Rejestr szczególnie groźnych przestępców na tle seksualnym. Obywatele mają prawo wiedzieć

Z ciężkim sercem oglądam dzisiejszą okładkę nto i strony 18-19. Figurują tam oblicza i historie ludzi związanych z naszym regionem, których Ministerstwo Sprawiedliwości umieściło w rejestrze szczególnie groźnych przestępców na tle seksualnym.

Sprawa budzi ogromne emocje. Z jednej strony mamy społeczne oczekiwania wynikające z obawy o najbliższych. Wielu ludzi chce po prostu wiedzieć, czy w ich bezpośrednim sąsiedztwie mieszka ktoś skazany za gwałt ze szczególnym okrucieństwem, także na dziecku. Z drugiej strony – pojawiają się obawy, że ujawnienie adresów przestępców doprowadzi do samosądów.

Nie bagatelizuję tych ostatnich argumentów, ale dla mnie mnie dobro zwykłego, uczciwego obywatela powinno zawsze stać ponad komfortem psychicznym przestępcy. A to w ostatnich latach nie było u nas oczywiste. Media wielokrotnie alarmowały o przypadkach, kiedy zwolniony z więzienia zboczeniec, często wypuszczony w nagrodę za dobre sprawowanie, dopuszczał się ponownie gwałtu czy morderstwa.

W kraju głośne były przypadki, gdy takie osoby pracowały potem z dziećmi, np. w przedszkolach czy domach kultury. Decyzja o publikacji rejestru idzie zatem naprzeciw społecznym oczekiwaniom. Ale nie tym niskim, związanym z ciekawością czy chęcią zemsty, co próbuje się przypisywać autorom rejestru, ale tym związanym z poprawą naszego bezpieczeństwa.

Co ważne, w dostępnej dla wszystkich części rejestru nie ma miejsca na osoby fałszywie posądzone. Nie znajdziemy tam przypadków „samosądów medialnych”, charakterystycznych dla akcji internetowej „Me Too”, kiedy to wiele kobiet oskarża wymienionych z imienia i nazwiska mężczyzn o molestowanie czy gwałty (bez wyroku sądu). Lista opublikowana przez ministerstwo zawiera osoby, których faktycznie powinniśmy się bać. A w sytuacji, kiedy przebywają na wolności, zachować szczególną ostrożność.

Zobacz też: Opolskie Info [5.01.2018]