Pan Edward Koleszko miał szczęście: 10 lat temu wykupił od gminy dwupokojowe mieszkanie w kędzierzyńskim Śródmieściu.
Zobacz: Jak deweloperzy kuszą klientów?
- W dokumentach stało, że jego powierzchnia wynosi dokładnie 49 metrów i 28 centymetrów - tłumaczy emeryt.
Kilka lat później zapukali do niego rzeczoznawcy i stwierdzili, że jeszcze raz muszą zmierzyć mieszkanie.
- Okazało się, że ma ono już 52 metry i 72 centrymetry powierzchni. Przecież to nonsens, mury nie mogły się rozszerzyć w kilka lat - uważa pan Edward.
Takich przypadków w Kędzierzynie-Koźlu jest więcej. Okazuje się, że przed laty niedbale wyliczono tu powierzchnię wielu mieszkań. Spora część lokatorów mogła w ten sposób przepłacić za mieszkanie wykupywane od gminy bądź też przez lata płacić zawyżony czynsz.
- Albo za niski, jeśli pomyłka była na korzyść lokatora - zauważa wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla Brygida Kolenda-Łabuś.
Niedawno notariusze w Kędzierzynie-Koźlu zagrozili, że z uwagi na ten bałagan nie będą sporządzali umów dotyczących sprzedaży kolejnych gminnych mieszkań. W związku z tym w niektórych kamienicach trzeba wprowadzić aneksy do aktów notarialnych już sprzedanych lokali. Chodziło o to, aby nie było sytuacji, w której suma powierzchni wszystkich mieszkań wraz z częścią wspólną (czyli korytarzami, strychami) nie daje sumy powierzchni całej kamienicy.
Zobacz: O czym pamiętać przy zakupie mieszkania z rynku pierwotnego?
- Rozmawialiśmy z mieszkańcami takich budynków. Zgodzili się na korekty w aktach notarialnych - dodaje wicepreezydent Kolenda-Łabuś.
Problem niedokładnych pomiarów dotyczy także nowych mieszkań
I to w całej Polsce. Dlaczego tak się dzieje? Waldemar Nowak z kędzierzyńskiego starostwa tłumaczy, że kiedyś stosowano jedną normę dotyczącą sposobu wyliczania powierzchni.
- Obliczało się ją, mierząc odległości pomiędzy gołymi ścianami. Teraz robi się to różnie, na przykład nie wliczając do powierzchni użytkowej tynków, boazerii, kafelków. Różnice w jednym mieszkaniu mogą sięgać nawet dwóch metrów - mówi Nowak.
Za jeden lokal można więc przepłacić kilka, a nawet kilkanaście tysięcy złotych. Rafał Olejarz z firmy Wiktoria House, która sprzedaje mieszkania w Opolu, tłumaczy, że w oferowanych przez niego lokalach powierzchnie były wyliczane pomiędzy ścianami, na których były już położone tynki.
- W umowie zastrzegamy jednak, że faktyczny metraż może się różnić o dwa procent w stosunku do tego, jaki jest zapisany w umowie - tłumaczy Rafał Olejarz.
Jeśli ktoś podejrzewa, że zapłacił za większe mieszkanie, niż otrzymał, może poprosić o nową ekspertyzę (wykonują je osoby z uprawnieniami budowlanymi), a potem ewentualnie żądać zwrotu pieniędzy od firmy, od której kupił mieszkanie.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?