Pożar wybuchł w walentynkową niedzielę 14 lutego około godziny 10 rano. Poddasze zapaliło się od przewodu kominowego. Stało się to po tym, jak domownicy zapalili w kominku w salonie.
- Najpierw usłyszeliśmy stukanie na poddaszu. Otworzyłem wejście w suficie i zobaczyłem dym – opowiada Krzysztof Zalewski. – Natychmiast odesłaliśmy dzieci do dziadków, a ja zacząłem gasić od środka sam, najpierw wiadrem, a potem ogrodowym szlauchem. To nic nie dało. Ogień błyskawicznie przepalił płyty regipsowe na suficie. Po chwili przyjechali strażacy i kazali mi uciekać z mieszkania. Wszystko spaliło się na moich oczach, a ja nic nie mogłem zrobić.
W akcji gaśniczej zaangażowanych było 10 jednostek straży, ale budynek, który ma drewnianą konstrukcję stropu, doszczętnie spłonął wraz z całym wyposażeniem. Czteroosobowa rodzina, w tym dwoje dzieci – córka w wieku 10 lat i 1,5 roczny syn - straciła swoje rzeczy osobiste, ubrania, meble.
- Na razie zamieszkaliśmy u moich rodziców. Prawie natychmiast ludzie zaczęli do nas przywozić ubrania i rzeczy dla dzieci. Dostajemy środki sanitarne. Ja pracuję, mamy co jeść – opowiada pan Krzysztof. – Wsparcie obiecał wójt gminy i Ośrodek Pomocy Społecznej. Na chleb mamy, ale chcę się jak najszybciej zabrać za odbudowę naszego domu.
Przyjaciele rodziny uruchomili zbiórkę pieniędzy dla pogorzelców na portalu zrzutka.pl. Wszyscy, którzy chcieli by pomóc pogorzelcom z Bielic, mogą to zrobić wpłacając pieniądze na ich konto. Wystarczy wyszukać zrzutkę o numerze v4g7gx.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?