"Rodzinne" kopanie dołków

Juliusz Stecki

I. Futbolowy sędzia z Opola Ryszard Wójcik jest tylko człowiekiem. Jako człowiek, co już zauważyli starożytni Rzymianie, może się mylić, bo "mylenie się jest rzeczą ludzką". I sędzia Wójcik - nie on pierwszy i nie ostatni - właśnie pomylił się tydzień temu. Nie pierwszy raz w życiu i zapewne nie ostatni. Sędzia Wójcik, przypomnijmy, pomylił się ze trzy razy podczas sędziowania I-ligowego meczu futbolowego pomiędzy stołeczną Legią i GKS Katowice. Najpierw - zdaniem wielu obserwatorów - przyznał gospodarzom niesłuszny rzut karny, który ci zamienili na, jak się okazało, zwycięską bramkę, ponieważ potem arbiter nie tylko nie dał "karniaka" zespołowi z Katowic za ewidentny faul na jego napastniku, ale i jeszcze wyrzucił faulowanego z boiska za to, że zaprotestował przeciwko swojej krzywdzie.
- Sędzia wypaczył wynik meczu - twierdzą nawet ludzie z Warszawy. - Powinien być ukarany - dodają krytykujący.
Sędzia Ryszard Wójcik przyznaje im rację. Ale krytykom i krytykującym jest to za mało. Na falach eteru, na łamach wszelkiej prasy - od poważnej po brukową - rozpoczęła się bezprzykładna nagonka na właściciela biura podróży z Opola, któremu ma się za złe również to, że na stadionie w Warszawie ubrany był na czarno. Osobie Wójcikowej poświęcano w gazetach codziennych więcej miejsca niż podatkowym kontrowersjom czy też gromieniu afgańskich talibów. Nawet prezes skrzywdzonego GKS-u, Piotr Dziurowicz, nieodrodny syn osławionego "Dziury" - seniora, choć nie skończył jeszcze prawniczej edukacji, wziął się już za radcostwo, namawiając swoich piłkarzy, aby oskarżyli w sądzie Wójcika o pozbawienie ich należnych za remis premii finansowych. Zapomniał, biedak, że jego klubowi "klienci" mogliby pójść za ciosem i jego samego zaciągnąć do sądu za to, że nie osiągnęli wyższej formy sportowej, gdyż z winy prezesa nie mogli po treningach korzystać choćby z ciepłej wody do kąpieli, czy z ogrzewanych szatni.
II. Najwięcej koledze po fachu z lubością dokopują jednak koledzy po fachu, a zwłaszcza były arbiter, a teraz telewizyjny komentator pracy sędziów, Wit Żelazko. Pan ten z lekkością dowcipu słonia w składzie porcelany nie pozostawił na opolskim szefie "Sindbada" suchej nitki, a nie bacząc, że w sędziowskim fachu - a może właśnie dlatego! - doszedł on wyżej od niego, bo do sędziowania licznych meczów międzynarodowych, także w finałach mistrzostw świata, walnął z grubej rury, iż "nieszczęściem polskiego futbolu jest to, że Ryszard Wójcik w ogóle wziął się za sędziowanie".
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, były sędzia futbolowy Michał Listkiewicz, jako jeden z nielicznych odważył się nieśmiało bronić Wójcika. Przy okazji zaś zapłakał, że jako szefa piłkarskiej centrali boli go coraz częściej ujawniane zjawisko wzajemnego podgryzania się wśród nie tylko sędziów, wypominającym sobie popełniane grzechy na stadionach, ale i także wśród innych środowisk piłkarskiej - pożal się Boże! - "rodziny".
III. I prezes Listkiewicz ma, niestety, rację. Oto dwa skromne przykłady z tej dziedziny.
Pierwszy w roli głównej z byłym trenerem Odry, który brutalnie i szczerze przyznaje się, że odchodząc z Opola ze świadomością bliskiego w niej głębokiego kryzysu, jako swojego następcę polecił prezesowi klubu osobistego wroga po to, aby ten "umoczył" siebie i "Oderkę". Były trener przyznaje się do tego z satysfakcją - oczywiście - po spełnionej zemście...
Drugi przykład pochodzi z klubu niewielkiego, w którym jednak płaci się piłkarzom premie za boiskowe sukcesy. I właśnie ci cichcem dekompletują klubowe szaty, po to, aby na ławce rezerwowych zasiąść mogło jak najmniej potencjalnych ich zmienników. Wtedy bowiem do podziału premiowej puli będzie mniej udziałowców, co oznacza, iż gracze, dla których starczyło spodenek i koszulek, wezmą więcej do kieszeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska