To wyrzucanie pieniędzy na kamienie, bo nimi wyłożony jest rynek! - twierdzi Krzysztof Baron, radny mniejszości niemieckiej. - Przebudowa rynku, wobec innych, od lat nierealizowanych potrzeb w gminie, jest bulwersująca. Wokół oleskiego rynku zerwano już asfalt, który zastąpiono kostką brukową i ułożono granitowe chodniki. W drugim etapie w miejsce dzisiejszego zielonego skweru zostaną ułożone granitowe płyty. Nie będzie wjazdu dla samochodów ani nawet miejsc parkingowych. Będzie można chodzić po całym placu. Rewitalizacjo oleskiego rynku kosztować będzie 1,5 miliona złotych (w tym 300 tysięcy zł dotacji).
- Wszystko rzeczywiście wygląda pięknie i nawiązuje do historycznego kształtu, ale czy na rynku ktoś ostatnio tonął w błocie? - pyta Krzysztof Baron. - A przecież lista miejsc, w Oleśnie i innych miejscowościach, gdzie w ogóle nie ma przyzwoitej drogi, liczy kilkadziesiąt pozycji. Zdjęcia stamtąd każdy chętny, również pan burmistrz, obejrzeć może na moim profilu na Facebooku.
Jednym z takich miejsc jest ulica Sportowa w Oleśnie.
- Od sześciu lat nie możemy doczekać się nawet tabliczki z nazwą ulicy, a co dopiero asfaltu - skarżą się mieszkańcy Sportowej. - Jest nawet gorzej niż było, bo naszą drogę rozjeździły ciężarówki podczas budowy pływalni i do dziś nikt tego nie naprawił.
Za to na oleskim rynku zamontowano już stylowe, energooszczędne latarnie. To również wzbudza zastrzeżenia radnego Barona.
- Inicjatywa godna pochwały, ale w Kucobach czy Leśnej w ogóle nie ma oświetlenia - mówi radny. - Nocami mieszkańcy tych miejscowości drżą ze strachu przed złodziejami. Burmistrz przekonywał, że modernizacja rynku wpłynie pozytywnie na rozwój miasta, ale na razie zanosi się tylko na to, że po zamknięciu rynku dla samochodów spadną obroty tamtejszych handlowców.
O ustosunkowanie się do zarzutów zwróciliśmy się oczywiście do burmistrza Olesna Sylwestra Lewickiego. Odmówił on wyjaśnień przez telefon. Zażądał przesłania pytań na piśmie. Zastrzegł sobie, że odpowie w tym samym trybie, bo - jak wyjaśnił - "chce mieć wpływ na to, co ukazuje się w gazecie". Ostatecznie, po dwudniowej korespondencji mailowej i licznych telefonach, niezadowolony z tego, że w przysłanej mu do autoryzacji treści jego odpowiedzi nie znalazły się fragmenty na których mu zależało (nie odnoszące się bezpośrednio do kwestii poruszanych przez radnego Barona - red.), odmówił wszelkiego komentarza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?