Rok pod paragrafem. Najważniejsze wydarzenia kryminalne minionego roku

Redakcja
Bracia M. pokazują podczas wizji lokalnej, jak zamordowali Marka Medyńskiego z Grodkowa.
Bracia M. pokazują podczas wizji lokalnej, jak zamordowali Marka Medyńskiego z Grodkowa.
Brutalne i bezsensowne zabójstwo 21-letniego Marka Medyńskiego, długo oczekiwany wyrok za hajlowanie, próba spacyfikowania pedofila Piotra Z., wyrok dla byłego prezydenta Opola Piotra S.
Trzeba było kilku miesięcy, żeby Piotra Z. zamknąć w szpitalu psychiatrycznym.
Trzeba było kilku miesięcy, żeby Piotra Z. zamknąć w szpitalu psychiatrycznym. Sławomir Mielnik

Trzeba było kilku miesięcy, żeby Piotra Z. zamknąć w szpitalu psychiatrycznym.
(fot. Sławomir Mielnik)

Młyny sprawiedliwości mielą powoli i niekoniecznie dokładnie, a wymiar sprawiedliwości ma tyleż sukcesów, co porażek. A życie kryminalne nie sprowadza się do brutalnych zabójstw i narkotykowej dilerki uprawianej przez zorganizowanych kryminalistów. Prawo łamane jest też w statecznych instytucjach, a kryminalne zagrywki nie omijają lokalnego życia politycznego. Rok 2009 przyniósł nam wszystkie te odmiany przestępczości.

Mord impulsywny
Opinią publiczną najmocniej wstrząsają najkrwawsze zbrodnie. I takich zdarzeń na Opolszczyźnie w tym roku nie brakowało. Wszyscy pamiętają tragiczną śmierć 21-letniego Marka Medyńskiego z Grodkowa, zakatowanego i wrzuconego do rowu przez dwóch braci M., 27-letniego Łukasza, zwolnionego właśnie warunkowo z więzienia i zapatrzonego w niego 16-letniego Ryszarda M. Marek zginął w lutym, tylko dlatego, że oprawcom spodobały się jego glany z mosiężnymi blachami na czubkach.

Lato przyniosło serię zabójstw rodzinnych. To polski standard: w czasie domowej kłótni maltretowana żona albo konkubina łapie za nóż i zadaje cios, który zwykle okazuje się śmiertelny. Mieliśmy trzy takie zbrodnie w afekcie: w Wołczynie, Kędzierzynie-Koźlu i Dylakach w gminie Ozimek.
- Zabójczynie zawsze wyrażają skruchę, mają ogromne wyrzuty sumienia i robią wszystko, by wrócić na wolność do swoich dzieci - mówiła na naszych łamach Lidia Olejnik, dyrektorka zakładu dla kobiet w Lublińcu.

Nasz artykuł o "paniach zabijających pana" odnotował gromadzący ciekawostki portal pardon.pl. Zwykle prześmiewczy, tym razem poważnie zastanawiał się nad tym, co stoi za takimi czarnymi seriami.

Afekty bywają różne. 20 listopada 52-letni Sylwester J., szanowany prezes OSP w Kalinowicach, pchnął nożem 70-letniego Joachima R., przyjaciela żony, po czym wrócił do domu i się powiesił. Wieś była wstrząśnięta, nikt nie spodziewał się takiej furii po tak lubianym społeczniku.

Zamknąć Piotra Z…
Ale żyliśmy też przestępstwami mniejszego kalibru, choć równie bulwersującymi. Przez kilka miesięcy Opolanie śledzili wyczyny Piotra Z., który odsiedział wyrok za pedofilię, a po wyjściu na wolność zaczął prześladować swoją nieletnią ofiarę. Gdy opisały to media, poczuł się gwiazdą, udzielał wywiadów, wdzięczył się do kamer. I nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego wymiar sprawiedliwości nie może sobie z nim poradzić. W końcu uznano go za niepoczytalnego i skazano na tak zwaną detencję, czyli bezterminowy pobyt w zakładzie psychiatrycznym. Gdy okazało się, że jest problem ze znalezieniem szpitala, interweniował sam marszałek Józef Sebesta. W końcu Piotr Z. trafił do Branic, skąd - ku oburzeniu opinii publicznej - domaga się odszkodowania za niesłuszny jego zdaniem areszt.

Sprawa Jana Zimowskiego z Kędzierzyna-Koźla oskarżonego o to, że chciał "wysadzić" ZUS, stała się słynna w całej Polsce.
Sprawa Jana Zimowskiego z Kędzierzyna-Koźla oskarżonego o to, że chciał "wysadzić" ZUS, stała się słynna w całej Polsce. Witold Chojnacki

Sprawa Jana Zimowskiego z Kędzierzyna-Koźla oskarżonego o to, że chciał "wysadzić" ZUS, stała się słynna w całej Polsce.
(fot. Witold Chojnacki)

… i zostawić w spokoju pana Janka
Nie wszystkim działaniom Temidy kibicowaliśmy. Za totalne nieporozumienie, a może i zwykły skandal uznaliśmy polowanie na Jana Zimowskiego, emeryta z Kędzierzyna-Koźla, którego próbowano wykreować na terrorystą. Pan Janek, wkurzony na urzędniczki ZUS-u, stwierdził, że tę instytucję należałoby przewietrzyć, a panie z biura rozsadzić. One uznały to za groźbę… wysadzenia i zawiadomiły policję oraz prokuraturę, które wysmażyły przeciwko niemu akt oskarżenia. Kres tej grotesce położył dopiero wyrok Sądu Okręgowego, który umorzył sprawę z powodu niskiej szkodliwości czynu.

Naprawdę znikoma?
Ale nie każda decyzja Temidy budziła taką aprobatę. Oto Sąd Okręgowy w Częstochowie w grudniu umorzył sprawę Danuty G., byłej prokurator rejonowej z Namysłowa, którą Sąd Rejonowy w Lublińcu uznał winną próby oszustwa i poświadczenia nieprawdy w dokumentach, wymierzając karę roku więzienia w zawieszeniu i 3 tys. zł grzywny. Częstochowscy sędziowie uznali, że w grę wchodzi "znikoma szkodliwość społeczna", a komentatorzy zgodnie pytali, czy byłby tak litościwy, gdyby w grę nie wchodziła osoba z prawniczego środowiska, ale ktoś, kto wziął sobie ze sklepu towar za 900 zł (tyle pani prokurator miała wyłudzić z funduszu świadczeń socjalnych prokuratury). Ale to nie koniec - świdnicka prokuratura, która bada stare zaniedbania w namysłowskiej prokuraturze, stawia jej byłej szefowej zarzuty niedopełnienia obowiązku nadzoru w 65 sprawach!

Durne lex, sed lex?
Okazji do wydziwiania nad polskim wymiarem sprawiedliwości było sporo. Dowodem na to, że polska Temida szuka sprawiedliwości bez względu na cenę, była groteskowa historia ciągnącego się półtora roku procesu o wiadro wartości 10 zł. Ten proces zapamiętamy na długo.
Ale nie tylko ten. W kończącym się roku dowiedzieliśmy się, że były prezydent Opola Leszek Pogan nie będzie musiał oddawać łapówek. Czemu? Bo obowiązujące do niedawna przepisy mówiły, że trzeba oddać konkretnie to, co się dostało. Czyli antybohater Ratuszgate miałby zwrócić dokładnie te same banknoty, które mu wręczono. Ciekawe, czy w tych samych kopertach. To prawo zmieniono, ale niesmak pozostał, bo nie takiej sprawiedliwości wszyscy oczekiwali.

Koniec hajlowania
Ale nasza Temida miała też kilka spektakularnych sukcesów. Radykalni narodowcy zostali wreszcie skazani za hajlowanie pod pomnikiem Czynu Powstańczego na Górze św. Anny. Dostali kary kilku miesięcy więzienia w zawieszeniu, a sam gest uznany został nie za "rzymski salut", ale za nazistowskie pozdrowienie jednoznacznie kojarzone z III Rzeszą.
Ten wyrok miał swoje konsekwencje. Ponieważ skazani narodowcy mieli na koncie kilka ekscesów, sąd mógł uznać, że Obóz Narodowo-Radykalny w Brzegu, ich macierzysta organizacja, notorycznie narusza prawa i tym samym można go rozwiązać. Dodajmy, że to był pierwszy taki wyrok w demokratycznej III RP.

Końca dobiegł też drugi proces ratuszowy. W marcu Sąd Okręgowy ogłosił wyrok: były prezydent Opola Piotr S. trafi za kraty na 4,5 roku, były prezydent Leszek P. na 1,5 roku, a były szef wydziału przetargów Remigiusz P. na rok i 8 miesięcy. Te wyroki nie są prawomocne, będą apelacje. Finał tego procesu pozwolił rozpocząć kolejną odsłonę wielkiej opolskiej afery korupcyjnej: przed sądem ruszył proces osób oskarżonych o korupcyjne praktyki przy ubezpieczaniu Elektrowni Opole, w tym "lwicy lewicy" Aleksandry Jakubowskiej.
Menedżerowie przed sądem
Młyny sprawiedliwości przemieliły też dwie głośne afery gospodarcze. Wiosną ruszył proces Roberta M. i Wiesława B., których oskarżono o to, że doprowadzili do upadłości Kamę Foods, świetnie prosperującą i znaną w całym kraju olejarnię w Brzegu. Nie przyznają się do winy, twierdzą, że podejmowane przez nich biznesowe decyzje mieściły się w granicach normalnego gospodarczego ryzyka.
Podobną linię obrony przyjęła grupa menedżerów, którą prokuratura obarcza odpowiedzialnością za upadek Huty "Andrzej" w Zawadzkiem. Ich proces wystartował jesienią.
Obie sprawy są wysoce skomplikowane, na wyroki będziemy więc musieli długo poczekać.

Złapani w sieć
W 2009 r. nie obijali się także pospolici przestępcy. Policja zapewnia, że w ostatnich latach wyłapała bossów lokalnych gangów i dziś nie ma na Opolszczyźnie zorganizowanej przestępczości. Być może dlatego nasz oddział Centralnego Biura Śledczego zaliczył sporo sukcesów wyjazdowych: a to namierzył w Radomiu hurtownię trefnego alkoholu, a to rozbił w Lubuskiem narkotykową szajkę. Zdarzało się, że i do nas zawitało CBŚ z innych stron - jesienią policjanci z Poznania namierzyli pod Nysą plantację konopi indyjskich.
Tych narkotykowych przestępstw mieliśmy tradycyjnie sporo. Właściwie nie było tygodnia, by policja nie ogłaszała, że zatrzymała dilerów i przejęła kolejną partię prochów. I to w hurtowych ilościach kilkunastu kilogramów.

Warto odnotować, że ta policyjna sieć robi się coraz bardziej szczelna: dzięki kilku ogólnopolskim akcjom wymierzonym w amatorów dziecięcej pornografii także na Opolszczyźnie złapano kilku internautów wymieniających się pedofilskimi treściami.
Ale i policji zdarzyły się potknięcia. Grupa policjantów z Nysy odpowie przed sądem za to, że - według prowadzącej śledztwo brzeskiej prokuratury - pobili i znieważyli wiosną minionego roku młodą nysankę. Grozi im więzienie i utrata munduru.

Dorobić na boczku
Szwindle na różną skalę zdarzały się też w szacownych instytucjach. Z kasy Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej zniknęło kilkaset tysięcy złotych. Odpowiedzialną za ten przekręt księgową zajmuje się prokuratura w Gliwicach.
Pokusie dorobienia sobie na boku i po cichu nie wszyscy potrafią się oprzeć. W małym Dobrodzieniu mieliśmy aż dwie takie afery: dyrektorce Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego zarzucono przywłaszczenie 54 tys. zł, a pracownikowi komunalki wyłudzenie paliwa za 118 tys. zł. Z Państwowej Szkoły Muzycznej w Opolu miało wyparować 150 tys. zł, podobnej kwoty zabrakło w kasie pożyczkowej Holdingu Blachownia. Po wykryciu przekrętów w Powiatowym Urzędzie Pracy w Namysłowie symbolicznie zamontowano szklane drzwi - teraz ma tam być transparentnie.

Polityk na celowniku
W grudniu wszyscy ekscytowaliśmy się próbą szantażowania wojewody Ryszarda Wilczyńskiego za pomocą spreparowanych materiałów oraz listów z ordynarnymi pogróżkami, które trafiły do polityków Mniejszości Niemieckiej: wicemarszałka Józefa Kotysia, posła Ryszarda Galli oraz burmistrza Dobrodzienia Róży Koźlik i lidera Niemców w Polsce Bernarda Gaidy.

To była najbardziej spektakularna akcja tego rodzaju. Ale nie jedyna. Wiosną okazało się, że ktoś próbował oczernić kędzierzyńskiego radnego Dariusza Jorga za pomocą podrobionych dokumentów ABW. Doszukiwano się także (zdaniem policji niesłusznie) politycznych podtekstów we włamaniu do nyskiego biura senatora PiS Norberta Krajczego. Swój finał znalazły podobne prowokacje sprzed roku: nyska pielęgniarka przeprosiła byłego posła PiS Mieczysława Walkiewicza za to, że nieprawdziwie pomówiła go o molestowanie.

Temida bywa i na politycznych salonach. W 2009 roku o pechu może mówić Mniejszość Niemiecka. Latem prokuratura postawiła byłemu burmistrzowi Olesna Edwardowi F. zarzuty dotyczące nieprawidłowości przy przetargach. Temida miała też sporo roboty z burmistrzem Ozimka Janem L. Jeszcze nie zdążyła osądzić go w głośnej "aferze grochówkowej" (pierwszy wyrok skazujący uchylono, we wrześniu proces ruszył od nowa), a już musiała osądzić go za prowadzenie samochodu na podwójnym gazie. Wszystko wskazuje na to, że prawomocny wyrok może tu zapaść jeszcze przed końcem kadencji i Jan L. nie doczeka do wyborów.

Już dziś wiadomo, że Temida może też namieszać w Głubczycach. Najwyższa Izba Kontroli, która zbadała kilka miejskich inwestycji, zapowiada co najmniej trzy doniesienia do prokuratury. Czyli - zapowiada nam się kolejny ciekawy rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska