Różewicz czuł się jak w domu

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
- Teraz nastąpi wymiana okularów. Nie zębów, ale okularów - żartował przed czytaniem wierszy Tadeusz Różewicz (z prawej, obok tłumacz i przyjaciel poety Karl Dedecius).
- Teraz nastąpi wymiana okularów. Nie zębów, ale okularów - żartował przed czytaniem wierszy Tadeusz Różewicz (z prawej, obok tłumacz i przyjaciel poety Karl Dedecius).
- Karol, powiedz, ile my mamy lat - zachęcał Karla Dedeciusa Tadeusz Różewicz. - Razem mamy 160 lat - ogłosił z uśmiechem znakomity tłumacz.

Tego wieku po obu gościach, którzy uczestniczyli wczoraj w sali audytoryjnej Uniwersytetu Opolskiego we wspólnym wieczorze autorskim rozpoczynającym konferencję "Różewicz i Niemcy", zupełnie nie było widać. Zwłaszcza Różewicz tryskał humorem, konsekwentnie wpisując się w konwencję poety-emeryta:
- Zanim zaczniemy urzędowe czytanie wierszy, lubię sobie pogawędzić. Jako jubilat mam do tego prawo. Teraz zgubiłem wątek. Do tego też mam prawo jako starzec, kombatant, wiarus emeryt. A teraz do czytania. Przepraszam za wszystkie chrząkania, kasłania.
- To jest muzyczne tło twoich wierszy - żartował Dedecius.
- Teraz nastąpi wymiana okularów. Nie zębów, ale okularów - replikował Różewicz, wzbudzając salwę śmiechu.

Jeszcze przed spotkaniem młodzież akademicka oblegała stolik, przy którym można było kupić książki Tadeusza Różewicza i Karla Dedeciusa. Większość tomów zniknęła jeszcze przed spotkaniem. Wielu kupujących liczyło na autografy i dedykacje pisarzy. Doczekali się na nie ci, którzy do końca uczestniczyli w spotkaniu.
- Kupiłam dwie książki Różewicza i dziś się nimi zajmę - powiedziała "NTO" Jagoda, studentka I roku polonistyki. - Mam nadzieję, że doczekam się też dedykacji. Cieszę się, że uda mi się poznać poetę osobiście. Dotychczas czytałam poza wierszami znanymi ze szkoły tylko tom "Matka odchodzi". Bardzo lubię poezję, ale dopiero w nią wchodzę.

- Jestem niezmiernie rad, że to spotkanie pt. "Różewicz i Niemcy" może się odbyć właśnie w Uniwersytecie Opolskim - mówił, witając gości, prorektor UO prof. Józef Musielok. - Jeszcze 15 lat temu było nie do pomyślenia, by taka konferencja mogła się odbyć w naszym piastowskim grodzie.
- Tadeusz Różewicz ma wszelkie powody do trwałego urazu niemieckiego. Tragiczne doświadczenie rodzinne - śmierć ukochanego brata z rąk gestapo - mówił we wprowadzającym wykładzie o dialogu Różewicza z kulturą niemiecką Zbigniew Majchrowski z Gdańska. - Tym bardziej wiarygodne jest jego postępowanie w kwestii niemieckiej. Dla mojej generacji Różewicz stał się tym pisarzem, dzięki któremu uwalniałem się - podobnie jak wszyscy Polacy - od urazowej wizji Niemiec czasu wojny oraz od tej propagandowej, gomułkowskiej, której aparat propagandy podtrzymywał antyniemiecki uraz ze względu na polityczną pragmatykę przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. To Różewicz przywracał językowi niemieckiemu i niemieckiej kulturze należne miejsce w okaleczonej polskiej świadomości.

Większą część spotkania wypełniło czytanie wierszy z tomu "Niepokój". Różewicz czytał je po polsku, Karl Dedecius przekłady na niemiecki. Do wiersza "Mur" tłumacz wygłosił na prośbę Różewicza komentarz. - Dla mnie wiersz jest wtedy szczególnie wartościowy, gdy jest równocześnie jednoznaczny i wieloznaczny. To jest wiersz o murze między kochankami, ale w Niemczech funkcjonuje jako wiersz berliński. Jeden z przyjaciół opowiadał mi, że w Sarajewie widział ten wiersz umieszczony w tamtejszym studiu radiowym. Zatem ten krótki utwór może być równocześnie miłosny, polityczny i wojenny.

Różewicz raz jeszcze błysnął humorem, gdy poprosił organizatorów sesji o przerwę, by, kto chce, mógł wyjść. - Czujemy się w Opolu rodzinnie, dlatego tu przyjechaliśmy. Nie tylko dla czytania czy deklamowania. Dej se luz - zakończył poeta, co sala skwitowała oklaskami.
- Jestem oczarowana Różewiczem - oceniała spotkanie Justyna Świgut, studentka germanistyki. - Już jego wizerunek sprawia sympatyczne wrażenie. Świetnie żartuje i znakomicie daje sobie radę z publicznością. Sprawdził się pomysł czytania wierszy. Można się przysłuchać, z jaką intonacją czyta je sam poeta.
Po przerwie Różewicz pokazał, że potrafi być nie tylko sympatyczny, ale i trudny. Wiersze czytał chętnie i pięknie. Szybko natomiast uśmiercił zadawanie pytań z sali, atakując pytającego o dzieje jego przyjaźni z Dedeciusem. - A co to panu da, że się pan dowie, kiedyśmy się spotkali? Trzeba zmienić metody naukowe. To jest zawracanie głowy starej polonistyki. Pytanie nieciekawe.

O swoją trafność odczytania poezji Różewicza pytał poetę obecny na spotkaniu ordynariusz opolski, który wykorzystał diagnozę postmodernistycznej rzeczywistości Różewicza w swym przemówieniu w Parlamencie Europejskim. Poeta uznał interpretację abp. Nossola za trafną.
- Poznałem Różewicza przez film jego brata Stanisława pt. "Niebo i piekło" - mówił o swojej przyjaźni z poetą ks. arcybiskup. - On mnie naprowadził na jego wiersze. Potem byłem gościem poety, a on moim. Dwa razy spotkaliśmy się w samolocie, lecąc z Wrocławia za granicę. Liczyłem się z ostrą ripostą, bo wiem, że Różewicz jest zakochany w prawdzie i wtedy nie uwzględnia żadnej kontekstualności. I to dobrze.
- To jest wielki dzień - powiedziała "NTO" Maria Katarzyna Lasatowicz, dyrektor Instytutu Filologii Germańskiej. - Te wiersze równie pięknie brzmią po polsku i po niemiecku i to jest piękne przeżycie. Konferencja jest zasługą prof. Zybury z naszego instytutu, który jest autorem jej koncepcji, i Instytutu Polskiego w Darmstadt. Szkoda, że sala audytoryjna się nie zapełniła w całości germanistami i polonistami. To jest przykre zaskoczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska