Rektor Marek Tukiendorf nie musiał umrzeć. Komentarz Krzysztofa Zyzika

Krzysztof Zyzik
Dojmującemu żalowi i przygnębieniu po tragicznej śmierci rektora Politechniki Opolskiej Marka Tukiendorfa towarzyszy wściekłość.

Tak, wściekłość, bo tej śmierci pewnie można było uniknąć. Nie śmiem pisać, co ostatecznie skłoniło rektora do tragicznej decyzji. Ta tajemnica spoczęła z nim w grobie.

Wiem, co mu w ostatnich miesiącach nie pozwalało widzieć świata w jasnych barwach. Marek Tukiendorf, człowiek sukcesu, zasłużony mieszkaniec Opola, ściągający tu zagranicznych inwestorów, pełniący ważne funkcje krajowe i międzynarodowe, dusza towarzystwa, typ sportowy, król życia... – w ostatnich miesiącach był cieniem samego siebie. Obiektem bezpardonowych ataków, zasypanym dziesiątkami pozwów i kontroli, malowanym przez oponentów i część mediów wyłącznie na czarno. Ten urodzony fighter w pewnym momencie chciał już tylko świętego spokoju, dlatego przestał się bronić nawet w tych kwestiach, gdzie miał mocne argumenty.

Marek Tukiendorf był przez ostatnie miesiące nakłaniany do natychmiastowej dymisji, co odbierał jako próbę upokorzenia, bo przecież niebawem i tak kończyłby drugą, czyli ostatnią kadencję. Do odejścia był namawiany podczas nieoficjalnych spotkań i nieudanych prób mediacji w Warszawie. I on tę dymisję w ostatnich tygodniach poważnie rozważał.

Mówił o tym bliższym i dalszym znajomym, mówił także nam, dziennikarzom „Nowej Trybuny Opolskiej”. Nie mogliśmy pisać o okolicznościach wielu tych spraw, gdyż na wnioski jednej ze stron konfliktu opolskie sądy wydały niezwykle rzadko stosowane tzw. zabezpieczenia, będące w istocie formą cenzury prewencyjnej.

Oczywiście, każda osoba piastująca wysokie stanowisko musi być gotowa na krytykę. Czasem ostrą. Człowiek tak kolorowy jak Marek Tukiendorf, o iście amerykańskim stylu zarządzania - w dwójnasób. Po drugiej kadencji, którą w istotnej części spędził w podróżach w ramach obowiązków o charakterze międzynarodowym, ta krytyka mogła być w części uzasadniona. Nie można jednak mylić merytorycznej oceny, troski o los politechniki, z próbami odarcia człowieka z godności. Dotykaniem jego spraw prywatnych. A w przypadku konfliktu na Politechnice Opolskiej przeciwko Markowi Tukiendorfowi wydobyto armaty i strzelano tak, by jak najbardziej bolało.

Najpierw był anonim, wysłany z rozmysłem w kilkuset egzemplarzach do bodaj wszystkich ważnych instytucji w kraju. Do dziś nie znaleziono jego autora. A był to tekst paskudny, wykraczający formą i treścią poza wspomnianą pożądaną krytykę. Nie czas teraz na dywagacje o błędach, które popełnił dotknięty anonimem rektor.

Dość powiedzieć, że jego decyzje personalne sprowadziły mu na głowę całą serię działań instytucji państwa. Z uczelni nie wychodziły kontrole. Jej administracja nie była w stanie odpowiadać na czas na dziesiątki, setki wniosków o udostępnienie szeregu danych. Jednocześnie rektor, dyrektor jego gabinetu, rzecznik dyscypliny naukowej, kierowali do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw przez jego oponentów.

Po kilku miesiącach rektor był przekonany i mówił o tym wielu znajomym, że działania licznych instytucji, a zwłaszcza organów ścigania, są nieadekwatne. Sprawy zgłaszane przez niego lekceważone, a przeciwko niemu - realizowane z rzadko spotykanym rozmachem. Dość przypomnieć, że po oficjalny dokument z posiedzenia senatu uczelni przyszła do rektoratu uzbrojona grupa policjantów.

W jednej z ostatnich moich rozmów z rektorem mówił on, że nie miał wcześniej pojęcia, jak wpływowym politycznie osobom się naraził. I że teraz może już być tylko gorzej. Wspominał o tym wielu znajomym, a obawa o aresztowanie, według naszej wiedzy dziennikarskiej całkowicie bezpodstawna, stała się wręcz jego obsesją.

Mówił mi o tym nawet na niedawnym pogrzebie Karola Cebuli, kiedy to widziałem go po raz ostatni. Wdrukowane w głowę przekonanie o nadchodzącej katastrofie zawodowej i wizerunkowej, nakładające się na to prywatne problemy, w tym obudzenie demonów, jakie czasem towarzyszą ludziom, kiedy wydaje im się, że nie ma lepszych metod na pokrzepienie zranionej duszy. I finał, który wszyscy znamy…

Nienawiść jest siłą niszczącą. Zawsze i wszędzie. Marek Tukiendorf, twardo stąpający po ziemi, tryskający energią i humorem człowiek, zapadł się w sobie, nie widział już nadziei, światełka w tunelu. Chcę wierzyć, że gdyby jego oponenci wiedzieli, czym to się wszystko skończy, nie eskalowaliby działań przeciwko niemu. I odwrotnie, bo przecież przy takiej skali emocji, nieszczęście mogło dotknąć kogoś z drugiej strony konfliktu. Dlatego właśnie, jeszcze raz podkreślę, daleki jestem od obwiniania personalnie kogokolwiek za śmierć rektora.

Tak, nienawiść niszczy. Karczemna awantura na politechnice, ze wstrząsająco tragicznym finałem, to także jakaś recenzja dzisiejszego stanu etyki części środowiska naukowego. Ostatnie dwa lata Politechniki Opolskiej, być może najgorsze w jej historii, to efekt braku dojrzałości tych, od których wymagamy, by byli przewodnikami i sumieniem nie tylko uczelni, ale i społeczeństwa.
Którzy z pieśnią o dobru uczelni na ustach brukali jej latami wypracowywany wizerunek.

Mnie niezwykle wzrusza fakt, że w kaplicy obok kościoła św. Anny w Czarnowąsach, gdzie wystawiono trumnę z ciałem Marka Tukiendorfa, modliło się tak wielu jego podwładnych, także szeregowych pracowników. Przyszli pożegnać swojego szefa, bo tak trzeba. Bo tak każe im wychowanie. I zdają się być oni dojrzalsi i bardziej etyczni od tych, których określamy, chyba już tylko z rozpędu, jako elitę społeczeństwa.

Ostatnie zdania piszę bez wielkiej nadziei. Przez wzgląd na atmosferę panującą w Polsce, a także na fakt, że już po śmierci rektora niektóre osoby nadal naruszają pamięć o nim. Ileż przeżyliśmy w ostatnich latach tragedii, które miały nas zmienić? Ostatnio śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza... Jednak choćby to miało być wołanie na puszczy, wołać trzeba: oby śmierć rektora Marka Tukiendorfa czegoś nas nauczyła. Oby nas uczyniła ciut lepszymi, bardziej empatycznymi i wyrozumiałymi dla siebie. Także dla własnych ułomności.

Marku, spoczywaj w pokoju.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rektor Marek Tukiendorf nie musiał umrzeć. Komentarz Krzysztofa Zyzika - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska