego zabronić - tłumaczy Elżbieta Jezierska, zastępca naczelnika wydziału administracyjno-gospodarczego.
Małe okienka, rynny i wszelkie otwory w elewacji ratusza zostały już osłonięte specjalną siatką, ale to nie odstrasza ptaków. Codziennie trzeba czyścić bezpośrednie sąsiedztwo budynku, a dwa razy w roku dezynfekować wieżę ratuszową. Na bardziej skuteczne metody miasto do tej pory nie miało pieniędzy.
Tymczasem niektóre kamienice na Rynku już są zabezpieczone. Specjalne taśmy, na których zamocowane są igły ze stali nierdzewnej, uniemożliwiają ptakom siadanie na gzymsach. Taką ochronę zastosowano np. w budynku pod numerem 17.
- Dopiero teraz jest spokój, a przede wszystkim jest czysto - potwierdza Janusz Bańczerowski, właściciel położonego na parterze sklepu.
Zabezpieczenie sprowadzano aż z Japonii. Nie jest najtańsze, bo na 1 m2, łącznie z kosztami instalacji, trzeba wydać około 40 zł. Skorzystał z niego także bank, który ma siedzibę nieopodal.
- System jest drogi, ale coraz więcej wspólnot się na to decyduje, szczególnie tam, gdzie właśnie odnowiono elewacje - mówi Janusz Kramarz, kierownik działu eksploatacji w firmie Turhand-Ret, zarządcy części budynków w centrum miasta. - Do tej pory miasto nie podejmuje żadnych innych działań, żeby rozwiązać problem gołębi. W Wenecji np. do karmy dosypywano środki antykoncepcyjne, dzięki czemu znacznie zmniejszono tam populację tych ptaków.
Prawdopodobnie w najbliższym czasie władze Opola jednak zapoznają się bliżej z działaniem i kosztami systemu, który już jest wykorzystywany w mieście.
- Wydaje się, że to najlepszy i najbardziej humanitarny sposób - uważa prezydent Piotr Synowiec. - To nie może być aż tak drogie i myślę, że znajdą się na ten cel pieniądze.