Rurka potrafi dodać pewności siebie

Anna Grudzka
Anna Grudzka
Weronika Litwin,figura: Zoraya Seat
Weronika Litwin,figura: Zoraya Seat archiwum
Tancerki pole dance z Opola wydały kalendarz. - Chcemy w ten sposób pokazać piękno i profesjonalizm, odejść od kontrowersji związanych z rurą i sprawić, by taniec ten był kojarzony z gracją i techniką, a niekoniecznie z nocnymi klubami.

Tancerki pole dance z Opola wydały kalendarz na 2015 rok

Być jak Shakira

W projekcie wzięły udział tancerki z grupy Sunset Girl oraz instruktorki z Opola, Zabrza i Katowic. Pomysł kalendarza pojawił się jeszcze w czerwcu, kiedy Weronika Litwin, instruktorka pole dance, zorganizowała dla swoich podopiecznych podarunkową sesję zdjęciowa na koniec semestru.

Dziewczyny robiły sobie zdjęcia w strojach kąpielowych, miały akcesoria plażowe i pozowały na rurze. - Wtedy Joanna Kogut, nasza fotograf, wpadła na pomysł, żeby wystylizować dziewczyny na cztery pory roku i wydać kalendarz.

Zaprosiłyśmy do udziału w sesji instruktorki z innych ośrodków i tak to się zaczęło. Stroje specjalnie dla nas wykonała Galina Jaroszewska oraz Pracownia Strojów Artystycznych "Galina" - opowiada Weronika.

Kalendarz jest piękny, zmysłowy, dziewczyny jako wiosna, lato, jesień i zima pozują, zdając się swoimi pozami przeczyć podstawowym prawom fizyki.

- Kalendarz powstał po to, by rozpropagować pole dance w Opolu. Chcemy, żeby ten rodzaj tańca był kojarzony ze sztuką, ciężką pracą i akrobatyką, niekoniecznie z pokazami w nocnych klubach. Bo taka łatka do tańca na rurze przylgnęła i trzyma się jak rzep. Przez to panie, które chciałyby spróbować swoich sił, boją się, że na pierwszych zajęciach trzeba będzie się rozebrać, założyć szpilki i nie wiadomo co robić na rurce. Odpowiadam: nie! - mówi Weronika.

Kobiety na całym świecie już dawno odkryły dobrodziejstwo tańca na rurze. Ćwiczą aktorki i celebrytki: Angelina Jolie, Shakira czy Kate Hudson, a polskie pisma dla kobiet rozpisują się, jak to lekarki, prawniczki i menedżerki znad Wisły oszalały na punkcie "rurki".

- Coś w tym jest, bo pole dance to sport dla odważnych i wydaje mi się, że kobiety zajmujące wysokie stanowiska z uwagi na swoją przebojowość i pewność siebie lepiej odnajdują się na zajęciach.

W ogóle więcej ich na zajęciach niż typowych "szarych myszek". To nie jest regułą, bo takie osoby też się zdarzają i jako instruktorce dają mi olbrzymią satysfakcję, kiedy się rozkręcają i wyłazi z nich taneczne zwierzę - mówi Weronika.

Ta rurka mnie kręci!

Pamięta taką historię: miała na zajęciach niezwykle wygimnastykowaną dziewczynę, której brakowało wiary w swoje umiejętności. - Była niesamowita, ale ilekroć tłumaczyłam jej jakąś figurę, miała przerażenie na twarzy i bała się ją wykonać. Kiedy już się jej udawało, wyglądała wspaniale. Potem mi się przyznała, że sama wymyśliła w domu trzyminutową choreografię - a to jest niezwykle ciężka praca - utrzymać przez taki czas swój ciężar ciała - mówi instruktorka.

Iza swoją przygodę z pole dance zaczęła dwa lata temu.

- Wspinałyśmy się z koleżanką, ale ona pewnego dnia oznajmiła, że zmienia dyscyplinę sportu. Na jaką? - zapytałam - nie chciała się przyznać, ale w końcu to z niej wydusiłam. To był pole dance. Chętnie poszłam za nią, po pierwsze dlatego, że wspinaczka bez partnera nie ma sensu, a po drugie - że sama zawsze chciałam tego spróbować. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez treningu.

Złapała bakcyla, wcześniej biegała, ale jak tylko było za gorąco albo dla odmiany za zimno, szukała wymówki, żeby nie robić treningu. Pierwsze tygodnie na sali treningowej nie były łatwe. Bolały ręce, ciało poobcierane, a nogi tak bardzo posiniaczone, że Iza, żeby nie wyglądać jak ofiara domowej przemocy, przestała chodzić w sukienkach.

- Te siniaki to jeszcze nic, najbardziej bałam się, jak powiedzieć rodzinie o tym, że chodzę na pole dance. Powoli ich przyzwyczajałam, oswajałam z tematem, pokazywałam zdjęcia, żeby zobaczyli, że nie tańczymy tam w kabaretkach i szpilkach. Mój partner od samego początku mnie wspierał - był ostrożny, ale wyrozumiały. Doszliśmy do wniosku, że lepiej, żebym się wyżywała na rurce niż na nim - śmieje się Iza.

Na zajęciach panuje atmosfera babskiego sabatu. Dziewczyny się wspierają. Jak któraś ma gorszy dzień, to zawsze można pogadać. Kibicują sobie w postępach, a jak którejś uda się zawisnąć w trudnej pozie, to cała reszta zarzuca ćwiczenia i biegnie robić zdjęcie, które jest potem powodem do dumy na najbliższych kilka dni.

Iza - jak mówi - nie miała żadnych kilogramów do zrzucenia - nawet tu i ówdzie jej przybyło... pewności siebie. Teraz nawet oglądając kolorowe magazyny, nie ma kompleksów. Bardziej od tego, jak wygląda, myśli, co potrafi zrobić ze swoim ciałem.

Początki są najtrudniejsze

- A to ogromna satysfakcja. - Teraz chciałabym regularniej chodzić - a to trudne z malutkim dzieckiem - no i zrobić wreszcie szpagat. Ale to kwestia czasu... Bo ta rurka naprawdę mnie kręci!

W Opolu tańczy ponad 100 osób w trzech szkołach. W styczniu otworzy się kolejna - Weronika otwiera Kobiece Centrum Rozwoju.

Magia pole dance polega na tym, że wszystkie ruchy i akrobacje wyglądają lekko i zwiewnie, podczas gdy praca nad nimi okupiona jest hektolitrami potu, zakwasami i godzinami spędzonymi na sali gimnastycznej.

- Początki są najtrudniejsze. Sama pamiętam, jak zaczynałam. Myślałam, że mi ręce odpadną. To faktycznie taniec bardzo wysiłkowy, przy czym mniej w tym tańca, więcej akrobatyki. Ale nie ma co się zrażać, wystarczą chęci i samozaparcie, żeby się nauczyć. Mam w grupie takie osoby, które były na poziomie podstawowym, ale dzięki swojej determinacji wskoczyły na zaawansowany. Kupiły sobie rury do domu i ćwiczą - mówi Weronika.

Pole dance ma tę przewagę, że nie chodzi w nim o choreografię, tylko o figury. Jak się uda, to daje największego kopa. Postępy przychodzą skokowo, co kilka zajęć, to daje olbrzymią mobilizację. No i kobieta nie musi się przejmować, że nie nadąża za grupą, każdy ma swoje własne tempo.

Weronika, jedna z pomysłodawczyń kalendarza w Opolu, jest kojarzona głównie z tańcem brzucha. Przygodę z pole dance zaczęła przez przypadek.

- Byłam na praktykach w Warszawie, obok znajdowała się szkoła tańca. Stwierdziłam, że dwa miesiące bez tańca dla mnie to za dużo. Zobaczyłam wtedy ogromy plakat reklamujący pole dance i tak to się zaczęło.

Dołączyłam do grupy, która już trenowała. Nadgoniłam. Po praktykach miałam przymusowa przerwę, bo w Opolu nie było jeszcze tego typu zajęć. Rok temu trafiłam pod skrzydła szkoły katowickiej i teraz szkolę się tam regularnie.

Rurka leczy duszę i ciało

Pole dance wpływa na wszystko. Spala mnóstwo kalorii. Bywa, że panie chudną o kilka rozmiarów. Na początku wzmacniają się ręce. Bicepsy zarysowane, barki silniejsze, wzmacnia się brzuch, potem plecy. Na końcu zaczynają pracować nogi.

- Ta sprawność przychodzi stopniowo. To nie jest tak, że ciało nagle dostaje takiego kopa. Sporo pań szczególnie na wyższych poziomach zaawansowania ma problem z figurami do góry nogami. Rozumiem, bo to nie jest naturalna pozycja. Najlepsze przychodzi, kiedy zaczynają się przełamywać, stają się pewniejsze siebie. Gdy na początku rozgrzewki panie zwisają głową w dół, nie chcą patrzeć w lustra. Jak się przełamują, potrafią wisieć , puścić rękę, zrobić szpagat - chętniej obserwują się w lustrze. Chcą sobie robić zdjęcia, umieszczają je potem na swoich portalach fejsbukowych, pokazują znajomym albo inwestują w siebie - opowiada Weronika.

Normą jest, że na początku przychodzą pozakrywane. Na wyższym poziomie wtajemniczenia to już niemożliwe, trzeba mieć więcej odsłoniętej skóry, żeby rurka miała się czego trzymać.

- One to czują. Chcą pięknie wyglądać, kupują komplety ubrań do pole dance, robią żelowe paznokcie, żeby im lakier nie schodził od kontaktów z rurką - mówi Weronika.

Zasada jest taka, że strój do pole dance powinien być skąpy. Króciutkie spodenki wskazane. Na poziomie zaawansowanym potrzebny jest też krótki top, bo podczas ćwiczeń rura ląduje to na brzuchu, to pod barkiem.

Niektóre panie montują sobie rury w domu. To koszt (z materacem) około 1300 zł, ale i wydatek na lata.Trzeba mieć na tyle miejsca, by dało się bez kontaktu z meblami czy ścianą wyciągnąć rękę albo nogę. Coraz więcej pań to robi , bo trening raz czy dwa razy w tygodniu im nie wystarcza. Są dwa rodzaje treningu na rurze, statycznej - jest wtedy łatwiej - albo obrotowej - to trudniejsze, ale figury wyglądają za to niezwykle efektownie.

Kalendarz rozszedł się na pniu. Chętni, którzy chcieliby taki mieć u siebie, mogą się jeszcze zgłosić pod adresem [email protected].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska