Ratownik medyczny z Rzeszowa oskarżony o otrucie żony

Żona Jacka C., zmarła w swoim domu w grudniu 2008 roku. Miała 34 lata, zmarła nagle. Ponieważ zachodziły podejrzenia, że mogło dojść do przestępstwa, policja wszczęła śledztwo.

- Ustalono, że przyczyną śmierci kobiety było ostre zatrucie ketaminą, anestetykiem ogólnym stosowanym w medycynie wyłącznie w celu wywołania znieczulenia ogólnego - tłumaczy Jaromir Rybczak, zastępca prokuratora okręgowego.

Z przeprowadzonych badań histopatologicznych oraz opinii biegłych z Akademii Medycznej we Wrocławiu wynika, że ujawniony na prawej ręce denatki ślad wkłucia nie mógł powstać 8-9 dni przed jej zgonem, czyli w czasie kiedy pobrano jej krew do badań w związku z planowanym zatrudnieniem) - był to ślad świeży, powstały prawdopodobnie do kilku godzin przed zgonem.

Zdaniem prokuratury, po śmierci żony Jacek C. robił wszystko, żeby jak najszybciej ją pochować. Nie chciał, aby wykonano sekcję zwłok. Lekarka pogotowia na jego prośbę wypisała kartę zgonu, ale miała jednak poważne wątpliwości, więc wróciła do miejsca zamieszkania oskarżonego i wezwała policję.

Po przeprowadzeniu zewnętrznych oględzin zwłok z udziałem biegłego lekarza początkowo na prośbę oskarżonego prokurator zadecydował o odstąpieniu od sekcji zwłok. Niezwłocznie po uzyskaniu tej decyzji Jacek Ch. zlecił firmie pogrzebowej przewiezienie zwłok do prosektorium. Po kilku godzinach powiadomił o śmierci żony jej rodzinę.

- Rodzina miała wiele wątpliwości, powiedziała o nich policji i prokuratorowi, który zarządził sekcję zwłok - wyjaśnia prokurator Rybczak.

Jacek C. nie przyznaje się do winy. Trudno zatem ustalić motywy tej zbrodni.

Zarzucana Jackowi C. zbrodnia zabójstwa zagrożona jest karą dożywotniego pozbawienia wolności.

Do sprawy wrócimy.