Mimo umorzenia żmudnego śledztwa przez opolską prokuraturę, zostały ślady po oponach prezydenckiej limuzyny, która dwa lata temu była wypadła z autostrady. Otóż ujawniono, że do jazdy nie nadawała się nie jedna, ale trzy opony, które to pneumatyki ktoś założył, nie dopompował i tak puścił pana prezydenta w trasę. Kto to był, niestety nie dowiemy się, gdyż opolska prokuratura doszła do wniosku, że była to kwestia nieszczęśliwego zbiegu okoliczności.
Pomińmy więc może milczeniem wyjątkowo zgrubną wnikliwość śledczych. Zwłaszcza że to ostatnio żaden wyjątek, biorąc na przykład pod uwagę przypadek sopocki, gdzie po 5 miesiącach umorzono dochodzenie z powodu nieujęcia sprawców, którzy rzucili cegłą w okna Michała Tuska, a jak byk ich widać na nagraniu z monitoringu.
Ciekawsze jest co innego: dalej obowiązuje wersja, że sparciałe opony to wina Tuskowego kierownictwa BOR. „Winny” generał Janicki już nawet nie ma sił tłumaczyć, że do wypadku prezydenckiej limuzyny doszło po trzech latach, jak odszedł ze służby, i po pół roku, gdy w BOR rządził PiS. I pewnie od biedy, gdyby go poprosili, przyszedłby, mimo stanu spoczynku, obejrzał i napompował im te koła. Choć jedno na pewno by odrzucił, gdyż jak stwierdzili biegli, wybrzuszenia na sfatygowanej oponie widać było gołym okiem.
Zobacz też: Opolskie Info [2.02.2018]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?