Polski ratownik zatrudniony za granicą zarobi nawet cztery razy więcej, niż w Polsce. Pracy szuka więc przez internet oraz biura podróży. Bywa, że zachodni pracodawca sam się zgłasza do konkretnych ratowników. Tak zdarzyło się na przykład Jarosławowi Białochławkowi, który pracuje w WOPR nad Jeziorem Nyskim.
- Oferta była atrakcyjna: dwa tysiące euro plus przyzwoite mieszkanie i... kurs językowy - mówi Białochławek. - Nie zdecydowałem się. Natomiast moi koledzy pojechali pracować do USA, na Florydzie. Zrobili tam dodatkowy amerykański certyfikat. I z tego co wiem, już nie wrócili do kraju.
Tomasz Skrętlowski, ratownik z Nysy długo współpracował z biurami podróży. - Zarabiało się nawet trzy razy więcej niż w Polsce - mówi. - Zwykle byłem ratownikiem we Włoszech, zatrudnionym dla potrzeb polskich obozów i kolonii młodzieżowych.
Pan Tomek założył własną firmę i przestał pracować dla innych. - Zresztą, teraz oczekują za granicą od ratownika, żeby miał jednocześnie uprawnienia wychowawcy kolonijnego oraz pracował za jedną pensję na dwóch etatach - dodaje.
Mimo tego pilnowanie plażowiczów za granicą wciąż opłaca się o wiele bardziej, niż w kraju.
- Miałem upatrzony wyjazd jako ratownik do Egiptu, na czysto zarobiłbym 2200 zł - przyznaje Adrian Wojtyński, ratownik na kąpielisku Bolko w Opolu. - Poza tym zapewnione było wyżywienie, transport, hotel. Niestety, termin kolidował mi z egzaminami na studiach, więc ktoś inny skorzystał...
Zwykle ratownik w Polsce zarabia od 1600 do 2000 zł. Zwykle musi od tego odliczyć koszty noclegu i wyżywienia. Poza tym, aby zostać ratownikiem trzeba zainwestować co najmniej 2 tys. zł na szkolenia.
- Ale choć w Polsce mniej się zarabia, to u nas jest lepsza atmosfera pracy, niż za granicą - ocenia plusy i minusy Monika Mioska, ratowniczka z kąpieliska Bolko w Opolu.
Polscy ratownicy (szczególnie ci z południa Polski, a więc i Opolszczyzny) są za granicą cenieni z uwagi na wysokie umiejętności, a także znajomość języków obcych (zwłaszcza niemieckiego i angielskiego).
- Są też świetnie wyszkoleni, mają lepszą kondycję fizyczną - mówi Stanisław Wolkiewicz z WOPR w Kędzierzynie- Koźlu. - Jak Polak ma przebiec 100 metrów, to biegnie na maksa. Chwalone są też nasze ratowniczki: za kulturę, wyczucie i fachowość. Pracujemy też na coraz lepszym sprzęcie, więc obsługa skutera czy motorówki nie jest dla nas żadnym problemem.
Zbigniew Szorc z WOPR w Opolu ocenia, że na Opolszczyźnie brakuje około 20 proc. ratowników, ale nie tylko dlatego, że znajdują pracę za granicą. - Kłopotliwe są też zmieniające się przepisy, niektórzy ratownicy, aby zachować swoje uprawnienia, muszą robić teraz dodatkowe kursy - dodaje Szorc.
W tym sezonie ratownicy WOPR pracują na czterech opolskich kąpieliskach oraz 50 wyznaczonych miejscach do kąpieli i odkrytych basenach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?