Ranny miś ma poruszyć wyobraźnię i sumienie

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Obandażowane misie szykują się do sobotniej akcji. Mają ruszyć sumienia nie tylko rodziców. - Ranny pluszak przemawia bardziej niż tysiąc słów - mówi Adam Ossowski, który sam jest ojcem.
Obandażowane misie szykują się do sobotniej akcji. Mają ruszyć sumienia nie tylko rodziców. - Ranny pluszak przemawia bardziej niż tysiąc słów - mówi Adam Ossowski, który sam jest ojcem. Fot. Archiwum prywatne
Pluszowa zabawka symbolizuje bite dzieci, które często cierpią w milczeniu. Organizatorzy akcji mówią w ten sposób „nie” przemocy.

- Z takimi sytuacjami spotykamy się w codziennym życiu: w sklepie, w drodze do pracy albo w autobusie - mówi Adam Ossowski, koordynator akcji w Opolu. - Rodzic poszarpuje dziecko, bo nasiusiało w pieluchę, marudziło albo było niegrzeczne. Oczywiście, możemy zamknąć oczy i pójść dalej, ale w ten sposób bierzemy odpowiedzialność za dramat tych maluchów. Bo często nie kończy się na przysłowiowym klapsie...

Akcja „Nie bij mnie - kochaj mnie” ma zwrócić uwagę na problem krzywdzenia najmłodszych. Jej pomysłodawcą jest Jurek Owsiak. W Opolu odbędzie się ona po raz pierwszy.

- Pluszowy miś jest symbolem naszych pociech, które są bezbronne, ufne i nie mogą przeciwstawić się silniejszemu fizycznie rodzicowi - wyjaśnia Adam Ossowski. W najbliższą sobotę takie pluszaki: zakrwawione, z zabandażowanymi łapkami i przyklejonym na pyszczkach plastrami pojawią się w różnych miejscach miasta, m.in. w sklepach, na przystankach autobusowych, dworcach, czy przy urzędach. Organizatorzy liczą na to, że taki obraz przemówi do wyobraźni i sumień bardziej niż tysiące słów.

- Do przeprowadzenia akcji potrzebowaliśmy pluszaków. Puściłem wici na ten temat w sieci, a odzew przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - mówi Adam Ossowski. - Liczyłem, że uda się zebrać 15, może 20 miśków. Mam już dwa worki i ciągle pojawiają się kolejne.

„Ranne” misie będą miały przyklejone fiszki „Nie bij mnie - kochaj mnie”. Organizatorzy będą też informować, dlaczego szybka reakcja może okazać się na wagę życia. - Jeśli widzimy wypadek i nie zareagujemy, to narażamy się na konsekwencje karne - tłumaczy Ossowski. - Widząc bite dziecko możemy udawać, że nas to nie dotyczy, bo na to nie ma paragrafu. Później dowiadujemy się z mediów o katowanych maluchach, którym nikt w porę nie pomógł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska