Race mogą zrujnować Odrę Opole

Archiwum
Wniosek policji o zamknięcie stadionu to efekt odpalenia podczas ostatniego meczu II ligi z Rakowem Częstochowa zabronionych prawem rac.
Wniosek policji o zamknięcie stadionu to efekt odpalenia podczas ostatniego meczu II ligi z Rakowem Częstochowa zabronionych prawem rac. Archiwum
Sponsorzy klubu nie wykluczają, że jeśli wojewoda do końca roku zamknie stadion przy Oleskiej przed kibicami, wycofają się z finansowania drużyny. - To by była tragedia - mówi załamany prezes Janusz Wysocki.

Zagrożenie takie jest realne po tym, jak policja złożyła wniosek do wojewody, by wydał zakaz organizacji imprez masowych na stadionie przy ul. Oleskiej do końca roku. Wniosek policji to efekt odpalenia podczas ostatniego meczu II ligi z Rakowem Częstochowa zabronionych prawem rac.

Konsekwencje poniosły już dwie zatrzymane osoby, które dostały zakazy stadionowe. 24-latek na dwa lata, 27-latek na rok. Ten pierwszy musi zapłacić też 2,4 tys. zł grzywny, a drugi odpracować społecznie 150 godzin.

Wojewoda opolski Ryszard Wilczyński spotkał się dziś z p.o. opolskiego komendanta wojewódzkiego policji Ireną Doroszkiewicz i szefem sztabu komendy wojewódzkiej Bogusławem Pawlikiem. Zapoznał się z policyjnym wnioskiem i przekazał swoje uwagi. Żadna decyzja nie została jednak podjęta.

Można się jej spodziewać w czwartek po specjalnie zaplanowanym spotkaniu zespołu ds. bezpieczeństwa imprez masowych. Na nim zostanie dokonana ocena potencjalnych zagrożeń na stadionie. Dopiero ta ocena może być podstawą decyzji wojewody.

Załamany ewentualnym zamknięciem stadionu jest prezes Odry Janusz Wysocki.

- Niestety przez nieodpowiedzialne zachowanie kilku osób ucierpieć może i to bardzo cały klub - zaznacza Wysocki. - Już ucierpiał wizerunkowo. Na meczu z Rakowem była świetna atmosfera i było bezpiecznie, zresztą jak na każdym w ostatnich latach. Tymczasem po wniosku policji o zamknięcie stadionu wychodzi na to, że działy się na nim jakieś niestworzone rzeczy. Ukaranych miałoby być kilkuset kibiców, którzy regularnie chodzą na mecze. Dużo gorsze mogą być jednak skutki finansowe. Tych kilka rac może bowiem “położyć" klub.

Brak pieniędzy z biletów to jedno (na ostatnim spotkaniu po odliczeniu wyższych niż zwykle kosztów ochrony klub mógł zarobić około 10 tys. zł). Gorsze jest zagrożenie utraty sponsorów.

- Jako wieloletni bywalec stadionów w Europie nie uważam rac świetlnych za coś złego - mówi Ryszard Wójcik, były sędzia międzynarodowy, biznesmen, jeden z głównych sponsorów Odry. - W Polsce są one jednak zakazane i pewnych ustaleń trzeba się trzymać. Jako sponsora klubu interesuje mnie natomiast, żeby stadion był pełen ludzi, a nie pusty. Nie chcę nikogo straszyć moim odejściem z Odry, ale proszę, żeby jeden czy drugi młody człowiek odpalający racę miał świadomość, że wbija tym działaniem klubowi, który rzekomo kocha, nóż w plecy. Może się bowiem tak okazać, że sponsorzy powiedzą dość i klub upadnie.

Perspektywą gry bez kibiców zaniepokojeni są piłkarze Odry. Na własnym boisku, przy dopingu spisują się dużo lepiej niż na wyjazdach. Tymczasem ten atut w tak ważnym sezonie (do III ligi spadnie ponad połowa drużyn) może im zostać odebrany.

- Dla nas ten doping kibiców to bardzo ważna rzecz i nie wyobrażam sobie, by mogło go zabraknąć - mówi kapitan opolskiej jedenastki Tomasz Copik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska