Rozdzielili dzieci pani Beaty. Czy tak musiało być?

Archiwum/KS
Pani Beata kocha swoje dzieci i dba o nie. Jej problem polega tylko na tym, że jest biedna. Teraz państwo na utrzymanie jej dzieci wydaje kilkakrotnie więcej, niż kosztowałoby wynajęcie mieszkania dla całej rodziny.
Pani Beata kocha swoje dzieci i dba o nie. Jej problem polega tylko na tym, że jest biedna. Teraz państwo na utrzymanie jej dzieci wydaje kilkakrotnie więcej, niż kosztowałoby wynajęcie mieszkania dla całej rodziny. Archiwum/KS
Dwuletnie bliźniaki trafiły do pogotowia opiekuńczego, a ich trzyletnia siostra została w domu dziecka.

- Zadzwonili do mnie we wtorek rano z domu dziecka i powiedzieli, że chłopcy są już w samochodzie i właśnie jadą do pogotowia opiekuńczego do Brzegu. Córeczka została w domu dziecka - płacze Beata Pszon, samotna matka 2-letnich bliźniaków Dominika i Olka, 4-letniej Julii i 6-letniego Filipa. - Powiedzieli mi, że później bliźniaki trafią do rodziny zastępczej, ale ja nie wiem nawet, gdzie dokładnie. Boję się, że teraz zupełnie urwie nam się kontakt...

Jak pisaliśmy dwa tygodnie temu, koszmar pani Beaty rozpoczął się pod koniec lipca. Odebrano jej dzieci, bo kobiecie kończył się termin najmu mieszkania, a nie miała innego lokalu.

Zabrali mi dzieci, bo nie mam mieszkania!

Decyzją sądu rodzinnego cała czwórka trafiła do domu dziecka w Strzegowie koło Grodkowa.

- Codziennie zawoziłam siostrę do dzieci i ona spędzała z nimi niemal całe dnie, aż do wieczora, kiedy maluchy zasypiały - opowiada Karolina Bednarska, siostra pani Beaty. - Robiłyśmy wszystko, że nie odczuły tak bardzo braku mamy. Teraz nie wiemy, co mamy robić. Jeśli bliźniaki trafią do rodziny zastępczej, to przecież nikt się nie zgodzi na to, żeby Beata spędzała z nimi cały dzień. Poza tym jest jeszcze dwójka dzieci, które jej potrzebują i tęsknią równie mocno (6-letni Filip z domu dziecka trafił na razie do babci - red.).

Dyrektor domu dziecka w Strzegowie tłumaczy, że dzieci musiały wyjechać, ponieważ placówka nie jest przystosowana na przyjęcie takich maluchów. - Nie mamy odpowiednich łazienek, w budynku są schody, co stwarza zagrożenie dla dwuletnich dzieci - tłumaczy Krystyna Hołoszkiewicz. - Matka od początku wiedziała, że dzieci nie mogą u nas zostać dłużej i że w tym tygodniu odejdą.

Karolina Bednarska jest rozczarowana takim podejściem. - To są dzieci, które mają swoje uczucia, więc nie można się nimi przerzucać jak workiem ziemniaków - denerwuje się siostra pani Beaty. - W domu dziecka były przynajmniej razem, a teraz zabrano im nie tylko mamę, ale i rodzeństwo.

Dyrektor Hołoszkiewicz przekonuje, że dzieci trafiły do zawodowej rodziny zastępczej, która pełni rolę pogotowia opiekuńczego, więc nie dzieje im się krzywda. - Osobiście je tam odwiozłam i jestem pewna, że będą miały świetne warunki. Dzieci trafiły w dobre ręce, nie płakały, kiedy je tam zostawiałam - opowiada i dodaje, że matka będzie mogła je widywać, a jednocześnie będzie miała czas na uporządkowanie swoich spraw. - Nawet jeśli gmina da jej w prezencie mieszkanie, to będzie musiała przecież znaleźć pracę, żeby mieć za co utrzymać dzieci. Wcześniej było to utrudnione, bo przyjeżdżała do nas, żeby pomagać w opiece nad młodszymi dziećmi.

Jedyną nadzieją na to, że rodzina znów zamieszka razem, jest pomoc gminy, która obiecała znaleźć dla pani Beaty i jej dzieci mieszkanie. - Dzwoniłam do burmistrza, ale powiedział, że potrzebuje czasu. Efekt jest taki, że rozdzielili dzieci, a mieszkania jak nie było, tak nie ma - wzdycha Karolina Bednarska.

Wczoraj przed południem burmistrz Grodkowa zapewniał nas, że poszukiwania idą pełną parą. - Mamy wytypowane trzy mieszkania, teraz trzeba zrobić w nich wizję lokalną, żeby ocenić, w jakim są stanie - mówi burmistrz Marek Antoniewicz. - Znalezienie odpowiedniego lokalu nie jest łatwe, ponieważ jeśli ma w nim zamieszkać pięć osób, to musi być odpowiednio duży. Może konieczne będzie przeprowadzenie remontu, a to oznacza, że być może nie da się w nim zamieszkać z dnia na dzień.

Ostatecznie wczoraj zostały wytypowane dwa mieszkania, w których pani Beata mogłaby zamieszkać z dziećmi. - W jednym z nich właśnie kończy się remont, więc w miarę szybko mogliby się wprowadzić - podkreśla burmistrz. - Pokażemy obydwa mieszkania pani Beacie i to ona zdecyduje, co dalej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska