Rozalia Żurakowska ma wnuka i prawnuczkę.
- Rodzina to podstawa. Nie mogę narzekać na moje dzieci - mówiła dziś pani Rozalia, która z okazji setnych urodzin odebrała kwiaty, życzenia i listy gratulacyjne.
Do Opola przyjechała 18 maja 1946 roku z Kresów Wschodnich z Bednarowa (pow. stanisławowski).
- Pochodziłam z dużej gospodarki, a mój mąż był maszynistą i dobrze zarabiał. Nasza wieś była bardzo duża i bogata. Mieliśmy dwa kościoły, dwie stacje, było tam ponad 777 numerów. Stanisławów był od nas 17 kilometrów. Dobrze nam się żyło - opowiadała Rozalia Żurakowska.
- W czasie wojny banderowcy spalili żywcem 18 osób z mojej rodziny. Mnie, męża i nasze 8-miesięczne dziecko niespodziewanie uchronił niemiecki żołnierz. Cudem przeżyliśmy i tak trafiliśmy do Opola w bydlęcych wagonach - wspominała ze wzruszeniem jubilatka.
- Gdy przyjechaliśmy z Kresów, Opole było małym miasteczkiem, teraz to wszystko się rozwinęło. Przez 18 lat pracowałam w wojskowym kasynie jako kucharka. I tak życie leciało. W Opolu też dobrze nam się żyło.
Pani Rozalia całe życie zdrowo się odżywiała, stroniła od papierosów i alkoholu.
- Jej dieta jest prosta i zdrowa. Mobilizujemy ją do ćwiczeń. Nie przepada nawet za słodyczami, ale od czasu do czasu uwielbia... pizzę i frytki! Zupełnie nic jej po nich nie jest - wymieniała Monika Kowalczyk-Dąbrowska, prawnuczka, która na co dzień opiekuje się stulatką.
- Zostaliśmy tak wychowani, że starszymi trzeba się zająć. Dla mnie to naturalne. Cała rodzina dzieli się opieką, angażujemy się po równo, bo babcia na to po prostu zasłużyła - dodała.
Stulatka ma znakomitą pamięć, poczucie humoru i cięte riposty.
- Jestem fizjoterapeutą i z doświadczenia wiem, że o takiej sprawności fizycznej i umysłowej w tym wieku można pomarzyć. Babcia jest wyjątkowa. Jeszcze pół roku temu zanim złamała nogę, chodziła i gotowała najlepsze zupy na świecie. Spać nie poszła zanim kuchnia nie była wysprzątana na błysk - mówił Karol Dąbrowski, mąż prawnuczki jubilatki. - Teraz jest mniej mobilna, ale wciąż pomaga, np. na święta lepiła pierogi jak za starych dobrych czasów. Wyszło nam 200 sztuk! - śmiał się.
Rodzina podkreśla, że mieszkając ze stulatką trzeba mieć dużo cierpliwości, wyrozumiałości, ale to co otrzymują w zamian, jest tego warte.
- Jesteśmy rodziną wielopokoleniową z tradycjami. To jest dla nas najważniejsze. Czasem trzeba przystopować i na przykład zjeść niedzielny obiad z całą rodziną, cieszyć się wspólnymi chwilami - dodaje.
Zobacz: Opolskie Info [29.12.2017] - podsumowanie roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?