Rektor - też student

Redakcja
prof. dr. hab. inż. Andrzej Jasiński
prof. dr. hab. inż. Andrzej Jasiński
Z prof. dr. hab. inż. Andrzejem Jasińskim, rektorem Wyższej Szkoły Umiejętności Pedagogiczno-Ekonomicznych w Brzegu, rozmawia Paulina Podgruszecka

- Kiedy i na jakiej uczelni pan studiował?
- Studia rozpocząłem w 1965 roku na wydziale chemicznym Politechniki Wrocławskiej. W 1970 roku ukończyłem specjalność "technologia chemiczna organiczna" w Instytucie Technologii Nafty i Węgla, a w roku 1968 rozpocząłem studia na Wydziale Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Wrocławskiego w Instytucie Nauk Geologicznych. Studia te ukończyłem w 1974 roku jako magister geologii.
- Pierwszy niezdany egzamin - czy był taki?
- Student bez dwójki to jak żołnierz bez karabinu. Mnie też to spotkało. Oblałem egzamin z "ekonomii politycznej socjalizmu". Bardzo często jednak oblewałem egzaminy - zwykle przed i po ich zaliczeniu...
- Pana córka Agata studiuje, a syn Kosma uczy się. Opowiada pan swoim dzieciom o prawdziwym życiu studenckim?
- Dużo opowiadam swoim dzieciom o urokach życia uczelnianego. Przypuszczam, że część ich motywacji, aby pójść na studia, także wynika z tych opowiadań. Jak wspomniałem, studiowałem dość długo, lecz ciągle uważam, że zaznałem mało życia studenckiego. Był taki okres, kiedy studiując geologię i pracując jako asystent w instytucie chemicznym rano pytałem, a po południu byłem pytany. Bywałem w tarapatach - miewałem różnego rodzaju kłopoty dyscyplinarne. No cóż - byłem "żywy". Całe życie przechodzę z ikrą i optymizmem. Jeśli było gdzieś jakieś zamieszanie, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można było powiedzieć, że ja też tam byłem.
- Czy studiując miał pan czas na studenckie miłości?
- Mam nadzieję, że tego nie będzie czytała moja żona. Byłem i jestem normalnym facetem. I owszem, podobały mi się dziewczyny - i ciągle podobają! Niestety, nie miałem zbyt imponujących warunków fizycznych - myślę o wzroście i gładkości lica, ale robiłem co mogłem. Chyba z sukcesem, bo pustka w moim sercu to było rzadkie i przejściowe zjawisko. Studiowałem na wydziałach, gdzie trochę dziewczyn było, poza tym one miały także swoje koleżanki. Imprez studenckich też było bez liku. Może wręcz zagalopowałem się w życiu studenckim, w pracy ze studentami i sercowych manewrach z płcią piękną. Jednym z rezultatów tego jest moja żona. Była moją studentką...
- Czy zawarte na studiach przyjaźnie przetrwały próbę czasu?
- Rozrzuciło nas po całym świecie. Kilkoro już ubyło. Spotykamy się jednak co pięć lat. Ale jest też wiele kontaktów codziennych. Zmieniliśmy się - dziewczyny nadal są śliczne, choć włosy często przyprószone siwizną, a rosłym chłopakom przybyło centymetrów w pasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska