Ród Hohenlohe ze Sławięcic

Redakcja
Tak wyglądał sławięcicki pałac w XIX wieku.
Tak wyglądał sławięcicki pałac w XIX wieku.
Członkami tego rodu byli wielcy mistrzowie krzyżaccy, dowódcy pruskiej armii, przemysłowcy. W ich rodowej siedzibie w Sławięcicach bywali na przyjęciach cesarz Wilhelm II i car Mikołaj II.

Sławięcice wciąż żyją w naszych sercach - mówi dziś książę Kraft zu Hohenlohe, dziedzic arystokratycznej rodziny, który żyje w Niemczech, ale utrzymuje kontakty z Opolszczyzną.

Wieczorem 13 października 1806 roku stojący na czele francuskiej armii Napoleon Bonaparte wjechał do niemieckiego miasta Jena. Zanosiło się na wielką bitwę, która miała zdecydować o losach Europy. Francuski wódz wszedł na jedno ze wzgórz i rozejrzał się po okolicy. W oddali dostrzegł potężną armię księcia Fryderyka Ludwika Hohenlohe, która właśnie sposobiła się do walki. - Pokonam cię, a wtedy Europa będzie moja - powiedział Napoleon, po czym poszedł do kwatery, aby wypocząć przed ciężką bitwą.

Fryderyk Ludwik urodził się w dzisiejszym Hohenlohekreis w Badenii-Wirtembergii. W 1768 roku wstąpił do pruskiej armii. Walczył z rewolucyjną Francją, a dzięki skutecznej obronie Frankfurtu nad Menem w 1795 r. został pierwszym honorowym obywatelem tego miasta. Ożenił się z hrabianką Amalią von Hoym. Dzięki temu mariażowi przejął na Śląsku majątki, w tym także te wokół Sławięcic. To dzisiejsze peryferyjne osiedle Kędzierzyna-Koźla, przez wiele lat było samodzielnym miastem i siedzibą bardzo bogatego rodu. Po śmierci ojca w roku 1796 odziedziczył po nim księstwo Ingelfingen. Fryderyk Ludwik był świetnym biznesmenem i bardzo szybko rozwijał przemysł na Śląsku. Prowadził liczne inwestycje przemysłowe, dał się też poznać jako zdolny strateg.

Fryderyk kontra Napoleon
Na przedpolach Jeny pod jego dowództwem znalazło się około 40 tys. żołnierzy, przeciwko którym Bonaparte wystawił 56-tysięczną armię. Rankiem całą okolicę spowiła jednak gęsta mgła, wskutek czego dowódcy nie wiedzieli, jakie dokładnie siły zgromadził przeciwnik.

- Weź swoich 26 tysięcy ludzi i zajdź ich od tyłu - rozkazał Napoleon swojemu marszałkowi Luisowi Davoutowi. Ten ruszył w kierunku małej wioski Auerstadt. Tam natknął się na ponaddwukrotnie większe siły króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III. Marszałek nie miał wyjścia i musiał stanąć do walki. Pod Auerstadt i pod Jeną wybuchły więc dwie krwawe bitwy. Z twarzami sczerniałymi od dymu prochowego, w zakrwawionych mundurach żołnierze walczyli o życie i przyszłość całej Europy. Podczas gdy Bonaparte i marszałek Davout wznosili się na szczyty strategicznego kunsztu, książę Hohenlohe nie najlepiej sobie radził. Sztywne linie piechoty pruskiej, posuwające się "schodami" ku liniom francuskim stanowiły idealny cel dla rozproszonych tyralier napoleońskich. Pod Jeną zginęło bądź zostało rannych 26 tys. żołnierzy księcia Hohenlohe. Napoleon stracił pięć razy mniej ludzi. Podobnie było pod Auerstadt, gdzie zdolny marszałek pokonał dwa ray większe siły wroga. Napoleon, gdy dowiedział się, że Davout wykazał się jeszcze większym kunsztem niż on sam, pogratulował zdolnemu dowódcy. Z zazdrości o sławę ogłosił jednak, że bitwa pod Auerstadt była w rzeczywistości tylko częścią bitwy pod Jeną. I to sobie - jak miał to w zwyczaju - przypisał zwycięstwo.
Załamany porażką Hohenlohe złożył dymisję, którą przyjął król Prus Fryderyk Wilhelm III. Efektem przegranej księcia ze Sławięcic było powstanie Księstwa Warszawskiego. Hohenlohe pozostał od końca życia na Śląsku. Umarł w 1818 roku, pochowano go na cmentarzu w Sławięcicach, gdzie do dziś jest jego grób.

- W mojej rodzinie pamięta się tego przodka. I choć tę bitwę przegrał sromotnie, to wiele innych wygrał - mówił książę Kraft zu Hohenlohe, kiedy we wrześniu zeszłego roku odbierał honorowe obywatelstwo Kędzierzyna-Koźla.

Łazienkę miał wyłożoną hebanem

Kraft zu Hohenlohe-Oehringen przyszedł na świat 11 stycznia 1933 roku w rodzinie znanych niemieckich przemysłowców. Zamieszkał w willi Frankenberg w Sławięcicach. Hohenlohe cieszyli się wielkim uznaniem wśród okolicznych mieszkańców, szczególnie, że wielu z nich dawali pracę. Dziadek Krafta mieszkał we wspaniałym sławięcickim pałacu, do którego na początku XIX wieku przyjeżdżał cesarz pruski Wilhelm II, by polować w pobliskich lasach. - Pamiętam przepiękną łazienkę, całą wyłożoną drewnem hebanowym sprowadzonym specjalnie z Afryki - wspominał książę Kraft, gdy w 2006 roku po raz pierwszy powrócił do Sławięcic. Rodzina Hohenlohe wyjechała stąd jeszcze w czasie drugiej wojny światowej. 9-letni Kraft opuścił willę Frankenberg już w 1942 roku, najpierw wywieziono go na Węgry, a potem trafił do Niemiec. Po wojnie arystokratyczny ród ponownie zajął się biznesem, gromadząc spory majątek. Książę Kraft poślubił Katerinę von Siemens, spadkobierczynię założycieli wielkiego koncernu elektronicznego. Na cześć rodziny Hohenlohe ich nazwiskiem nazwano nawet jeden z niemieckich powiatów.

- W trudnych czasach organizował pomoc materialną w postaci dostaw leków, żywności i środków sanitarnych dla szpitali położonych na terenie Kędzierzyna-Koźla - podkreśla prezydent Kędzierzyna-Koźla Tomasz Wantuła. - Potem był jednym z inicjatorów zawarcia umowy partnerstwa pomiędzy powiatami kędzierzyńsko-kozielskim i Hohenlohe.

Naziści u księcia
Członkami rodu Hohenlohe byli m.in. wielki mistrz krzyżacki Gottfried, biskup wrocławski Joseph, premier Prus Adolf i kanclerz cesarstwa niemieckiego Chlodwig. Tak się złożyło, że ważne dla dziejów Europy wydarzenia często łączyły się z tą rodziną. To właśnie w ich sławęcickim pałacu odbyła się narada przed "operacją Himmler". W 1939 roku wódz Trzeciej Rzeszy Adolf Hitler nie chciał dopuścić do wojny na dwa fronty. Planując atak na Polskę liczył, że Francja i Wielka Brytania nie wykonają zobowiązań sojuszniczych. Musiał jednak dać powód do nieudzielenia pomocy naszemu krajowi, którą chciał przedstawić w roli najeźdźcy. Temu właśnie miała służyć "operacja Himmler". Zakładała ona przeprowadzenie aktów dywersyjnych na granicy polsko-niemieckiej, które miały usprawiedliwiać interwencję zbrojną. Najważniejszym z nich miał być sfingowany atak na radiostację niemiecką w Gliwicach. Wytypowane do tych zadań specjalne komando złożone z kilkudziesięciu esesmanów i członków policji politycznej przyjechało w nocy 21 sierpnia do Sławięcic.

Żołnierzy i policjantów zakwaterowano w pałacu rodziny Hohenlohe. Oficerowie zamieszkali w komnatach księcia Maxa, a szeregowi żołnierze w gospodzie. W sławięcickim pałacu trwały narady, które miały mieć wpływ na przyszłe losy nie tylko Polski, ale i całej Europy. Rodzina Hohenlohe sprzedała też ziemię nazistom, na której powstało kilkadziesiąt obozów jenieckich, w tym filia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Obozowy kompleks, w którym więziono kilkadziesiąt tysięcy ludzi i w którym wielu z nich zmarło, urządzono tuż obok willi Frankenberg i rodzinnego pałacu Hohenlohe. Książę Waldemar Hohenlohe został komendantem jednego z obozów. Krótką historię o nim napisał Michael Borrie w książce "Pomimo niewoli". Ojciec Michaela, Nowozelandczyk John Borrie, był jednym z więźniów. 22 maja 1943 r. komendant przeprowadzał inspekcję, której świadkiem był Borrie. Hohenlohe zauważył, że strażnicy zapomnieli przeszukać jednego jeńca wracającego do obozu po pracy. Więźniowi akurat coś wystawało spod kurtki.

- Co tam schowałeś? - krzyknął książę Hohenlohe.
Przerażony jeniec wyjął zza pazuchy książkę. Przyznał się, że kupił ją od niemieckiego cywila. Taki handel był zakazany i surowo karany. - Muszę ci to skonfiskować - zapowiedział Hohenlohe. - Ale domyślam się, że skoro kupiłeś książkę, ryzykując tak wiele, to przypuszczam, że uwielbiasz książki. I pewnie gdy wyjdziesz w poniedziałek do pracy, to znów kupisz coś do czytania - książę uśmiechnął się do jeńca. Więzień kiwnął głową. - W takim razie zachowaj ją sobie - odrzekł komendant.

W czerwcu 1943 księcia Waldemara wysłano na front włoski. Zostawił list jeńcom. "Mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie ten dzień i będziecie mogli wrócić do swoich domów. Spojrzycie wtedy wstecz na czas, który musieliście tu spędzić, z odczuciem, że byliście uczciwie traktowani" - napisał.

Honorowy obywatel Kędzierzyna-Koźla książę Kraft mieszka dziś w posiadłości Neuenstein w Badenii-Wirtembergii. To ogromny zamek z ponad 100 komnatami. Książę pomaga synowi w prowadzeniu rodzinnych interesów. Do jego rodziny należy fabryka części elektronicznych, pięciogwiazdkowe hotele, 5 tysięcy hektarów lasu, winnice oraz prywatna winiarnia, która rocznie produkuje kilkaset tysięcy butelek wina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska