Według naszych nieoficjalnych informacji rezygnację z członkostwa w PO złożyło ponad 30 osób, w tym siedmiu z 13 członków zarządu powiatowego. To efekt konfliktu, o którym głośno było już jesienią.
Wówczas w wyborach na szefa partii w powiecie dotychczasowy zastępca Krzysztof Szyndlarewicz pokonał założyciela namysłowskich struktur PO i wieloletniego ich szefa - wojewodę Ryszarda Wilczyńskiego.
- Powinniśmy to traktować jako szansę - mówił wówczas Ryszard Wilczyński. - A nuż namysłowskie PO pod nowym przywództwem będzie się rozwijać lepiej niż do tej pory?
- Nie ma mowy o dzieleniu Platformy czy odsuwaniu dotychczasowego przewodniczącego - zapewniał z kolei Szyndlarewicz.
Szybko okazało się, że słowa nie mają pokrycia w działaniu. Młodsze pokolenie działaczy, które dominowało w PO zaczęło skarżyć się na decyzje władz regionu. M.in. na uchwałę, która nakazywała im konsultować wszelkie decyzje polityczne ze starostą z PO - Julianem Kruszyńskim.
- Nasi poprzednicy nie byli w stanie pogodzić się z porażką i kryli się pod płaszczykiem władz wojewódzkich partii - uważa Szyndlarewicz, który wydał w tej sprawie oświadczenie.
Można w nim przeczytać, że secesjoniści nie godzą się na polityczny dyktat Opola: - Nie mamy zamiaru uczestniczyć w wewnętrznej wojnie i pracować pod ciągłą presją politycznego szantażu wbrew woli większości. [...] Nie mamy ani czasu, ani zamiaru kopać się z koniem.
Jak dodaje Szyndlarewicz, w najbliższym czasie byli członkowie PO będą chcieli stworzyć własną inicjatywę samorządową.
- W mojej ocenia pan Krzysztof Szyndlarewicz prowadził namysłowską Platformę w złym kierunku i dlatego nie zamierzam za nim płakać - komentuje Leszek Korzeniowski. - Uważam, że taka partia jak nasza nie powinna opierać się na ilości, ale na jakości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?