Puchar CEV. Dziś wielki mecz ZAKSY

Redakcja
Kibice będą bez wątpienia siódmym zawodnikiem meczu.
Kibice będą bez wątpienia siódmym zawodnikiem meczu. Krzysztof Świderski
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jako pierwszy klub w historii polskiej siatkówki może sięgnąć po Puchar CEV. W klubie, na ulicach, w miejscowych pubach i sklepowych kolejkach ludzie rozmawiają tylko o jednym. Czy nasi sięgną po wymarzone trofeum?

Nie będzie o to łatwo, bo po drugiej stronie siatki stanie Sisley Treviso - naszpikowana gwiazdami drużyna, nazywana ze względu na liczbę zdobytych trofeów "siatkarskim Realem Madryt".

- Gdzie można jeszcze kupić bilet na sobotni finał? - to pytanie zadaje dziś gorączkowo wielu fanów, marzących, by na własne oczy zobaczyć, jak ich ulubieńcy unoszą w geście triumfu Puchar Europejskiej Konfederacji Siatkówki (CEV).

- Wielu szuka wejściówek na ostatnią chwilę. Szczęśliwi są ci, którzy kupili je w poniedziałek, zaraz po otwarciu kas - przyznaje Krystian Zapotoczny, jeden z kibiców, i wyjmuje z portfela plik kolorowych biletów. - Kupiłem je w pierwszych godzinach sprzedaży. Zabieram na mecz żonę, dwójkę dzieci oraz szwagra z dziewczyną.

Ludzie biegają za biletami, a w siedzibie klubu myślą już zupełnie o czymś innym.
- Wszystkie wejściówki już sprzedaliśmy, ale to był najłatwiejszy etap przygotowań do meczu. Pracy przy organizacji wydarzenia takiej rangi jest całe mnóstwo - rzuca w pośpiechu Wanda Pietrzyk, dyrektor ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. - Od kilku dni wszyscy w klubie pracują po 20 godzin na dobę. To strasznie męczące i źle wpływa na atmosferę. Już nawet zaczynam kłócić się z mężem...

Montują telewizory, podłączają faksy

Prezes klubu Kazimierz Pietrzyk narzeka, że niektóre przepisy związane z organizacją finału są zadziwiające. - Na przykład w szatni, w której zawodnicy będą czekać na kontrolę antydopingową, musimy zainstalować telewizor, żeby siatkarze czekający na badania się nie nudzili. Jeden z delegatów CEV musi mieć w pokoju faks do własnej dyspozycji. Tak, jakby w razie potrzeby nie mógł sobie podejść do klubowego sekretariatu - wylicza prezes Pietrzyk.

Trzeba także dopiąć wszystko finansowo. Co ciekawe, kluby walczące o europejski puchar muszą same pokrywać koszty związane z uczestnictwem w rozgrywkach i podejmowaniem działaczy, sędziów czy komisarzy.

- Sama kontrola antydopingowa przed środowym meczem w Treviso kosztowała nas kilkanaście tysięcy złotych - wylicza prezes. - Ale i tak najważniejsza jest strona sportowa. Możliwość sięgnięcia po Puchar Europy jest najlepszą motywacją i powoduje, że trudności organizacyjne oraz koszty, które trzeba ponieść, schodzą na dalszy plan.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jako pierwszy klub w historii polskiej siatkówki może sięgnąć po puchar CEV. Byłoby to piękne zwieńczenie siedemnastoletniej historii klubu, który ostatnio przeżywał chude lata, ale ma na swoim koncie pięć mistrzostw Polski, dwa wicemistrzostwa, trzy puchary kraju oraz dwa brązowe medale rozgrywek europejskich.

- Znów jesteśmy wielcy! - emocjonuje się Stanisław Dutka, znany w siatkarskim światku bębniarz klubu kibica Zaksy. Wraz z grupą kilkudziesięciu fanów Dutka w środę z całych sił dopingował Zaksę podczas pierwszego meczu w Treviso. Kędzierzyńscy kibice dali tam czadu, podobnie jak ich idole, którzy pokonali faworyzowanych Włochów. To jednak dopiero pierwszy krok do zdobycia pucharu. Zaksa musi teraz wygrać rewanż na własnym boisku. Jeśli w Kędzierzynie górą będzie Sisley, o tym, kto zdobędzie trofeum, zadecyduje tzw. złoty set, czyli krótka partia do 15 punktów.
- A złoty set to loteria, którą można porównać tylko z rzutami karnymi w piłce nożnej - tłumaczy Krzysztof Zapotoczny.

Zaksa jest jednak mistrzem "złotego seta". W tegorocznej edycji Pucharu CEV eliminowała już w ten sposób hiszpańską Unicaję Almeria, w kolejnej rundzie - VFB Friedrichshafen, a w niedawnym półfinale - CSKA Sofia. Tak się złożyło, że wszystkie decydujące partie Zaksa rozgrywała w swojej hali i zwyciężała niesiona żywiołowym dopingiem trzech tysięcy fanów.

Kibice będą siódmym zawodnikiem

Przed meczem dwie rzeczy są już pewne: że walka będzie zacięta, a atmosfera na trybunach rozgrzana do czerwoności. Zaksę będzie tym razem wspierać rekordowa liczba 3,5 tysiąca gardeł, pod przywództwem legendarnego klubu kibica. Widzów mogłoby być i dwa razy tyle, ale więcej nie pomieści hala przy ul. Mostowej.

Doping kędzierzyńskich fanów jest w Europie nie mniej znany i ceniony jak drużyna z Opolszczyzny. Chociaż Zaksa nie zdobyła jeszcze nigdy Pucharu Europy, w przeszłości ogrywała już najsłynniejsze kluby na kontynencie. Sami zawodnicy przyznawali jednak, że wiele z tych zwycięstw nie byłoby możliwe, gdyby nie ogłuszający doping fanów.

Do historii przeszedł m.in. rozegrany w 1998 roku w Kędzierzynie-Koźlu mecz z Paris Volley. Dumni Francuzi, wtedy obrońcy Pucharu Europy, narzekali, że kilkanaście godzin z dużymi problemami musieli podróżować do Kędzierzyna-Koźla, żeby rozegrać mecz, który nie potrwa więcej niż godzinę. Gdy rozpoczynała się rozgrzewka, kibice siedzieli jak trusie. Ale wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego w hali przy al. Jana Pawła II, gdzie rozgrywał swoje mecze ówczesny Mostostal Azoty (stara nazwa Zaksy), rozpoczął się huraganowy doping. 1300 kibiców krzyczało, klaskało i dęło w trąbki, a niesiona tą euforią drużyna rozegrała jeden z największych meczów w swojej historii.

- Wszystko rzeczywiście trwało godzinę, bo nie potrzebowaliśmy więcej, by odprawić faworyzowanych Francuzów z wynikiem 3:0 - wspomina charyzmatyczny rozgrywający Sławomir Gerymski, w latach 1996- 2001 kapitan kędzierzyńskiego zespołu.

Oszołomieni goście z Paryża przyznawali po meczu, że hałas momentami sprawiał im ból. Tumult panujący w hali został wówczas zmierzony i okazało się, że był porównywalny z hukiem startującego odrzutowca.

Klub kibica Zaksy słynie z żywiołowego, ale zawsze kulturalnego dopingu. Zrodził się on właśnie tu, a dziś rozsławia polskie widowiska siatkarskie na całym świecie. W uznaniu zasług Klub Kibica z Kędzierzyna-Koźla został w 2001 roku wyróżniony medalem Fair Play Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a członkowie tej barwnej grupy zjeździli za swoją drużyną niemal całą Europę.

Gdy w 2000 roku Mostostal pierwszy raz awansował do turnieju finałowego Pucharu CEV we Florencji, włoscy karabinierzy wpadli w popłoch, że nie poradzą sobie z polskimi chuliganami. Po zakończeniu dwudniowej imprezy policjanci robili sobie pamiątkowe zdjęcia z fanami Mostostalu, zauroczeni ich wspaniałym zachowaniem.

- O doping w sobotę jestem spokojny. Ale do ostatniej chwili będę miał obawę, czy dopięliśmy wszystkie organizacyjne drobiazgi - niepokoi się prezes Pietrzyk. Pod jego okiem klub z Kędzierzyna-Koźla organizował już wiele pucharowych meczów, a w 2002 roku w opolskim Okrąglaku był nawet gospodarzem turnieju finałowego Europejskiej Ligi Mistrzów. Kędzierzynianie dostali prawo przeprowadzenia tej prestiżowej imprezy w uznaniu za perfekcyjną organizację meczów, które w tamtych czasach odbywały się w opolskim Okrąglaku.

Grosik pod boiskiem

Kibice będą bez wątpienia siódmym zawodnikiem meczu.
(fot. Krzysztof Świderski )

- Za każdym razem, gdy pod wykładzinę, na której rozgrywane były mecze w Okrąglaku, wkładałam grosik ze swojego portfela, nasza drużyna była górą. To była nasza tajna broń - wspomina z uśmiechem Wanda Pietrzyk. Czy teraz pani Wanda zrobi to samo? Ta tajemnica wyjdzie zapewne na jaw po zakończeniu meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Sisley Treviso.

- Przez ostatnie siedem lat mogliśmy tylko wspominać wielkie sukcesu Mostostalu - mówi Mateusz Manc, jeden z fanów. - Dzięki temu ten sezon w europejskich pucharach jest wyjątkowy, a ludzi w Kędzierzynie znów ogarnęło wspaniałe siatkarskie szaleństwo.

Jego potwierdzenia nie trzeba szukać daleko. Od kilku dni niemal każda rozmowa w mieście rozpoczyna się od pytania: "Wygrają?".

Panią Kasię spotykamy w sklepie papierniczym w centrum miasta.
- Poproszę farbki - mówi sympatyczna brunetka, na oko chwilkę po trzydziestce.
- A jakie? - dopytuje sprzedawca.
- Niebieskie, białe i czerwone, tak jak barwy Zaksy. I żeby się dobrze na policzkach trzymały. Mąż umaluje mnie, ja umaluję jego i pójdziemy na mecz - wyjaśnia z uśmiechem klientka.

Sprzedawca doradził jej zakup plakatówek z zastrzeżeniem, żeby za bardzo ich nie rozwadniać. Okazało się, że nie była to pierwsza klientka, która pytała o meczowe "barwy wojenne". Nabycie głośnej kibicowskiej trąbki też nie jest łatwe, bo ostatnie zainteresowanie tym towarem przeszło najśmielsze oczekiwania handlowców. Jak świeże bułeczki sprzedają się również szaliki, koszulki i chorągiewki w barwach Zaksy.

- Rzeczywiście, jest szaleństwo i urwanie głowy - potwierdza Wanda Pietrzyk, w której gabinecie bez przerwy dzwoni telefon. Jak nie kibice pytają o wejściówki, to oficjele dopytują o szczegóły organizacyjne, a dziennikarze z całej Europy - o akredytacje.

Robimy totka blokowego

Finał Pucharu CEV będzie nie tylko wielkim wydarzeniem sportowym i medialnym, ale także towarzyskim. Do Kędzierzyna-Koźla na zaproszenie prezesa Pietrzyka ma zawitać m.in. trener siatkarskiej reprezentacji Polski Andrea Anastasi, były trener i twórca największych sukcesów Mostostalu Azotów Waldemar Wspaniały, a także władze miasta i województwa.

- Co może dziwić, prawdopodobnie nie będzie najważniejszych działaczy kierujących polską siatkówką, bo akurat wszyscy są na urlopach i postanowili nie przerywać szusowania na nartach w związku z meczem w Kędzierzynie-Koźlu - mówi prezes Zaksy.

Nie psuje mu to jednak humoru, gdyż głęboko wierzy, że Zaksa zdobędzie upragniony puchar. - Wygramy, nie będzie potrzebny żaden złoty set - zapewnia.
Mieszkańcy bloku przy ulicy Wieczorka rozczarowani, że prawie nikomu nie udało się kupić biletów na mecz, postanowili zorganizować "totka blokowego". Chodzi o to, żeby emocje podczas oglądania meczu w telewizji były jeszcze większe. Wszyscy postawili na wygraną kędzierzynian.

- Różniliśmy się jedynie tym, w jakim stosunku zakończy się mecz. Ja postawiłem, że będzie 3-2 - opowiada Stanisław Michniewski. - W puli jest ponad 500 złotych. W związku z tym, że to jednorazowy hazard, mam nadzieję, że urząd skarbowy przymknie oko na naszą zabawę - uśmiecha się.
Gdy w czwartek po południu pod miejską pływalnię zajechał autokar z wracającymi z Włoch kibicami Zaksy, w centrum miasta słychać było radosne okrzyki i odgłosy trąbek. Jeśli w sobotni wieczór nasi siatkarze sięgną po wymarzone trofeum, w mieście z pewnością wybuchnie powszechna euforia, a świętowanie, jak niegdyś po zdobyciu mistrzostwa Polski, trwać będzie do białego rana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska