Rajfel Krasiejów pokonał Start Galmet Bogdanowice 1-0

fot. Oliwer Kubus
Mateusz Pinkawa (przy piłce) zapewnił drużynie z Krasiejowa komplet punktów.
Mateusz Pinkawa (przy piłce) zapewnił drużynie z Krasiejowa komplet punktów. fot. Oliwer Kubus
Złoty gol Mateusza Pinkawy. W wyrównanym meczu szczęście dopisało gospodarzom. A goście wciąż okupują dół tabeli.

Oba zespoły wiosną spisują się słabo i walczą o utrzymanie. Dlatego punkty w bezpośrednim starciu zyskiwały podwójną wartość. Przez 67. minut żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć gola. Impas przełamał Mateusz Pinkawa.
- Na lewej flance Dawid Dziambor minął dwóch przeciwników i ładnie dośrodkował. Uderzenie Przemka Oblickiego obronił bramkarz, ale moja dobitka okazała się skuteczna - relacjonował strzelec jedynej bramki. - Trafienie nie było szczególnej urody, lecz najważniejsze, że zapewniło ważną wygraną.

Spotkanie z animuszem rozpoczęli gospodarze. Stosowali pressing, zmuszając rywali do błędów. Już w 5. min na czystą pozycję wychodził Dawid Dziambor. Przy oddawaniu strzału został zahaczony przez Piotra Urbańczyka, ale sędzia nie dopatrzył się przewinienia. - Faul był ewidentny - komentował Mieczysław Agafon, trener Rajfela. - Dawid został wyprowadzony z równowagi i nie mógł celnie uderzyć. Arbiter powinien podyktować rzut karny.

W odpowiedzi strzelał Mateusz Krupa, ale na posterunku był Michał Podolak. Później inicjatywa wróciła do miejscowych. Groźnie uderzali Dziambor i Wojciech Popiel, lecz zabrakło im dokładności. Po pół godzinie z zawodników Rajfela uszło powietrze, a w poczynania obu ekip wkradł się chaos.

- Opuściły nas siły- przyznawał Agafon. - Niestety, nie stać nas na grę w wysokim tempie przez całe spotkanie. Piłkarze, którzy w poprzednim sezonie stanowili rezerwę, teraz dźwigają ciężar odpowiedzialności. Nie można mieć do nich pretensji. Przed zejściem do szatni doskonałą sytuację zmarnował Mateusz Mikler. Pomocnik gości wykorzystał zagapienie miejscowych i znalazł się oko w oko z Podolakiem. Bramkarz wykazał się jednak refleksem i sparował futbolówkę na rzut rożny. - To mógł być punkt zwrotny - powiedział Artur Dudacy, piłkarz Startu. - Szkoda niewykorzystanej sytuacji, bo mecz mógł się potoczyć inaczej.

Po przerwie pojedynek się wyrównał. Gra toczyła się w środku pola, a piłkarze razili niedokładnościom. W niespodziewanym momencie cios zadał Pinkawa, który z trafienia cieszył się szczególnie. - Jestem wychowankiem Rajfela - mówił zdobywca bramki. - Los zespołu leży mi na sercu. W końcówce śmielej zaatakowali przyjezdni. Publiczność zamarła w 84. min. Z powietrza uderzył Adam Kiełtyka, ale piłka wylądowała na poprzeczce. W doliczonym czasie gry pod bramkę rywali powędrował Piotr Urbańczyk, lecz wynik nie uległ zmianie.

- Nie mieliśmy nic do stracenia, a wiele do zyskania. Udałem się w pole karnych miejscowych, żeby stworzyć zamęt - wyjaśniał 45-letni golkiper, który wielokrotnie ratował Start przed utratą gola. - Z mojej postawy jestem zadowolony. Wiek nie przeszkadza w grze, ale spowalnia refleks. Gospodarze odnieśli wiosną drugie zwycięstwo. - Ostatnio nam się nie wiodło. Triumf pozwala głębiej odetchnąć - stwierdził Agafon. - Mieliśmy więcej szczęścia niż w poprzednich meczach, dlatego udało nam się wygrać - dodał Robert Lech, prezes Rajfela.

Niepocieszeni byli goście, którzy w rozgrywkach zgromadzili tylko 13 pkt i są zagrożeni degradacją.
- Odniosłem wrażenie, jakby kilku zawodników nie angażowało się w mecz - wyjaśniał Urbańczyk. - Musimy się zmobilizować. Czeka nas ciężka walka o utrzymanie. Nie tracimy jednak wiary w sukces.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska