Rajfel Krasiejów - ROW Rybnik 1-4

fot. Sebastian Stemplewski
Wojciech Burzyński (w środku) i jego koledzy: Karol Bortnik (z lewej) i  Mateusz Pinkawa nie mieli powodów do radości
Wojciech Burzyński (w środku) i jego koledzy: Karol Bortnik (z lewej) i Mateusz Pinkawa nie mieli powodów do radości fot. Sebastian Stemplewski
Aż cztery bramki stracił Rajfel Krasiejów w meczu z ROW-em Rybnik.
III ligia pilki noznej. Mecz Rajfel Krasiejów - ROW Rybnik 1:4 (0:3)

Rajfel Krasiejów - ROW Rybnik

Postaramy się wykorzystać fakt, że rywal jest osłabiony - powiedział przed meczem znany z gry w barwach Odry Opole Wojciech Sałek, pomocnik ROW-u. - Mam jednak obawy, bo jesteśmy dziwną drużyną i potrafimy zagrać dobrze tylko pół meczu.

W sobotę tą lepszą odsłoną ROW-u była pierwsza, a zespół Sałka skwapliwie wykorzystał fakt, że obrona Rajfelu była przemeblowana. Pauzujący za kartki Dawid Ozga i kontuzjowany Sławomir Hetmański oglądali mecz z boku i tylko bezradnie patrzyli, jak ich koledzy prezentują bramki gościom.

W niechlubnej roli wystąpił przede wszystkim Dawid Cierpioł. Najpierw, choć był tuż przy Łukaszu Żyrkowskim, nie zareagował na jego strzał, po którym piłka wylądowała w okienku.

Następnie wraz z Piotrem Słupikiem przeszkadzali sobie podczas gdy Żyrkowski po raz drugi pokonywał Michała Podolaka.
- Bramki z niczego, jak możecie je tak tracić - krzyczał Robert Lech, prezes Rajfela.
- To, że nie grało dwóch piłkarzy nie oznacza, że obrona była przypadkowa - tłumaczył Marcin Klaczka. - Mamy wyrównaną kadrę i każdy musi być gotowy do gry.
Jednak skład jest jaki jest i to ma odzwierciedlenie w tabeli. Od Rybnika dzieli nas przepaść. My potrzebujemy pięciu sytuacji aby padł gol, a oni cztery razy byli w naszym polu karnym i prawie zawsze trafiali do siatki. Mamy jeszcze sporo do nauki.

Ten trzeci raz miał miejsce w 45. min. Chwilę wcześniej prezes Lech marzył o bramce do szatni, która poderwie jego zespół. Jak tylko wypowiedział swoje życzenie Marek Kałuża musiał wybijać piłkę zmierzającą do pustej bramki, a po rzucie rożnym skapitulował Podolak.

- Gramy niemrawo, mało odważnie i jeszcze te błędy w asekuracji - mówił ze zwieszoną głową Paweł Wróblewski, który na drugą połowę już nie wyszedł. - Nie było piłek do napastników, a rywal dał nam poszaleć przez dziesięć minut i potem nas skarcił.

Po przerwie gospodarze, grający trzema napastnikami, zaczęli wreszcie stwarzać sytuacje. Strzału w idealnej sytuacji nie oddał jednak Wojciech Burzyński, spudłował Mateusz Pinkawa, a bramkarz powstrzymał Dawida Janoszkę.

- Przespaliśmy pierwszą połowę, ale chcieliśmy ratować wynik, bo był dramatyczny - stwierdził pomocnik Rajfela Karol Bortnik. - Zagraliśmy dużo lepiej i przekonaliśmy się, że można było skuteczniej powalczyć choćby o remis. Było jednak za późno.

Sami sobie strzeliliśmy gole, brakowało nam pomysłu pod bramką rywala. Musimy to poprawić, bo za tydzień koniecznie trzeba pokonać TOR, aby poprawić sytuację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska