Rozłam czy likwidacja

Klaudia Bochenek, Joanna Forysiak
Z powodu niesnasek pomiędzy dyrekcją Ogniska Plastycznego w Nysie a starostwem byt tej placówki jest zagrożony.

Spięcia spowodowane są odmiennymi koncepcjami dalszego funkcjonowania ogniska w sytuacji, gdy jego budżet zmniejszony został o 100 tysięcy złotych. Monika Kamińska, dyrektor tej instytucji, została zmuszona do redukcji etatów z 32 do 16. Zamiast zwolnić połowę załogi, postanowiła zatrudnić wszystkich pracowników na pół etatu. Cięcia dotknęły również kierowników dwóch filii ogniska - w Paczkowie i Głuchołazach. Takiej koncepcji sprzeciwił się jednak zarząd powiatu, nie zgadzając się na zmianę warunków zatrudnienia obu szefów oddziałów ogniska. - Skoro pani dyrektor posłała ich na pół etatu, może nie są w ogóle potrzebni? - pyta Edward Szupryczyński. - Nie wyobrażam sobie, by mieli sprawować swoje stanowiska w ograniczonym wymiarze godzin. Jak wtedy miałby wyglądać zakres ich obowiązków i odpowiedzialności? W jakich godzinach pełniliby swoje funkcje?

Monika Kamińska twierdzi, że obcinając kierownikom filii godziny pracy, nie miała najmniejszego zamiaru pozbawiać ich możliwości administrowania podległymi placówkami, a raczej z powodów finansowych ograniczyć ich funkcje jako nauczycieli plastyki. - Dwa lata temu pracowali na trzy czwarte etatu i nikt larum nie podnosił - denerwuje się Monika Kamińska. - Dzisiaj robi się z tego problem. Nie bez znaczenia jest pewnie fakt, iż Ryszard Ziółkowski, kierownik paczkowskiej filii, jest radnym powiatowym i przewodniczącym komisji kultury.
Brak porozumienia między dyrekcją ogniska a starostwem doprowadził do tego, że coraz częściej mówi się o likwidacji tej placówki, która za trzy lata powinna obchodzić pięćdziesięciolecie swojego istnienia. Edward Szupryczyński bierze pod uwagę taką możliwość. - Jeśli nadal nie będzie współpracy między kierownikami filii a dyrekcją oraz między dyrekcją a zarządem powiatu, obawiam się, że może dojść do zamknięcia tej szacownej instytucji - mówi.

Szefowie oddziałów ogniska w Paczkowie i Głuchołazach przyznają, iż wzajemne kontakty faktycznie są trudne. - Nic się ze mną nie uzgadnia - twierdzi Ryszard Ziółkowski z Paczkowa. - W sprawach naprawdę istotnych, takich jak przygotowywanie arkusza organizacyjnego ogniska, planowane oszczędności czy ruchy kadrowe nie pyta się nas o zdanie - wymienia Mirosław Żurawski z filii w Głuchołazach. - Rozumiem, że kompetencje filii są ograniczone w stosunku do jednostki macierzystej, ale nie może być tak, że jesteśmy stawiani przed faktami dokonanymi, a nasza rola ogranicza się jedynie do składania podpisów pod już gotowymi dokumentami.
Zarówno zarząd powiatu, jak i szefostwo filii skłaniają się ku secesji, czyli usamodzielnienia dwóch oddziałów. Monika Kamińska podaje w wątpliwość te zamysły, twierdząc, iż są one dowodem niekonsekwencji i braku logiki w prowadzeniu instytucji kultury w powiecie. - Sytuacja ekonomiczna wymusza łączenie instytucji w zespoły, a nie ich ciągłe dzielenie, co pomnaża koszty utrzymania - oponuje dyrektor Kamińska. - Myślę, że nie obędzie się tu bez awantur i spraw sadowych.
Personalne rozgrywki odbiją się także na dzieciach, z których część może być pozbawiona możliwości uczęszczania na lekcje plastyki prowadzone przez pedagogów z ogniska. Chodzi na nie ponad 1500 uczniów, z czego w samej Nysie około 800. - Jedynym sposobem uratowania ogniska plastycznego w obecnym kształcie jest rezygnacja z nauki w szkołach i ograniczenie się do samych zajęć pozalekcyjnych - wyjaśnia Edward Szupryczyński. - Nie stać nas na opłacanie edukacji uczniów szkół podstawowych i gimnazjów, których organem prowadzącym jest przecież gmina Nysa.

Władze miasta nie widzą na razie możliwości porozumienia w tej kwestii. - Na pewno nie w trakcie roku budżetowego - twierdzi Stanisław Arczyński, wiceburmistrz Nysy. - Wpieranie nam, że powinniśmy dokładać do ogniska, jest dla mnie niezrozumiałe. Przecież gmina również łoży na uczniów szkół średnich i nie żąda od powiatu rekompensaty.
- To przykre, że do rozgrywek samorządowców wmanewrowywane są dzieci - mówi Monika Kamińska. - A przecież żadne z nich nie ma napisane na plecach, że jest gminne lub powiatowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska