Wprawdzie radny powiadamiał pracodawcę o sesjach sejmiku i posiedzeniach komisji, których był członkiem, ale w dziale kadr raz odliczano mu wynagrodzenie za nieobecność w pracy, a raz nie.
- Nie byłem jeszcze wtedy dyrektorem, ale z tego co wiem, ewidencji nie prowadzono wzorowo - potwierdza obecny szef opolskiej ARR Andrzej Butra.
W wyniku kontroli Sawicki został zobligowany do zwrotu 10 tys. zł. - I postanowiłem, że oddam te pieniądze, bo każdy może się pomylić, kadrowa też, chociaż nie powinna - mówi radny.
- Jako wicedyrektor nie zarabiałem mało, a bezspornie wypłacono mi pieniądze, których nie powinienem otrzymać, bo rekompensatą za utracone zarobki dla radnego jest dieta.
Pod koniec 2009 r. w ARR była kolejna kontrola. Wykazała, że ewidencja czasu pracy nadal jest prowadzona wadliwie. A Sawickiemu raz odlicza się wynagrodzenie za "sejmikowe" nieobecności, innym razem nie.
- Nakazano mi oddać kolejne 8 tys. zł - mówi Sawicki. - I w zasadzie powinienem iść do sądu, bo to był wynik bałaganu, faktu, że jedna kadrowa odeszła, zastąpiła ją inna.
- Zdecydowałem jednak, że i tym razem zwrócę to, co nieopatrznie mi wypłacono, choć nie ma przepisów, które wprost pozwalają mnie obciążyć za tę sytuację.
- Ta sprawa to niebezpieczny precedens - mówi Grzegorz Chudomięt z PO, przewodniczący Rady Miasta w Kędzierzynie-Koźlu.
- Wypłatę pracownikowi nalicza pracodawca i ma obowiązek robić to starannie. A kwestia potrąceń za nieobecności może być załatwiona na wiele sposobów.
Jedni biorą zaległe wolne na sesje, inni potrącają część poborów, a są też tacy, którzy w ogóle nie odnotowują takich nieobecności. Wszystko jest kwestią dogadania się
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?