Ruch Zdzieszowice pokonał Rajfel Krasiejów 2:1

Redakcja
Dawid Dziambor (przy piłce) nie wykorzystał okazji w I połowie. Grzegorz Zmuda (z lewej) w końcówce zdobył zwycięską bramkę.
Dawid Dziambor (przy piłce) nie wykorzystał okazji w I połowie. Grzegorz Zmuda (z lewej) w końcówce zdobył zwycięską bramkę. fot. Sebastian Stemplewski
Gol Grzegorza Zmudy w ostatnich minutach meczu dał gospodarzom komplet punktów. Wcześniej bliżsi wygranej byli goście.

Do 45. minuty niewiele wskazywało, że Ruch pod wodzą nowego trenera Ryszarda Okaja (dwa tygodnie temu zastąpił Krzysztofa Joba) zacznie wygrywać. Próbował atakować, ale czynił to nieporadnie. Z kolei kontry przyjezdnych wzbudzały szacunek. Szybcy napastnicy Rajfela Dawid Janoszka i Grzegorz Włoch z łatwością mijali obrońców Ruchu.

- Zwycięstwo było w naszym zasięgu, szczególnie w pierwszej połowie mieliśmy wiele sytuacji, które powinniśmy wykorzystać i kontrolować mecz - ocenił Dawid Dziambor, bardzo aktywny boczny pomocnik gości.

On jako pierwszy powinien wpisać się na listę strzelców. W 32. min prawą stroną przedarł się Janoszka, zagrał wzdłuż bramki, a zamykający akcję Dziambor trafił w słupek.
- Zabrakło trochę szczęścia - uważa Dziambor. - Gdyby piłka poleciała pięć centymetrów w lewo, to wpadła by do bramki.

Miejscowi nie wyciągnęli wniosków z tego ostrzeżenia. Z prawej strony obrońców ograł Włoch i zagrał wzdłuż bramki. Wchodzącego w pole karne Dziambora wyprzedził Daniel Rychlewicz, ale tak niefortunnie odbił piłę, że ta wtoczyła się do siatki. Gdy wydawało się, iż tak skończy się I połowa, po krótko rozegranym rzucie wolnym z ponad 25 metrów pięknym strzałem popisał się Tomasz Damrat. Piłka wpadła w okienko bramki gości.

Trzy pytania

Trzy pytania

Rozmowa z Ryszardem Okajem, nowym trenerem Ruchu Żdzieszowice
- Debiut zwycięski, ale bardzo nerwowy.
Pierwszą połowę przespaliśmy, graliśmy wolno i bez iskry. Mam nadzieję, że zwycięstwo pozwoli w następnych meczach zagrać z większą werwą. Po ligowych niepowodzeniach chłopcy są w dołku. Wygrany mecz powinien pomóc w poderwaniu ich do walki.
- W przerwie w szatni nie było spokojnie?
Padło parę męskich słów. Powiedziałem, że na tym poziomie nie można grać jednostajnie, piłka musi być szybsza, ma być więcej zaangażowania i zimnej krwi w dobrych sytuacjach.Nam brakowało przetrzymania piłki, ciągłości gry.
- Przed debiutem miał pan dwa tygodnie na pracą, teraz tydzień z trzema meczami. To czas weryfikacji?
Te dwa tygodnie bardzo mi się przydały. Poznałem zespół, w pewnym stopniu się zżyliśmy. Wcześniej chłopaków nie znałem, tylko z prasy wiedziałem kto w tym zespole gra. A teraz zobaczę na jakim poziomie jesteśmy. Przede wszystkim do końca rundy musimy jak najwięcej ugrać punktów, a potem pomyślimy co zmienić, by wiosną było jeszcze lepiej.

- Do przerwy było nam ciężko o płynną grę - przyznał Mariusz Kapłon, pomocnik Ruchu. - W przerwie trener w mocnych słowach nas mobilizował. Kazał grać do przodu, a nie tylko do boku i akcje kończyć strzałami.

Wprawdzie po zmianie stron pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście (strzał Włocha obronił bramkarz), to z upływem czasu częściej przy piłce byli miejscowi.

W 60. min akcję Łukasza Damrata faulem przerwał Marcin Klaczka, a z wolnego nad poprzeczką uderzył Kapłon. Ten sam zawodnik jeszcze dwukrotnie próbował szczęścia z dystansu, ale piłka mijała celu. Kapitan Ruchu miał jednak udział przy golu. Z prawej strony zwodem zwiódł rywala, dokładnie zacentrował, a Grzegorz Zmuda głową zdobył gola.

- To nie tylko wina obrońców, ale całego zespołu - ocenił stoper gości Marcin Klaczka. - Brakuje nam koncentracji, przerwania akcji, krycia przy stałym fragmencie gry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska