Stąd w naszych instytucjach samorządowych pracują całe klany, oczywiście prawo tego nie zabrania, rozsądek może trochę, ale życie uczy, że jak swojemu nie pomożesz, to nikt ci już nie pomoże.
Ludzie z tzw. zewnętrza mogą do tej kasty aplikować, co nie jest od razu skazane na niepowodzenie, ale możliwe z rzadka i wymaga czasu. Mechanizm jest mniej więcej taki, o jakim opowiadał mój ustosunkowany przyjaciel, którego nazwiska rzecz jasna nie podam. Ani też miejsca, w którym pracuje.
To pewien wojewódzki fundusz ochrony środowiska, przy którym nasz opolski jest niczym żebrak przykościelny. W tym wypasionym funduszu metoda kadrowa jest genialnie prosta: po wygranych wyborach przedstawiciele zwycięzców obejmują stanowiska dyrektorskie, a przegrani - ich zastępców.
System działa w ten sposób, że gdy fortuna się odwraca, następuje po prostu wymiana miejsc: zastępcy stają się szefami i odwrotnie.
Dzięki temu nikt tu nie czuje się zagrożony, polityczne burze im niestraszne. Bo ewentualność, że kiedyś wygra wybory ktoś spoza tego układu są na razie iluzoryczne. Ci na górze się okładają, a ci niższego szczebla nie mogą sobie na to pozwolić, bo nie wiadomo, jak będzie.
W opolskich samorządach na razie myślą głównie o swoich, czyszcząc przeciwnika, ale pewnie i my doczekamy się wkrótce cohabitation po opolsku. Po prostu rozsądek zwycięży.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?