Po południu strajkujących ma być więcej.
Wstrzymane są przyjęcia nowych pacjentów do szpitala, a ze wszystkich oddziałów pracują tylko hospicjum oraz dziecięcy. Lekarze udzielają jedynie pomocy w razie zagrożenia życia. Pacjenci z lekkimi chorobami odsyłani są do sąsiednich szpitali w Brzegu, Kluczborku oraz miejscowości Kup. Osoby hospitalizowane w Namysłowie mają być wypisani do domów.
- Nie wiem jak będzie, bo jestem dopiero drugą dobę po porodzie i nie czuję się jeszcze dobrze. A tutaj rano mówiono, że trzeba będzie iść do domu. Nie zamierzam się nigdzie ruszać - mówiła zaniepokojona Katarzyna Lewicka, mama malutkiego Filipa.
- Strajkujemy bo chcemy godnie zarabiać za naszą ciężką pracę - oznajmiły tuż po siódmej rano pielęgniarki.
Bogdan Bzowski, szef Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Namysłowie podkreśla, że do końca miał nadzieję na polubowne rozwiązanie sporu o podwyżki z dyrekcją szpitala.
- Niestety od dwóch miesięcy dyrektor ani władze powiatu poważnie nie podeszły do negocjacji - powiedział rano portalowi nto.pl szef związkowców. - Zaproponowano nam jedynie podwyżkę 100 złotych, z której potem się wycofano. We wtorek mówiono o 20 tysiącach złotych, które mieliśmy dostawać co miesiąc do podziału między wszystkich pracowników. Ale proszę nam wierzyć: to nie jest poważne traktowanie ludzi, którzy ciężko pracują na dobro tego szpitala.
Związkowcy domagają się podwyżki do pensji w wysokości 300 złotych na osobę. Teraz średnia płaca pielęgniarek i położnych to około 1300-1400 złotych na rękę. Biały personel chce, by najniższe pensje zostały podniesione do minimum 1700-1750 zł na rękę.
- Nie mam pieniędzy i nie mogę dać podwyżek - mówi lekarz Piotr Rogalski, dyrektor szpitala. - Zaciągnięcie kredytów na podniesienie płac oznaczałoby zadłużanie się szpitala. Do tego nie mogę dopuścić.
Dzisiaj szef szpitala ma spotkać się z dyrektorem opolskiego oddziału NFZ. W poniedziałek zgłosił mu i wojewodzie opolskiemu możliwość zawieszenia pracy szpitalnych oddziałów.
- Niestety najgorszy scenariusz się zrealizował i dlatego należy spodziewać się wstrzymania wypłaty pieniędzy dla szpitala z obowiązującego kontraktu - dodaje dyrektor Rogalski. - Obawiam się, że ten protest skończy się likwidacją jakiegoś oddziału. Ja na pewno nie ustąpię, bo nie mam pieniędzy na podwyżki.
Pielęgniarki powiedziały nto.pl, że szef szpitala szuka białego personelu do pracy, bo chce je zwolnić.
- Jak się skończy strajk, to rzekomo mamy być brane na dywanik - żalą się kobiety.
Rogalski: - Nic o tym nie wiem. Nie szukam nikogo do pracy - dodaje dyrektor.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?