Robotnicy remontujący dworzec PKP w Kędzierzynie okupują plac budowy

Tomasz Wróblewski
Tomasz Wróblewski
– Ludzie mają zobowiązania, rachunki, rodziny. Dwa tysiące złotych to bardzo duża kwota – opowiada pan Arkadiusz. W tle pracownicy rozłożyli styropian i pilnują sprzętu, by nie wyjechał z Kędzierzyna.
– Ludzie mają zobowiązania, rachunki, rodziny. Dwa tysiące złotych to bardzo duża kwota – opowiada pan Arkadiusz. W tle pracownicy rozłożyli styropian i pilnują sprzętu, by nie wyjechał z Kędzierzyna.
Kolej przegoniła firmę, bo nie płaciła ludziom

Prace przy remoncie budynków stacji PKP powierzyło firmie Eko-Bud z Tarnowa. Kontrakt wart był 10 milionów złotych.

Większość pracowników wykonawca znalazł w Kędzierzynie-Koźlu.

- Czujemy się oszukani, firma zalega z wypłatami, niektórym po dwa tysiące złotych za cały miesiąc pracy - mówi pan Arkadiusz, jeden z pracowników (żaden z nich nie chce mówić pod nazwiskiem).

Pracownicy opowiadają, że firma wzięła ich do najtrudniejszych i najbardziej wyczerpujących fizycznie prac. - Te lekkie, np. przygotowywanie zapraw czy wylewanie betonu, robili ludzie z Tarnowa. Nam natomiast kazano kuć stare posadzki i ściany za pomocą młotów pneumatycznych. To piekielnie ciężka praca, za którą na dodatek nie dostaliśmy pieniędzy - skarży się jeden z pracowników.

- Mam czwórkę dzieci na utrzymaniu. One chcą jeść, nie rozumieją, dlaczego tata nie przyniósł wypłaty do domu - opowiada kolejny oszukany pracownik.

Ludzie pracują tu na czarno.

Część z nich podpisała co prawda umowy-zlecenia, ale nie dostali żadnych potwierdzeń. Na arkuszach brakowało także wielu istotnych danych. Pracownicy już w sierpniu zbuntowali się przeciwko pracodawcy.

Wtedy spółka PKP Dworce Kolejowe postanowiła się przyjrzeć robotom na stacji w Kędzierzynie-Koźlu. Kiedy po raz kolejny dotarły do niej informacje o tym, że załoga i podwykonawcy nie otrzymują należnych pieniędzy, wypowiedziała umowę Eko-Budowi.

Firma miała do wczoraj opuścić plac budowy i zabrać swój sprzęt. Pracownicy przyszli go jednak pilnować. Rozłożyli styropian, powiedzieli, że nie odejdą stąd, dopóki nie dostaną należnych pieniędzy.

- Firma wyjedzie i gdzie my ją potem znajdziemy w tym Tarnowie? - pyta pan Arkadiusz. Wykonawca skarży się, że brakuje mu pieniędzy, gdyż kolej nie wypłaciła należnej transzy. PKP twierdzi, że na budowie panuje bałagan i wypłatę pieniędzy należało wstrzymać.

Budowa stoi, ludziom nie ma kto zapłacić

Robotnicy pracujący przy remoncie dworca w Kędzierzynie mówią, że firma zalega im z pensjami na kwotę około 70 tys. zł.

- Nie odpuścimy tej sprawy, będziemy walczyć o swoje do upadłego - zapowiadają robotnicy. Janusz Chrupek z firmy Eko-Bud zwala winę za całą sytuację na PKP. - Od czerwca nie wypłacono nam ani grosza, były źle zrobione plany, projekty, podchodzi nam woda w podziemiach dworca. Na dodatek zostaliśmy z placu budowy wyrzuceni, chociaż z robotą jesteśmy nawet do przodu - mówi Janusz Chrupek.

PKP twierdzi jednak zupełnie co innego.

Spółka decyzję o zerwaniu umowy podjęła po tym, gdy dowiedziała się, że na placu budowy panuje bałagan, a pracownicy nie otrzymują pensji. Ale to nie wszystkie zarzuty: - Przyczyną odstąpienia od umowy było blisko 12 tygodniowe opóźnienie w stosunku do założonego harmonogramu prac. Ponadto wykonawca naruszył warunki umowy w zakresie współpracy z podwykonawcami, nie dysponował odpowiednio wykwalifikowanym personelem i nie spełniał wymogów BHP. Taka sytuacja oznaczała nie tylko niską jakość wykonywanych prac, ale także łamanie podstawowych norm związanych z bezpieczeństwem - wylicza Bartłomiej Sarna, rzecznik PKP Dworce Kolejowe.

Dlaczego kolej wstrzymała wypłacenie wykonawcy pieniędzy? - Wartość wykonanych prac jest niższa, niż wysokość kar, jakie zamierzamy naliczyć za opóźnienia i wspomnianą niską jakość wykonanych robót - podkreśla. PKP zamierza teraz rozpisać nowy przetarg. Niestety, prawo nie pozwala PKP wypłacić pieniędzy robotnikom, którzy nie otrzymali ich od wykonawcy. PKP chce, by wszystko zbadała teraz Państwowa Inspekcja Pracy.

Robotnicy szacują, że firma jest im winna około 70 tys. złotych. - Pewnie szefowie myśleli, że im się uda dokończyć robotę na wariackich papierach. Ale się przeliczyli - podsumowują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska