Ratownik medyczny z Szybowic ratując człowieka doznał wylewu. Rodzina i przyjaciele zbierają pieniadze na rehabilitację

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Stanisław Sobkowicz z Szybowic koło Prudnika przez lata pracował w pogotowiu i ratował ludzi. Teraz sam potrzebuje pomocy.

Podnosił nosze z pacjentem, żeby włożyć je do karetki i wtedy - z wysiłku fizycznego pękło mu naczynie krwionośne w mózgu - opowiada o swoim mężu, ratowniku medycznym Stanisławie Sobkowiczu, jego żona Joanna.

Stanisław Sobkowicz pracuje w obsłudze karetki ratunkowej w Prudnickim Centrum Medycznym. Do dramatycznego zdarzenia doszło już ponad miesiąc temu, 8 listopada.

Mężczyzna przez dwa tygodnie leżał na intensywnej terapii w śpiączce farmakologicznej, oddychał dzięki respiratorowi.

Wylew objął okolice pnia mózgu i spowodował niedowład wszystkich czterech kończyn. Wreszcie pan Stanisław się obudził, ale z zaburzeniami widzenia i niedowładem lewej strony ciała.

Przez 2 dni był rehabilitowany w Brzeskim Centrum Medycznym, potem trafił na internę w Prudniku.

- Niestety, jego stan się pogorszył - mówi Joanna Sobkowicz, która jest pielęgniarską w Głuchołazach. - Mąż znowu wrócił na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej w Nysie, ma założoną rurkę tracheotomiczną i respirator. Nie rozmawia, tylko rusza ustami.

Mimo tego stanu pacjent jest cały czas rehabilitowany, żeby ograniczyć zdrowotne skutki wylewu. Rodzina sama finansuje dodatkowe rehabilitacje w godzinach popołudniowych. Godzina takich zajęć kosztuje 100 złotych.

Rodzina i znajomi pana Stanisława postanowili więc zbierać pieniądze na jego rehabilitację. Ogłosili zbiórkę na portalu internetowym Zrzutka. Odzew jest bardzo duży.

- Koszty są ogromne, każdy grosz się liczy - mówi Joanna Sobkowicz, która wraz z 14-letnim synem czeka na powrót męża do domu. - Serdecznie dziękuję wszystkim tym , którzy wpłacili pieniążki na rehabilitację dla mojego męża. Teraz nie może osobiście podziękować, ale myślę , że jeszcze nadejdzie ten czas i Staś podziękuje wam sam.

Okoliczności samego zdarzenia sprawdza Państwowa Inspekcja Pracy. Prezes PCM Wiesława Gajewska nie chce się wypowiadać dopóki trwa kontrola. Informuje tylko, że nosze podnosiło 6 osób, a ratownik miał ważne badania medyczne i nie był przemęczony.

PCM też zamierza pomóc w rehabilitacji swojego ratownika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska