Robimy prawdziwy show

Małgorzata Kroczyńska <a href="mailto: [email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 585
Krzysztof Ligenza, kierownik i dyrygent Orkiestry Dętej Zespołu Szkół nr 2 w Kędzierzynie-Koźlu, nominowany w kategorii "Nauka i kultura".

- Orkiestry dęte kojarzą się z muzyką marszową i dżentelmenami, którzy w jej rytm defilują w galowych mundurach. Formacja, którą pan dowodzi, jest dość nietypowa, bo tworzy ją młodzież. Jak udaje się ją namówić do grania w takiej orkiestrze?
- Atrakcyjna jest już sama muzyka, żywiołowa, radosna. To nie jest typowa orkiestra dęta grająca takie umpa, umpa. My robimy prawdziwy show. Mamy bardzo rozrywkowy, przebojowy program z elementami choreograficznymi. Dużo podróżujemy, koncertujemy, co też samo w sobie jest atrakcją. W ciągu roku dajemy od 60 do 70 występów i to nie tylko w powiecie czy w województwie, ale w całej Polsce i poza granicami kraju.

- Zespół tworzą uczniowie, a to na pewno powoduje dużą rotację składu. Trudno chyba w tej sytuacji mówić o komfortowych warunkach pracy?
- To rzeczywiście jest ból. Kształcimy ich, uczymy gry na instrumentach, a oni kończą naukę i odchodzą. Chociaż mniej więcej od dwóch lat jest taka grupa absolwentów szkoły, którzy nadal wspierają orkiestrę. Nasz stały skład to 46 osób, dziewcząt i chłopców.

- Oczywiście, wszyscy są uzdolnieni muzycznie.
- Niekoniecznie, liczą się przede wszystkim chęci i wytrwałość, bo trzeba poświęcić niemało czasu, żeby poznać instrument, a nasi muzycy w większości grania uczą się od podstaw. Trzeba pamiętać, że to jest orkiestra szkolna, a do zadań szkoły należy też wychowywanie młodzieży. Dlatego, jeśli ktoś chce grać, nikomu drzwi nie zamykamy. Jeżeli naprawdę nie ma słuchu, nie nadaje się, to on i tak w trakcie ćwiczeń sam do tego dojdzie i zrezygnuje.

- Orkiestra istnieje już 32. rok. Jak to się zaczęło w szkole, która kształci nie muzyków, a specjalistów dla żeglugi śródlądowej?
- Najpierw był pomysł, żeby taki zespół stworzyć w stoczni. Zakupiono instrumenty, ale dorośli się do grania nie garnęli, więc uznano, że może uda się z młodzieżą. I udało się. Sam z orkiestrą jestem związany od 22 lat, grałem na trąbce i gitarze, a od 16 lat nią kieruję.

- Wasze największe sukcesy to...
- W ubiegłym roku na międzynarodowym festiwalu młodzieżowych orkiestr dętych w Szwajcarii, na którym grało 85 orkiestr z 25 państw, pojechaliśmy pierwszy raz z "pewną taką nieśmiałością". I przywieźliśmy stamtąd główną nagrodę za musztrę paradną, trzecią - za koncert. Były też sukcesy w kraju. Na ogólnopolskim festiwalu zdobyliśmy trzy nagrody - dla najlepszej sekcji perkusyjnej, dla tamburmajorki i chyba najważniejszą - Nagrodę Publiczności.

- Byli w historii "Żeglugi" tacy uczniowie, którzy za sprawą orkiestry zupełnie zmienili swoje zainteresowania i plany życiowe?
- Oczywiście, na przykład Marek Raduli, były gitarzysta "Budki Suflera". Wielu naszych absolwentów gra w orkiestrach wojskowych i policyjnych, swoich ludzi mamy też w krakowskiej filharmonii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska