Putin się bawił, generałowie milczeli. Co zrobi Rosja po charkowskiej klęsce?

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
W decydującym o klęsce armii rosyjskiej w obwodzie charkowskim dniu Putin odwiedził centrum boksu na moskiewskich Łużnikach
W decydującym o klęsce armii rosyjskiej w obwodzie charkowskim dniu Putin odwiedził centrum boksu na moskiewskich Łużnikach kremlin.ru
Klęska Rosji w obwodzie charkowskim ma wymiar nie tylko militarny, ale i polityczny. Obnażyła słabość państwa rosyjskiego, a dokładniej modelu zarządzania państwem. Jeśli już wcześniej Władimir Putin bezustannie wymieniał dowódców na wojnie z Ukrainą, to prawdziwa czystka dopiero przed nami. Wszak stara zasada mówi, że to nie car, a bojarzy są źli.

Rosja w końcu przyznała się do porażki, nie dało się dłużej udawać, że nic się nie stało. Narracja, a więc i przekaz telewizyjny dla Rosjan, jest taka, że tak naprawdę nic wielkiego się nie stało. Tak, oddziały rosyjskie „w obliczu ośmiokrotnie liczniejszego wroga” wycofały się, by zreorganizować i ustawić linię obrony w bardziej sprzyjających warunkach. Jednocześnie też przecież ukraińska ofensywa pod Chersoniem nie przynosi rezultatów – mówi kremlowska propaganda. Mimo wszystko jednak, coś się stało w przestrzeni informacyjnej i politycznej Rosji. To, co chyba najistotniejsze, to załamanie się spójności przekazu, od wojska, przez Kreml i Dumę po media.

Być może nie jest to teraz tak odczuwalne, ale będzie przełomem w postrzeganiu wojny przez zwykłych Rosjan i rosyjskie elity. No a przede wszystkim, jeśli wcześniej słychać było o tarciach między Kremlem i putinowskim nominatem Szojgu, a generalicją, to teraz można spodziewać się prawdziwej walki na noże. Oczywiście Putin nie zdziesiątkuje nagle wysokiej kadry oficerskiej w stylu Stalina z lat 30. ub. wieku. Wszak wciąż toczy się wojna. Ale po wojnie… Generałowie też to wiedzą.

Kulisy klęski

Aż do popołudnia 10 września ministerstwo obrony Rosji nie podawało żadnych informacji o chaotycznym odwrocie w obwodzie charkowskim, rozwodząc się za to nad rzekomym niepowodzeniem ukraińskiej ofensywy w rejonie Chersonia. W efekcie w głównych kanałach telewizyjnych na dobrych kilka dni strumień informacji z Charkowszczyzny zatrzymał się na reportażach o przybyciu posiłków do Kupiańska, który już zdążył był wpaść w ręce zadziwiająco szybko poruszających się wojsk ukraińskich. Potwierdzenie ze strony rosyjskiej o sukcesach ukraińskiej ofensywy mieliśmy w alarmujących wpisach nie tak małej grupy blogerów.

Nie wiadomo, czy Putin dostaje choćby wyciąg z doniesień tych blogerów, ale na pewno dałoby mu to dużo lepszy ogląd sytuacji i lepsze dane na temat szokującej porażki niż zwięzły raport ministerstwa obrony o "przesunięciu" skoncentrowanego w trójkącie Bałaklija-Izium-Kupiańsk Zgrupowania „Zachód” na wschód do Donbasu, gdzie przecież walczy Zgrupowanie „Centrum”. Trudno powiedzieć, czy Putin nie przejął się doniesieniami z frontu, czy wojsko nie pokazało mu pełnego obrazu sytuacji, czy wiedział, ale udawał, że nic się nie dzieje. W każdym bądź razie zapamiętają mu Rosjanie, że w dniu ostatecznego przełamania frontu w rejonie Iziumu, Putin: oddał przez internet głos w wyborach lokalnych, potem zwiedzał centrum sambo na Łużnikach, otworzył parę nowych inwestycji w Moskwie (m.in. diabelski młyn), a na koniec wziął udział w jednej z imprez z okazji kolejnej rocznicy urodzin Moskwy.

Sukces na wschodzie…

Jak mówi w rozmowie z RFE/RL ukraiński analityk wojskowy Mychajło Żyrochow, rozmiar sukcesu armii ukraińskiej zaskoczył nie tylko Rosjan, ale też Zachód i sam Kijów, tym bardziej że „zwykle operacje takiej skali prowadzone są siłą co najmniej sześciu brygad, podczas gdy tu Ukraina zaangażowała trzy-cztery”. To był doskonale przygotowany plan. Cele pierwszego uderzenia były słabo wyszkolone milicje sformowane z mieszkańców okupowanego Donbasu, a następnie zaatakowano Rosgwardię, która szkolona jest nie do regularnej wojny, ale pacyfikacji wewnętrznych zamieszek. „Kiedy Rosjanie próbowali rzucić do boju regularne wojsko, było już za późno i trwał w pełni chaotyczny odwrót” – mówi Żyrochow.

Ukraińska ofensywa wytraciła już tempo. Opuszczone przez Rosjan miejscowości w zachodniej części obwodu ługańskiego mogą nęcić łatwą zdobyczą, jednak dowództwo wie, że kontynuacja natarcia to zwiększanie ryzyka na kontratak rosyjski w rozciągnięte i zmęczone oddziały. Dlatego zamiast zajmowania „ziemi niczyjej”, lepiej umocnić się na już zdobytych obszarach. Potem się przegrupować i uderzyć w kolejne słabe punkty słabej jak nigdy obrony rosyjskiej. Ukraińskie dowództwo nie lekceważy wroga. Potwierdzeniem są postępy w natarciu Rosjan na południe od Bachmutu w obwodzie donieckim.

…sukces na południu?

Ofensywa w obwodzie chersońskim to fakt, a nie – jak mówią niektórzy – pozorowany ruch ukraiński, który miał odciągnąć uwagę Rosjan od Charkowa. Tylko z wielu powodów, dowództwo ukraińskie na południu musi się w swych działaniach kierować inną logiką, niż na wschodzie. Zdaniem ukraińskich ekspertów, rosyjskie dowództwo popełniło błąd, przerzucając ściągnięte z obwodu charkowskiego oddziały na zachodni brzeg Dniepru. Tam bowiem w ciągu ostatnich dwóch tygodni Ukraińcy wyzwolili ok. pół tysiąca kilometrów kwadratowych i postawili rosyjskie zgrupowanie w trudnym położeniu.

W obecnej sytuacji dla Rosji byłoby lepiej, gdyby wycofała się na wschodni brzeg Dniepru, ale nie pozwalają na to wewnętrzne względy polityczne. Ukraińscy dowódcy wykorzystują ten strategiczny błąd do systematycznego osłabiania możliwości rosyjskich wojsk uwięzionych na zachodnim brzegu. „Efekt będzie taki sam jak na północnym wschodzie: rosyjscy żołnierze zostaną pozostawieni przez dowództwo samym sobie i albo się poddadzą, albo będą próbowali uciekać” - twierdzi w rozmowie z RFE/RL ukraiński ekspert Pawło Łakijczuk.

Zachód vs Wschód

Sukces ukraiński w obwodzie charkowskim i kolejne zapewne – bo biorąc pod uwagę słabość rosyjskiej obrony i brak rezerw – sukcesy na froncie przyznają rację tym krajom i tym politykom na Zachodzie, którzy konsekwentnie od początku wspierają militarnie Ukrainę. Ostatnie dni pokazują, że wojnę można szybko zakończyć, ale nie tak, jak zakładał Berlin i niektórzy europejscy partnerzy Rosji, czyli albo przez szybką wygraną Moskwy, ale zamrożenie konfliktu. Dziś widać, że najszybciej do pokoju doprowadzi zwiększenie militarnej pomocy dla Ukrainy. Skoro już ta ilość i jakość sprzętu, którą do tej pory Kijów dostał, tak bardzo zmieniła oblicze wojny, to co dopiero by było, gdyby Ukraińcy w końcu otrzymali, o co zabiegają od dawna, pociski o zasięgu 300 km, a nie jak dotąd, 90 km?

Na przeszkodzie w drastycznym zwiększeniu wsparcia zbrojeniowego dla Ukrainy – choćby w postaci dostaw dużych ilości czołgów, bojowych wozów piechoty, transporterów opancerzonych a nade wszystko samolotów – wciąż jednak stoi obawa zachodnich elit przed „sprowokowaniem rosyjskiej eskalacji”. I wciąż duże wpływy rosyjskie w elitach zachodnich. Ostatnie informacje amerykańskie wywiadu o co najmniej 300 mln dolarów zainwestowanych przez Moskwę w polityków w innych państwach to tylko czubek góry lodowej.

Wciąż nie wiadomo, czy sukces ukraińskiej ofensywy pod Charkowem wyraźnie i szybko zwiększy strumień nowoczesnego uzbrojenia płynący nad Dniepr. Wiadomo za to, że po stronie rosyjskiej zapanowała konsternacja wynikająca chyba z braku jasnego i scentralizowanego przekazu z góry. W efekcie lider komunistów mówił w Dumie, że Rosja musi ogłosić pełną mobilizację, bo rosyjska „specjalna operacja wojskowa" to wojna, której "nie mamy prawa przegrać" tej wojny. Lider innej frakcji systemowej opozycji mówi tylko o społecznej „mobilizacji” (co chyba bardziej jest zgodne z obecną linią Kremla), a następca Żyrinowskiego o tym, że Rosja nadal będzie walczyć w geopolitycznej "bitwie" z Zachodem.

Jak zareaguje Rosja?

Po utracie obwodu charkowskiego Rosjanie mogą zapomnieć o zajęciu całego Donbasu. Najpierw utknęli na pograniczu obwodów ługańskiego i donieckiego, w rejonie czworokąta Bachmut-Siwiersk-Słowiańsk-Kramatorsk, a teraz mają odsłoniętą całą prawą flankę. Mogą liczyć tylko na biegnące tu południkowo rzeki, takie jak choćby Doniec. Skoro o Donbasie można zapomnieć, Kreml musi znaleźć jakiś nowy cel. Można spodziewać się intensyfikacji ataków rakietowych na elektrownie, elektrociepłownie, linie energetyczne. Plus ciąg dalszy szantażu atomowego wokół Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej.

Kolejny ukraiński sukces, być może w rejonie Chersonia, może zmusić Moskwę do szukania wyjścia z wojny, której nie da się wygrać, a wznowienie eksportu gazu do Niemiec mogłoby zostać uznane przez Kreml za użyteczną demonstrację nowej gotowości do kompromisu. Być może Kijów zgodzi się wznowić negocjacje, ale już z pozycji siły. Po kolejnych sukcesach w polu. Przede wszystkim chodzi o wyzwolenie prawobrzeżnej Chersońszczyzny i zdjęcie pierwszej linii blokady morskiej, czyli odzyskanie kontroli nad ujściem Dniepru. Poza tym taki sukces poważnie osłabi pozycje rosyjskie na Krymie.

Kiedy Putin pójdzie na poważne rozmowy z opcją zakończenia wojny? Tylko gdy będzie miał pewność, że ostateczny wynik starcia i jego konsekwencje nie będą go kosztowały władzy.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Putin się bawił, generałowie milczeli. Co zrobi Rosja po charkowskiej klęsce? - Portal i.pl

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska