Bez publicznego śledztwa ta sprawa pewnie nigdy nie doczekałaby się wyjaśnienia. Przełomem nie były zeznania dziennikarzy i polityków z pierwszego szeregu. Nie było nim także prokuratorskie śledztwo. Zwrot przyniosły dopiero wyjaśnienia urzędników od czarnej roboty. Rozwiązanie zagadki staje się możliwe dzięki zestawieniu wielu szczegółów. Każdy z urzędników, czy to Ministerstwa Kultury, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, departamentu prawnego Urzędu Rady Ministrów, znał swój wycinek prawdy. Tylko ułożenie tych puzzli obok siebie daje coraz pełniejszy obraz sytuacji.
Dzięki temu wiemy, że wbrew pierwszym wyjaśnieniom ludzi z otoczenia premiera i jego samego nie jest prawdą, że gdy Rywin złożył Michnikowi korupcyjną propozycję, to ustawa o mediach dopięta była na ostatni guzik. Wręcz przeciwnie. Wersje tej ustawy krążyły jeszcze w dniu spotkania obu panów. Dzięki skrupulatności urzędników przekonujemy się, że wypadanie słów projektu ustawy nie było techniczną pomyłką.
Na początku miałem wątpliwości, czy komisja parlamentarna powinna zastąpić prokuraturę. Teraz już ich nie mam. Bo historia z Rywinem to nie tylko opowieść o pewnej grupie trzymającej władzę, zadziwiających metodach pisania ustaw, ale również o pracy prokuratorów. Nie jest to traktat o dobrej robocie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?